Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Samorządność robotnicza

Cezary Miżejewski: Izba Samorządowa zamiast Senatu [1989]

"PPS-Rewolucja Demokratyczna proponuje utworzenie Izby Samorządowej jako drugiej izby w parlamencie. Dlaczego właśnie w takim charakterze? 1. Będzie to przejaw bezpośredniej podmiotowości politycznej pracowników. Powstałby w ten sposób niezależny nurt przedstawicielstwa pracowniczego, nie korzystający z pośrednictwa systemu partyjnego. 2. Służy to integrowaniu środowiska, wyrażaniu i reprezentowaniu w szerszej, ogólnopolskiej skali interesów, opinii i stanowisk samorządów (a więc załóg) w istotnych dla przedsiębiorstw i gospodarki sprawach. Izba scalałaby ich dążenia i postulaty oraz wytwarzała ogólnopracowniczy punkt widzenia na politykę społeczno-gospodarczą. 3. Wszystkie poprzednie sprawy można oczywiście załatwiać poza parlamentem, oprócz jednej – decydowania. Tworzenie ciała, które będzie miało możliwość tylko „opiniowania” i „wysuwania dezyderatów”, nie rozwiązuje problemu. Załogi nadal będą bezsilne, jeżeli nie wyposaży się ich w prawo decydowania o gospodarce. Jeżeli tego nie będzie na terenie poszczególnych przedsiębiorstw, nadal będą wybuchać konflikty zastępcze." Czytaj dalej →

Jerzy Karon (Kołakowski): O małe komórki organizacyjne. Problem wielostopniowego federalizmu [1935-1943]

Dotychczasowa struktura spółdzielni jest odpowiednia tylko dla organizacji bardzo małych i nie zabezpiecza jednostki ludzkiej w dużych instytucjach przed „zagubieniem się w masie”. Toteż w wielkich spółdzielniach jednostka ludzka zatraca się w masie członkowskiej i nie znajduje ani warunków, ani bodźców do czynnej postawy w życiu organizacyjnym. W wielkich spółdzielniach działają prawa psychologii tłumu. Manifestowanie się indywidualne jest w nich łatwe tylko dla jednostek nieprzeciętnych, względnie dla osób o takich cechach, jakie bywają właściwe przywódcom ruchów masowych. Trzeba zaznaczyć, że cechy te niekoniecznie muszą przedstawiać obiektywny walor pozytywu społecznego. Natomiast przeciętny „szary człowiek” (używając modnej dziś terminologii) ginie w tym tłumie. Czuje się nic nie znaczącą cząstką bezosobowej masy. Nie widzi dla siebie możliwości skutecznego oddziaływania w takim wielkim zbiorowisku. Nie ma ani odwagi, ani umiejętności do wystąpień przed liczniejszym audytorium. I wszystko to usposabia go do bierności. Środków zaradczych przeciw takiemu stanowi rzeczy, który pozbawia spółdzielnie ich wewnętrznych sił żywotnych i walorów społecznych i czyni fikcję z ich formalnej demokracji, szukać trzeba w takim rozwiązaniu organizacyjnym, które zapewni przeciętnemu członkowi warunki do ugruntowania się w nim pełnej świadomości, że jego czynna postawa w życiu organizacyjnym spółdzielni może mieć istotny wpływ na to życie. Świadomość ta musi wynikać z takiego układu stosunków organizacyjnych między członkami, w których „szary człowiek” miałby warunki, zdolność, śmiałość oraz zachętę ze strony otoczenia do świadomych i kompetentnych wystąpień organizacyjnych. Czytaj dalej →

„Równość”: Komuna Paryska [1880]

Wśród wielkich wypadków drugiej połowy bieżącego stulecia, wśród krwawych wojen zaborczych i powstań całych ludów, dopominających się z bronią w ręku o swą niepodległość, zarysowuje się odmiennego charakteru walka – Komuna Paryska. Ponad Sadową i Gravelotte wznosi się ona wysoko nowością swej idei, szlachetnością i wielkością swych bohaterów. Na sztandarze jej wypisane nowe hasło, a krwawy dramat rozgrywający się na polu tej walki wystawia nowe, historyczne role na scenę. Nie o zaokrąglenie granic państwowych tu chodzi, nie czcza zmiana formy rządu lub jednej panującej dynastii na drugą, lecz pragnienie istotnej swobody, lecz chęć wydobycia się spod szponów drapieżnego ptaka, burżuazyjnego państwa – na swobodę, rzuca dwieście tysięcy ludu paryskiego do fatalnej walki z Thiersem i robi proletariat paryski panem pozycji w przeciągu siedemdziesięciu dwóch dni z rzędu. Czytaj dalej →

