Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Ludzie

Stanisław Brzozowski: Pamięci Kazimierza Krauza [1905]

Gdy myślę o jego żywocie i pracy tego żywota, gdy myślę o tym, co czuł, o całym tym życiu serca, nad którym unosiła się myśl jego, wydaje mi się, że krytyka literacka ograniczoną i biedną jest rzeczą. Ma rozliczne środki, gdy idzie o paradoksalne wyrafinowanie i zawikłania duszy współczesnej; a ubogą jest, gdy trzeba ukazać życie ofiarne w prawdzie i prostocie. Słowa nie starczą – trzeba czuć. Weźcie „Ludzi bezdomnych” do ręki – przeczytajcie ten ustęp, gdzie pisze Żeromski o Marianie Bohuszu, przypomnijcie sobie i zrozumiejcie cichą i wielką śmierć Stefana Okrzei i że to się dzieje dziś, przy nas, obok nas, za nas, o Warszawie pomyślcie, gdzie krew się być może leje o tej porze, a potem, potem przypomnijcie jeszcze, że jest świat przyszłości, którego nic wydrzeć nie zdoła. I że to wszystko żyło w jednym sercu i w jednym mózgu, a zrozumiemy kim był, czym żył Kazimierz Krauz. Czytaj dalej →

Poranek na cześć Marksa [1893]

Dnia 19 marca 1893 r. odbył się, po raz pierwszy u nas, poranek ku uczczeniu dziesięcioletniej rocznicy śmierci wielkiego myśliciela i apostoła socjalizmu Karola Marksa. W odpowiednio udekorowanej sali, na podwyższeniu znajdował się czerwono udrapowany i zielenią uwieńczony portret tego, którego okrzyk „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się” wstrząsa dziś podwalinami starego świata i hasłem jest milionowych pułków przyszłej armii wolności – ludu roboczego. Zebranie to uroczyste zagaił tow. Ignacy Daszyński obszerną mową, w której zestawił wszystkie pamiętne dla nas rocznice marcowe, uwydatniając w nich niepospolitą działalność K. Marksa. Wykazał dobitnie i jasno różnicę zasadniczą między rewolucją burżuazyjną a socjalną, bynajmniej nie ganiąc rewolucji z roku 1848, w której robotnicy szli jeszcze ręka w rękę z radykalną burżuazją. Mówca poświęcił wiele uwagi stosunkom społecznym w Polsce, tutaj (zwłaszcza w Galicji i Poznańskiem) abdykują niedołężne partie mieszczańskie ze swojego politycznego stanowiska, wskutek czego pominąwszy nic nieznaczące połowiczne stronnictwa, widzimy z wolna powstawanie dwóch tylko obozów, które mają jakiekolwiek szersze międzynarodowe plany i związki, dwóch międzynarodówek „czarnej i czerwonej”. „Dziś święci się tylko dwojakie międzynarodowe obchody – jubileusz papieski z jednej strony, rocznice Marksów i Lassalle’ów z drugiej!”. Czytaj dalej →

Wznowienie najlepszej biografii Edwarda Abramowskiego!

Z okazji setnej rocznicy śmierci i sto pięćdziesiątej rocznicy urodzin Edwarda Abramowskiego ukazało się pierwsze wznowienie pionierskiej i najlepszej biografii jednego z najważniejszych polskich myślicieli, wydanej dotychczas tylko raz, w roku 1933. Czytaj dalej →

Zygmunt Zaremba: Bohaterom Samoobrony Robotniczej [1918]

W 1917 i 1918 roku akcja bojówki znów przejawia się z siłą i zwraca na siebie powszechną uwagę. Działa ona teraz pod firmą „Samoobrony robotniczej”. Usunięcie całego szeregu szpiegów i prowokatorów, których rząd niemiecki wypuścił dla śledzenia i wykrywania ośrodków rewolucyjnego socjalistycznego ruchu robotniczego, zabicie kierownika akcji szpiegowskiej Schultzego – oto jej znane wszystkim czyny. Walka ta, jak każda walka, pociągnęła za sobą nowe ofiary. Giną w takiej walce najlepsi, giną, bo nie mogli znieść dłużej najazdu i gwałtu. Dziś, gdy z ich ofiary powstaje Polska wolna, Polska ludu pracującego, gdy spełniają się te ideały, o których marzyli przed samą śmiercią jeszcze, niech pozna klasa robotnicza ich imiona. Niech okryje ich ciepłem, kochającym wspomnieniem, niech przyłączy do szeregu wcześniej poległych za sprawę robotniczą – do szeregu Okrzejów, Baronów, Mireckich. Czytaj dalej →

Cezary Miżejewski: Bohater trudnych czasów. Książka o Janie Józefie Lipskim

Dziś oczywiście wszyscy wiedzą jak było i co by było. Wtedy nie było to takie oczywiste. Jak wspomniał po latach Karol Modzelewski, gdyby wiedział, że spędzi te lata w więzieniu za restytucję kapitalizmu, to nie spędziłby tam ani godziny. I wszyscy myśleliśmy tak samo. Tym większym wstrząsem były dla nas wydarzenia społeczno-gospodarcze przełomu 1989/90 roku. Tak, byliśmy zdecydowanie w opozycji wobec Sachsa i Balcerowicza, ale Lipski też był po tej samej stronie, co my. W końcu próbował w parlamencie inicjować wraz z Karolem Modzelewskim, Ryszardem Bugajem, Andrzejem Miłkowskim (działaczem samorządowym z Huty Warszawa), Zbigniewem Romaszewskim, Radosławem Gawlikiem (dziś partia Zieloni) Grupę Obrony Interesów Pracowniczych. Nie wiem i nie chcę zgadywać, co byłoby dalej, gdyby nie zmarł w 1991 roku. Co robiłby i gdzie działał. To już refleksja dla przyszłych czytelników. Ale ostrzegam: to trudna i czasochłonna lektura. Jednak warto ją mieć na podorędziu. I wracać do niej jak najczęściej. Czytaj dalej →

Aleksander Hołyński: Cabet i Ikaryjczycy [1892]

Pierwsza „awangarda”, czyli licząca 69 osób grupa kolonistek i kolonistów, wyruszyła 3 lutego 1848 roku do Denton County w Teksasie, jednak utworzona przez nich kolonia istniała jedynie przez kilka miesięcy. W marcu 1849 roku Ikaryjczycy – z Cabetem na czele – utworzyli nową kolonię, tym razem w Nauvoo w stanie Illinois, która początkowo prosperowała z powodzeniem i w 1855 roku (czyli w czasie wizyty Hołyńskiego) zamieszkiwało w niej około 500 osób. Jednak autorytarne praktyki Cabeta powodowały rosnące tarcia wewnątrz społeczności, w wyniku których on sam, wraz z grupą około 170 najwierniejszych zwolenników, został wydalony z kolonii. Wkrótce potem, 9 listopada 1856 roku, Cabet zmarł. Jego śmierć nie oznaczała jednak końca istnienia ruchu, który okazał się najdłużej funkcjonującym stowarzyszeniem wczesnosocjalistycznym, które opierając się na idei zmiany świata przez budowanie wzorcowych społeczności, próbowało wcielać w życie zasady równości i braterstwa. Ostatnia z kolonii ikaryjskich, ulokowana kilka mil od Corning w stanie Iowa, została rozwiązana w roku 1898. Czytaj dalej →

Zygmunt Zaremba: Tajny komunikat KPP. Przygważdżamy komunistyczne oszczerstwa [1934]

Mamy przed sobą ten komunikat Komitetu Centralnego kompartii, zatytułowany „W sprawie zdemaskowania prowokatora Tadeusza Żarskiego”. Gdy nie mają odwagi ogłaszać go autorzy, my podamy jego treść do wiadomości publicznej. Niechaj ta intrygancka gra z tajnością się skończy! Tym bardziej, że komunikat kończy się wezwaniem do mas pracujących. Niech masy poznają się. Publikujemy treść „komunikatu” przede wszystkim dlatego, że oto w naszych oczach mordują politycznie, a może i fizycznie człowieka, będącego naszym przeciwnikiem politycznym, ale dla wszystkich, którzy go znali, niewątpliwie człowieka czystego i ideowego. Rzuca się nań najstraszniejsze oskarżenie o prowokatorstwo, nurza się w błocie jego nazwisko i honor działacza robotniczego, a wszystko to popiera się argumentami tak dziwnej natury, że bledną osławione dokumenty „Ochrany”, gdzie głupstwo goniło za głupstwem. Czytaj dalej →

dr hab. Rafał Łętocha: Prorok z Zagłębia. Mesjanizm i socjalizm ks. Andrzeja Huszny