Wiesław Wohnout: Polskie państwo kapitalistyczne [1931]

Pytanie, jakie w roku 1918 stanęło przed nami i przed całą Europą Środkową, brzmiało: dyktatura czy demokracja? Odpowiedzieliśmy na nie, wraz z socjalną demokracją Niemiec, Austrii itd.: demokracja. Tu rozeszły się nasze drogi z triumfującą rewolucją rosyjską. Decyzja była słuszna. Błąd tkwił gdzie indziej. Biorąc na siebie i ponosząc wszystkie skutki raz powziętego postanowienia wytrwania przy demokratycznych urządzeniach państwowych, nie pogłębiliśmy tego pojęcia, tolerowaliśmy, puszczaliśmy mimo uszu, lekceważyliśmy, objawy powolnego, lecz systematycznego narastania fali reakcyjnej, zamiast je bezlitośnie w imię prawdziwej demokracji zdusić w poczwarczej formie. Za złudny i dotykający zaledwie powierzchni życia miraż formalnej demokracji politycznej, który się stał udziałem klasy pracującej, oddaliśmy klasom posiadającym bez reszty całkowity wpływ na życie gospodarcze. Nie usiłowaliśmy, wówczas kiedy to było możliwe, nie przykładaliśmy znaczenia do zdemokratyzowania urzędów i armii, nie zdołaliśmy w przemyśle ani w części ograniczyć omnipotencji kapitalisty przez wprowadzenie bodaj rad załogowych... Czytaj dalej →

Jan Wolski: Spółdzielnia pracy. Jej istota, cele, zalety, właściwości organizacyjne i miejsce w rodzinie spółdzielczej [1947]

Spółdzielnia pracy istnieje po to, aby zatrudniała swoich członków w sposób najkorzystniejszy dla nich i dla społeczeństwa, czyli dla swych klientów-użytkowników. Członkowie-pracownicy liczą w spółdzielni pracy na następujące dla siebie korzyści: 1) Spółdzielnia jako własna ich instytucja nie będzie ich wyzyskiwać, może więc zapewnić im lepsze warunki materialne niż każdy inny obcy dla swych najmitów-pracowników zarobkodawca, 2) Pracownicy nie będą w spółdzielni pracy doznawali poniżenia, jakie odczuwa każdy najmita, zależny jednostronnie i osobiście od swego zarobkodawcy, 3) Praca ich nie będzie narażona w spółdzielni pracy na jej znieprawienie bez ich zgody, ponieważ będą oni sami swoją samorządną pracę podejmować i sami będą za nią odpowiedzialni; natomiast gdzie indziej musieliby oni jako najemnicy wykonywać posłusznie, bez prawa do oporu, wszystkie nakazane im przez zarobkodawcę czynności, niekiedy nawet takie, które mogłyby się nie godzić z poczuciem obywatelskim pracownika. Czytaj dalej →

Radykalni i szaleni – rozmowa z Cezarym Miżejewskim

To zaczęło się zaostrzać w roku 1987, gdy ruszyła dyskusja „co dalej?”. Wtedy pojawiły się dokumenty, które nas zaniepokoiły, choćby „Tezy o sytuacji gospodarczej Tymczasowej Rady NSZZ »Solidarność«”. Eksperci solidarnościowi podpowiadali, że antidotum na istniejącą sytuację jest wolny rynek, prywatyzacja... Pojawił się też w piśmie „Wola”, związanym z Regionem Mazowsze, znamienny artykuł Tomasza Litwina. Pod tym pseudonimem krył się Michał Boni. Tekst zatytułowany był „Solidarność znaczy reforma”. Teza brzmiała: „Solidarność zamiast sprawami związkowymi powinna zająć się reformą gospodarczą”. Odpowiedzieliśmy dużym artykułem: „Solidarność znaczy obrona praw pracowniczych”, który w środowisku wzbudził znaczne spory. To pokazywało, że budowa jednego bloku, „Polskiej Partii »Solidarność«”, jest niemożliwa. Gdy okazało się, że nie ma jednego, wspólnego celu, że idziemy w różne strony, stwierdziliśmy, że trzeba stworzyć własną formację polityczną. Naturalnie myśleliśmy o PPS, ponieważ ona była nam najbliższa. Czytaj dalej →

Józef Zieliński: Z ruchu robotniczego we Francji [1903]