Jednocześnie zdobywał sobie Huszno coraz większą popularność w środowisku robotniczym Zagłębia za sprawą ostrych wystąpień przeciwko kapitalistom i wyzyskowi mas pracujących. W „Głosie Ziemowida” można było przeczytać: „O Boże, któryś powiedział: »Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy spracowani i obciążeni jesteście, a ja was uchłodzę«, spraw to ochłodzenie dzisiaj dla nas pogardzanych, wyzyskiwanych, krzywdzonych, głodzonych, więzionych, uciskanych w nieludzki sposób poniewieranych. Ulituj się o Boże nędzy robotnika polskiego, szukającego na obczyźnie pracy i chleba, daj nam ludzi mądrych i sprawiedliwych w rządzie, a zmieć z powierzchni ziemi naszej tych patentowanych matołków i trutniów, to robactwo swojskie i obce, które toczy żywy organizm Ojczyzny naszej, dbając o swe kieszenie i brzuchy, a nie o dobro kraju naszego i polskiego ludu. O Boże, daj ducha jedności, trzeźwości i zrozumienia masom pracującym, aby się wzajemnie nie spychali w dół wyzysku i niewoli, ale w imię hasła »w jedności siła« aby stawali w obronie jeden drugiego”. Czytaj dalej →

L. Bukowski: Prezydent, który złamał pychę bogactwa [1939]

Na nic jednak zaciekłość wrogów. Na nic rosnąca opozycja nawet w łonie jego partii, wśród Demokratów! Ufny w poparcie mas ludowych zwycięża Roosevelt tępy upór wielkiego kapitału i sztywny formalizm prawników Sądu Najwyższego, Kraj otrzymuje nowe, wzorowe ustawodawstwo społeczne, a na szturm kryzysu i sabotaż kapitalistów odpowiada Prezydent nową serią robót publicznych, których – dodajmy zbawienny skutek daje się obecnie spostrzec. Ameryka raz jeszcze pokonała kryzys wzmożoną aktywnością gospodarczą. Na czele kraju stanął mąż, który nie nadużywa władzy, który perswazją i humorem „przewodzi milczącej rewolucji”. Gdzie indziej – powiedzmy – różnym domorosłym planistom wydaje się nie do osiągnięcia przebudowa gospodarcza bez dyktatury, totalizmu, ustaw wyjątkowych. Tam przy utrzymaniu swobód demokratycznych, powszechnych wyborów i dawnej konstytucji przebudowuje się państwo w „na poły socjalistyczne”. Czytaj dalej →

Oskar Lange: Socjologia i idee społeczne Edwarda Abramowskiego [1928]

Polityka socjalistyczna jest na błędnej drodze, jeżeli sądzi, że współczesna, na wskroś intelektualistyczna propaganda socjalizmu, doprowadzi do pozytywnych rezultatów, albowiem bez rewolucji moralnej żaden nowy ustrój pojawić się nic może. Według Abramowskiego każde przejście od jednego ustroju społecznego do innego rozpada się na trzy etapy: pierwszy to przeobrażenie ekonomiczne, drugi to przeobrażenie się sumienia (rewolucja moralna), trzecie wreszcie, będące tylko dopełnieniem natury formalnej, to przeobrażenie prawodawczo-polityczne. Teoria jakobinizmu przeskakuje niejako etap środkowy, tj. przeobrażenie moralne. Etapu tego nie można jednak ominąć, gdyż żadna instytucja społeczna nie może istnieć bez swego równoważnika psychicznego w sumieniu ludzkim. Dla ilustracji tego Abramowski przedstawia następujący obraz: „Przypuśćmy na chwilę, że zjawia się jakaś opatrzność rewolucyjna, grupa spiskowców, wyznających ideały socjalizmu, której udaje się szczęśliwie zawładnąć mechanizmem państwowym i za pomocą policji, przebranej w nowe barwy, wprowadzić urządzenia komunistyczne. Przypuśćmy, że świadomość ludu nie bierze w tej sprawie żadnego udziału i że wszystko odbywa się siłą samego biurokratyzmu. Cóż się wtedy dzieje... Nowe instytucje usunęły fakt prawnej własności, lecz pozostała własność, jako potrzeba moralna ludzi; usunęły wyzysk oficjalny z dziedziny produkcji, lecz zachowały się wszystkie czynniki zewnętrzne, z których powstaje krzywda ludzka, a dla przejawienia się których pozostałoby zawsze dostatecznie szerokie pole, jeżeli nie w dziedzinie ekonomicznej, to we wszystkich innych sferach stosunków ludzkich. Dla stłumienia interesów własnościowych organizacja komunistyczna musiałaby używać szerokiej władzy państwowej; policja musiałaby zastępować miejsce tych naturalnych potrzeb, dzięki którym żyją i rozwijają się swobodnie instytucje społeczne; przy tym obrona nowych instytucji mogłaby tylko należeć do państwa ugruntowanego na zasadach absolutyzmu biurokratycznego, gdyż wszelka demokratyzacja władzy w społeczeństwie wepchniętym przemocą w nowy ustrój groziłaby natychmiastowym rozpadnięciem się tego ustroju i wznowieniem tych wszystkich praw społecznych, które by żyły w duszach ludzkich nietkniętych przez rewolucję. Tym sposobem komunizm byłby nie tylko czymś ogromnie powierzchownym i słabym, lecz co więcej, przeistoczyłby się w państwowość gnębiącą swobodę jednostki, a zamiast dawnych klas wytworzyłby dwie nowe: obywateli i urzędników, których antagonizm wzajemny przejawić by się musiał we wszystkich dziedzinach życia społecznego. Jeżeliby więc komunizm w tej sztucznej postaci, bez przeobrażenia się moralnego ludzi, mógł się nawet utrzymać, to w każdym razie zaprzeczałby samemu sobie i byłby takim potworem społecznym, o jakim nie marzyła nigdy żadna klasa uciskana, a tym bardziej proletariat, broniący praw człowieka i przez samą historię przeznaczony do jego wyzwolenia”. Do takich rezultatów musiałaby doprowadzić rewolucja socjalistyczna, która byłaby wyłącznie rewolucją prawodawczo-polityczną, a nie byłaby poprzedzona przez rewolucję moralną. Czytaj dalej →

Walentyna Nagórska: Faustyna Morzycka (1864-1910)

Coś jednak łamać się poczęło w jej dotąd prostolinijnym życiu. Rewolucja zbyt silnie wstrząsnęła jej psychiką, rozbudzone nadzieje zrzucenia kajdan niewoli zbyt silnie ogarnęły jej duszę i rozpłomieniły wyobraźnię, aby teraz wystarczyć jej mogła spokojna, cicha praca. Pociąga ją raczej doraźny czyn ofiarny, jaki – wierzyła – ważyć może na losach nieszczęśliwej ojczyzny. W tym celu zapisuje się do bojówki PPS. Uczy się techniki przenoszenia broni, co było ciężką pracą fizyczną. Daniłowski opowiadał, z jakim zdumieniem zobaczył ją na ćwiczeniach rzucania bomby i powiedział, że to nie dla jej delikatnych rąk i nerwów robota. Porzuca ona jednak pracę oświatową, aby stanąć na posterunkach niebezpiecznych. Nosi przy sobie proszek cjankali, dany przez spiskowców, aby w razie wpadnięcia w ręce policji zrobić zeń użytek. Czytaj dalej →

Tadeusz Wieniawa-Długoszowski: Pamięci towarzysza Jodki-Narkiewicza [1937]

Pamiętam pierwsze spotkanie z Jodką, gdyśmy we trzech, z „Mścisławem”, świętej pamięci [Stanisławem] Styczyńskim, który poległ w legionach, i z „Iwonem” Stanisławem Klepaczem, obecnie pułkownikiem Wojska Polskiego, złożyli mu wizytę, jak nowozaciężni funkcjonariusze partii na „robotę krajową”, nielegalnicy. Egzaminował nas po koleżeńsku, badał stopień naszego wyrobienia politycznego, pytał o języki obce, spisywał wiernie personalia każdego z nas i, śmiejąc się, straszył konsekwencjami nielegalnej roboty. „Michał” mówił nam potem, że egzamin wypadł na naszą korzyść i że „Jowisz” akceptuje nasze kandydatury na funkcje odpowiedzialne. Od „Jowisza” szło się do „Ziuka” [Piłsudskiego] po aprobatę i instrukcje, które następnie „Michał” wpajał z zawziętością starego wygi partyjnego, co to nic młodym nie popuści. Pamiętam ostatnie mieszkanie Jodki w Krakowie, przy ulicy Batorego, bodajże numer 8. Obstawione było szpiclami rosyjskimi, którzy pilnie obserwowali każdego zjawiającego się tam człowieka. Pracowity był. O najwcześniejszej godzinie rannej można było zastać go przy biurku i trudno było poznać, że mało spał tej nocy. Pod tym względem różnił się od Perla, który pracował po nocach, a sypiał do południa i twierdził zawsze, że nawet na rewolucję socjalną nie będzie mógł zbudzić się o godzinie 9 rano. Pamiętam Jodkę jako wykładowcę II Szkoły Bojowej w Krakowie, a następnie jako lektora pierwszej w Polsce Wyższej Szkoły Nauk Politycznych, założonej przez Tytusa Filipowicza. Jego jasny, prosty i pięknie stylizowany sposób przemawiania zdobywał słuchacza i zadziwiał bogactwem perspektywy i barwy. Czytaj dalej →