Z równym też zapałem, z niebywałą wytrwałością szerzą ideę strajku powszechnego. Od lat przeszło dziesięciu idea ta toruje sobie drogę we Francji i dziś setki tysięcy robotników uważają tę broń za najskuteczniejszą, niemal jedyną dla wyzwolenia proletariatu. Nie ma obecnie miasta, nie ma prawie gminy, gdzie by nie znano i nie broniono kwestii strajku powszechnego, tyle już bowiem odczytów urządzono, tyle tysięcy broszur i odezw rozpowszechniono. Zaledwie nieznaczna część syndykatów – kilkadziesiąt na 8680 – dała się wciągnąć do politycznych tzw. ministerialnych organizacji socjalistycznych, znakomita zaś ich większość pozostała wierną rewolucyjnemu sztandarowi, na którym zdała widnieje napis: Vive la grève générale. Widząc jak idea ta coraz więcej zyskuje zwolenników nawet zagranicą, jak zdolną jest zelektryzować masy, a śmiertelnym strachem przejąć burżuazję, propagują dziś ją francuskie organizacje robotnicze z gorętszą jeszcze wiarą, z większą energią. Nie tyle myślą używać tej broni dla zdobycia jakiegoś prawa, ile dla ostatecznego obalenia dzisiejszego ustroju; nie uważają jej za środek pokojowy, lecz za prolog rewolucji społecznej; nie sądzą, ażeby godzina jej wybiła lada chwila, ale wiedzą, że tysiączne wypadki mogą ją przyśpieszyć. Nie łudzą się, ażeby proletariat był już gotów, zachowują jednak w pamięci prawdę historyczną, że zawsze mniejszość przebojem toruje ścieżki postępu i wolności. Czytaj dalej →

Stanisław Mendelson: Zasadnicza myśl polityczna Komuny Paryskiej [1903]

Nie ulega wątpliwości, że federacja gmin wyzwolonych zmieniłaby z gruntu stosunek jednostki i grup społecznych do państwa, zamieniłaby z czasem istniejące dziś państwo w „kategorię historyczną”, ale w 1871 roku Komuna, walcząc o uzyskanie samowładztwa terytorialnego od istniejącego państwa, tylko na bezdroża wejść musiała, gdy uważała się niezawisłą od rządu centralnego w Wersalu. Póki szło o walkę Paryża „samodzielnego”, Paryż musiał pozostać izolowanym i Paryż musiał zostać pobitym – tylko jako chorąży ogólnokrajowej rewolucji Paryż mógł zwyciężyć. Wielkie zagadnienie decentralizacji politycznej, postawione przez Komunę, jest zadaniem najbliższej przyszłości. Społeczeństwa, dążące do swobody, nie mogą dziś zadowolić się ani urządzeniami reprezentacyjnymi, ani nawet formą republikańską. Życie społeczne stało się tak złożonym, iż parlamentaryzm dawniejszy nie wystarcza. Niedomagania parlamentaryzmu, dziś wyzyskiwane bądź przez reakcję, bądź przez bezcelową demagogię, wynikają właśnie z tego, że system reprezentacyjny, który dawniej mógł być gwarancją dla swobody i dla rzetelnego kierownictwa sprawami kraju, przestał nim być wobec tylu zmian, które wstrząsnęły organizmem społecznym. System reprezentacyjny nie daje dziś ani kontroli nad administracją, ani też swobody jednostce wobec wzrastającej potęgi państwowej. Decentralizacja staje się zatem koniecznością; powołanie obywateli do zarządu krajowego jest jedynym punktem wyjścia, by uniknąć najazdu biurokracyjnego. Samorząd wszak, by być skutecznym, by gwarantować swobodę, musi być niezależnym. Jakim więc będzie stosunek tego samorządu miejscowego do centralnego ciała zarządu? Jedno wszakże nie ulega wątpliwości, że tylko demokracja może dać rozwiązanie tego ciężkiego i zawikłanego zadania, demokracja nie w znaczeniu dyktatury powołanych lub wybranych przedstawicieli ludowych, ale demokracja pojęta jako świadomy samorząd polityczny i administracyjny. Czytaj dalej →

Marian Rapacki: Program gospodarczy spółdzielczości spożywców [1936]

Przesilenie, które przechodzimy, jest przesileniem nie koniunkturalnym, które częstokroć w ustroju kapitalistycznym występowało, ale przesileniem samej struktury, samych zasad ustroju kapitalistycznego. Skoro to stwierdzimy, to staje się jasnym zupełnie, że tylko zmiana podstaw istniejącego ustroju, tylko usunięcie przyczyn, usunięcie źródła zła może wpłynąć na zmianę stosunków, może spowodować usunięcie tych niedomagań, które pomimo chwilowych niewielkich wahań muszą z roku na rok, z pięciolecia na pięciolecie się pogarszać. I dlatego też podstawową ideą każdego programu gospodarczego, opartego na realnych przesłankach, musi być zmiana podstaw ustroju, przebudowa ustroju społeczno-gospodarczego. Czytaj dalej →