Zygmunt Zaremba: Odpowiedź mordercom [1948]

W ciągu ostatnich tygodni potworne wiadomości doszły nas z Polski: o męczeńskiej śmierci Antoniego Zdanowskiego i Janiny Pajdak. To ostatnie nazwisko mało jest znane. Żona starego działacza PPS, który, aresztowany wraz z piętnastoma przywódcami Polski Podziemnej, cierpi męki więzienia sowieckiego, weszła do szeregów walczących dopiero podczas konspiracji i uwięziona została w czasie aresztowania starej gwardii PPS. Za to Antoniego Zdanowskiego znała cała klasa robotnicza w Polsce przed wojną i po wojnie jako niezmordowanego pracownika dla sprawy robotniczej. Dziś stoimy wobec wstrząsającej tragedii śmierci tych dwojga ludzi z rąk oprawców Bezpieki. Bezpieka warszawska mówi o samobójstwie Zdanowskiego. Bezpieka krakowska tak samo opowiada, że Pajdakowa wyskoczyła z okna w czasie badania. Wobec tych twierdzeń pozostaje tylko: albo tortury zastosowane przez katów Radkiewicza były tak straszne, że ofiary ich nie przeżyły, albo też udręka badań w kazamatach urzędów bezpieczeństwa jest tak potworna, że doprowadza ludzi do samobójstwa. A nie byli to ludzie słabi. Przeszli całe piekło okupacji niemieckiej, nie opuszczając na chwilę szeregów walczących, nie dając się złamać ani grozie codziennych rozstrzeliwań, ani też nastrojom beznadziejności, jakie ogarniały nieraz nasz kraj w czasie triumfów Hitlera. Byli to ludzie silni i wierzący w ostateczne zwycięstwo. Czytaj dalej →

Zygmunt Zaremba: Kazimierz Pużak. Szkic życiorysu [1950]

Wstępując do Organizacji PPS, Pużak zgłasza się natychmiast na wyjazd do zaboru rosyjskiego i pod pseudonimami „Popielec” i „Siciński” kilkakrotnie przekracza nielegalnie granice zaborów i spełnia różnorakie misje organizacyjne. Musiał wykazać przy tym cały swój talent organizatorski, gdy w roku 1907 został powołany na członka Centralnego Wydziału Organizacyjnego PPS, kierującego siecią partyjną na terenie Kongresówki i dużych połaci Ukrainy i Rosji, gdzie rozsiane były wówczas różne ośrodki PPS. Był to już okres reakcji, prowokacji i masowych aresztowań. W okresie 1908-1911 roku Pużak pozostawał w pracach organizacyjnych jako jedyny członek Wydziału Organizacyjnego. Wiąże się wówczas z Wydziałem Bojowym PPS. Partia przeżywa tragedię prowokacyjną Tarantowicza – „Albina”. Zapada wyrok zgładzenia prowokatora. Pużak nie cofa się przed spełnieniem tego ciężkiego obowiązku. Odnaleziony w Rzymie kosz z trupem prowokatora i zakończone niczym śledztwo zainteresowanych władz oraz dociekań prasy świadczyły, że ciężka misja ukarania zdrajcy, uniemożliwienia mu dalszego szkodzenia, została wykonana. Czytaj dalej →

„Robotnik Śląski”: Henryk Sienkiewicz w roli Zagłoby [1906]

Pan na Oblęgorku, liwerant wody mocno przeczyszczającej „Ursus” i równie przeczyszczających romansów, zabawił się na stare lata w polityka w stylu Zagłoby. Pan Sienkiewicz wezwał w dziennikach warszawskich „rodaków”, aby składali datki na robotników „narodowych”, chcących podczas strajków pracować, a terroryzowanych przez socjalistów. Pan Sienkiewicz złożył pierwszy na ten cel sto rubli – w imię „wolności pracy”. Szlachecki pisarz, sypiący w swoich powieściach tuzinami morałów, okazał swoim najnowszym występem, jak obcą mu jest etyka robotnicza i jak nieskończenie mało ma zrozumienia dla bohaterskich walk proletariatu w zaborze rosyjskim. Robotnicy strajkujący giną od kul żołdackich i robotnicy zmuszają strajkiem rząd carski do ustępstw politycznych i narodowych, a szlachcic Sienkiewicz patrzy bezmyślnie na tę tytaniczną walkę i w walczącej armii robotniczej widzi tylko czerń, po której karkach chciałby się przejechać, jak niegdyś Skrzetuski, a którą lży i opluwa, jak Zagłoba. Czytaj dalej →

Paweł Rogalski: Obergefreiter Hans Gabler

Zapytał mnie, czy jestem partyzantem. Odpowiedziałem nieufnie, że jestem Polakiem. On znów: czy jestem partyzantem – ja że jestem Polakiem – i tak w kółko. No i w końcu wyjaśnił, że nie mówi: Banditen, tylko Partisanen, bo bandyci to jesteście nie wy, Polacy, ale my, a prawdziwymi bandytami są ci z Szucha (używał oczywiście niemieckich nazw ulic). To nie jest praca dla ciebie i nie dla twoich kolegów – mówił dalej. Ty będziesz pracował rąbiąc drzewo na opał dla samochodów (brakowało Niemcom benzyny, więc używali jako paliwa gazu produkowanego przez spalanie drewna w specjalnych piecach umieszczonych za szoferkami ciężarówek). Zapytał, czy nie jesteśmy głodni. Odpowiedziałem, że owszem, od dwóch tygodni żywiliśmy się tylko tym, co znaleźliśmy w opuszczonych ogródkach. Wysłał zatem podwładnego, jeńca-Rosjanina Aleksa do oficerskiej kantyny po zupę, a później zadbał o mleko i czekoladę dla dzieci. Doradził, żebyśmy sprowadzili tu rodziny, bo w takich czasach lepiej być razem. Powiedzieliśmy, że się ukrywają, więc za naszą zgodą zorganizował ich „nakrycie” przez jego ludzi. Odbyło się ono dla niepoznaki z całym hitlerowskim sztafażem: wrzaskami, strzałami (w powietrze jednak tylko) itp. Jakież było zdziwienie naszych kobiet, gdy w pewnym momencie zobaczyły mnie stojącego pod rękę z podoficerem niemieckim. Czytaj dalej →

Cezary Miżejewski: Książka o Stanisławie Dubois

Pod koniec ubiegłego roku nakładem wydawnictwa „Kto jest Kim” ukazała się publikacja Przemysława Prekiela „Stanisław Dubois (1901-1942)”. To w zasadzie pierwsza po 1990 roku próba przybliżenia biografii tego zasłużonego i często niedocenianego socjalisty. Trudne to przedsięwzięcie, bowiem Dubois w okresie PRL, a nawet już na etapie tworzenia PPR, został wykorzystany w działaniach propagandowych jako „jednolitofrontowy socjalista” – czytaj: socjalista wzywający do jednolitego frontu z komunistami. Niestety nie mógł się bronić, bowiem 21 sierpnia 1941 został rozstrzelany w Auschwitz. Jak napisał później Adam Ciołkosz, „Nieboszczycy są o tyle wygodni, że cokolwiek o nich się powie i napisze – nie mogą zgłosić sprostowania”. Jak byłoby po wojnie, nie wiemy. Wiemy natomiast – jak pisał Ciołkosz – że gdy Marchlewski i Dzierżyński, z którymi stawiano go w jednym rzędzie, szli w 1920 na Warszawę, Dubois bronił jej z karabinem w ręku. Czytaj dalej →

Stanisław Posner: W obronie Rzeczypospolitej [1922]

Zamordował nikczemnik, co z tyłu strzelił, co, korzystając z dobrej wiary, ze szlachetności przeciwnika, czai się jak zbir i zza pleców ministra bije w pierwszego obywatela Rzeczypospolitej. Chełpili się dawniej w tym kraju konserwatywni i katoliccy dziejopisarze, że w Polsce królobójców nie było; że to rosyjski tylko wynalazek, że to wynalazek chłopa moskiewskiego, skutego w kajdanach niewoli wielowiekowej. Ale w Polsce odrodzonej reakcja zamordowała republikańskiego prezydenta. Znalazł się człowiek z endeckiego obozu, który wczoraj, widząc bezbronnego, a tak odważnego, tak bezgranicznie odważnego prezydenta Narutowicza, nie zawahał się ugodzić w niego... Czytaj dalej →

Leon Wasilewski: Bolesław Limanowski na zjeździe paryskim 1892 roku [1935]

Skoro jednak padło hasło połączenia wszystkich polskich sił socjalistycznych, trzeba było zapomnieć o dawnych urazach i pretensjach. Udano się więc i do Limanowskiego w listopadzie 1892 roku, na czas krótki przed rozpoczęciem zjazdu, który miał to połączenie zrealizować. Dwaj delegaci, przybyli z kraju, zaprosili Limanowskiego na zjazd, wyjaśniając mu jego cele. Cele te powitał z sympatią, ale miał pewne zastrzeżenia. Przede wszystkim oświadczył, że nikogo, prócz samego siebie, nie może na zjeździe reprezentować. Złożyło się bowiem tak, że paryska Gmina Narodowo-Socjalistyczna, do której w ciągu trzyletniego pobytu w Paryżu należał, rozpadła się „raczej z osobistych, niż z zasadniczych powodów” na dwa nieprzyjazne obozy. Nie chcąc uczestniczyć w tej waśni, Limanowski odosobnił się i stał na uboczu, jak pisze w swoich wspomnieniach. Drugie zastrzeżenie było poważniejsze. „Wiecie, towarzysze” – mówił – „o naszych sporach i zatargach przekonaniowych, a, sądząc z pism, w większości krajowej mam przeważnie przeciwników. Zakłóciłbym więc tylko na waszym zjeździe tak potrzebną zgodność, ażebyście mogli wasz zamiar doprowadzić do skutku...”. W końcu stanęło na tym, że Limanowski w każdym razie na pierwsze posiedzenie zjazdu przyjdzie. I jakież było jego zdziwienie, kiedy zjazd, w którym uczestniczyli najwięksi jego przeciwnicy (do nich zaliczał przede wszystkim Stanisława Mendelsona), obrał go na swego przewodniczącego, później zaś uchwalił program, pod którym i on mógł się bez zastrzeżeń podpisać. W ten sposób najstarszy z socjalistów polskich stanął u kolebki Polskiej Partii Socjalistycznej, której odtąd pozostał do ostatniego tchnienia wiernym. Czytaj dalej →

Rząd Ludowy – rząd Ignacego Daszyńskiego [1937]

Ale kierownictwo spoczywało w silnych rękach Ignacego Daszyńskiego. Doskonały polityk i zdecydowany mąż stanu rzucił na szalę swój autorytet, przełamał niezdecydowanie i oto 7 listopada rano ukazał się manifest dekretujący powstanie Republiki Ludowej i szereg praw zasadniczych dla robotników i chłopów, jednocześnie w specjalnej odezwie Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej – taką bowiem nazwę przyjął rząd Ignacego Daszyńskiego – mianował komendantem naczelnym wszystkich wojsk polskich pułkownika Edwarda Rydza-Śmigłego. Rozpoczęła się wielka praca budowania Republiki pod względem administracyjnym i wojskowym. Manifest Rządu Ludowego stał się zapowiedzią Polski nowej, Polski robotników i chłopów. Wszystkie knowania, zmierzające do zachowania jakiejś monarchii czy rządów szlachecko-fabrykanckich, zostały przekreślone. Powszechne prawo wyborcze stało się fundamentem odrodzonego państwa. 8-godzinny dzień pracy i ustawodawstwo socjalne przyniósł Manifest jako niezniszczalną zdobycz mas pracujących. I wszystko to, związało się raz na zawsze z imieniem Ignacego Daszyńskiego, wieńcząc tą chwilą triumfu niezmordowaną Jego pracę dla sprawy robotniczej, dla sprawy wolności. Czytaj dalej →

← Starsze teksty
↑ Wróć na górę