Zofia Daszyńska-Golińska: Nowe prądy w ustawodawstwie robotniczym [1924]

Pod wpływem doświadczeń poczynionych w bolszewickiej Rosji teorie socjalizacji skrystalizowały się, okrzepły i przeszły w zorganizowane dążenia, wyrażając się nawet w odnośnym ustawodawstwie. I pomimo pozornej odmienności organizacji robotniczych trade-unioniści w Anglii, a syndykalizm we Francji podobnymi kroczą drogami. Teoretycy w Niemczech i w Austrii niewiele różnią się od zasad, na których oparł się ruch angielskiego socjalizmu korporacyjnego (Guildsocialism) lub francuskiego syndykalizmu. Spróbujmy je uogólnić, zastrzegając się, że chodzi tylko o ramy i zasady ruchu, w myśl których powstają ustawy o socjalizacji. Państwo usunięte zostaje na plan drugi. Demokracja zachodnia, która zawdzięcza samopomocy swoją obecną potęgę, za długo walczyła przeciw państwu, aby dopuścić myśl o utracie wolności, nawet na korzyść państwa ludowego i dyktatury proletariatu. Zresztą obawa biurokratycznych rządów, zrozumienie istoty produkcji współczesnej, która opierać się musi na szybkim działaniu, ryzykować, ulegać zmianom i przekształceniom poucza demokrację, że nie tędy droga. Czytaj dalej →

Ludwik Lizak: O socjalizacji kopalń [1920]

Jeżeli w tej dziedzinie poczynimy postępy, jeżeli się powiedzie społeczne zarządzanie węglem, to odejmiemy kapitalizmowi jego najważniejszą ekonomiczną warownię i pozyskamy wpływ na znaczną część społeczeństwa, przez to, iż przyjmiemy na rzecz społeczeństwa węgiel, żelazo i część ciężkiego przemysłu, przez co godzimy nie tylko w potęgę kapitału przemysłowego, ale i w kapitał bankowy. Wszystkie inne rodzaje przemysłu zależne są od węglowego i żelaznego i, uspołeczniając te gałęzie przemysłu, czynimy zależnymi od zorganizowanego społeczeństwa wszystkie inne jego gałęzie. To są dziedziny wytwórczości, które nadają się do socjalizacji, i z praktycznego punktu widzenia należy się zastanowić nad tym, gdzie mamy rozpocząć i w jaki sposób mamy przeprowadzić uspołecznienie. Zdaje się, że należy rozpocząć od wywłaszczenia, tj. od odebrania tego, co jest w rękach prywatnych własności, z rąk kapitału, i oddać w ręce tego, który na tym polu pracuje. Czytaj dalej →

Zygmunt Zaremba: Demokracja społeczna [1944]

Rok 1918 był w większości państw ukoronowaniem zwycięskich dążeń do całkowitej demokratyzacji życia politycznego. Tym samym jednak podważył on ten układ społeczno-polityczny, który zrodzony pod sztandarem walki z feudalizmem i okryty frazeologicznymi osłonkami demokracji, istnieć mógł tylko pod warunkiem niedopuszczenia mas do faktycznego sprawowania rządów i kontroli nad rządem. Tym samym rok 1918 otworzył erę „kryzysu demokracji”, doprowadzonego w swej logicznej konsekwencji do form dyktatury faszystowskiej. Konflikt między demokracją i ustrojem kapitalistycznym, który istniał od pierwszych dni triumfu ustroju burżuazyjnego, rozstrzyga się dziś w toku najbardziej dramatycznej wojny światowej, kiedy podstawy starego ustroju zostały w sposób widoczny podważone, a często skruszone. W tych warunkach winna wreszcie nastąpić harmonia między demokracją polityczną a ustrojem społeczno-gospodarczym. Wystąpienie mas ludowych jako siły przewodniej otworzy i zapewni ostatecznie demokracji pole szerokiego rozwoju, zaszczepiając jej metody organizacji zbiorowego życia na wszystkich szczeblach społecznej budowli. Ta demokracja przyszłości, demokracja uniwersalna i wszechobejmująca, zasłuży dopiero na nazwę demokracji społecznej, pozostającej w takim stosunku do demokracji formalnej, jak motyl do swej poczwarki. Czytaj dalej →

dr Teodor Ringelheim: Demokratyzacja przemysłu [1924]

W przedsiębiorstwach nie będących własnością jednego przedsiębiorcy, lecz anonimowych spółek akcyjnych, a więc osób, które ze samym przedsiębiorstwem są bardzo luźnie związane, posiadacz akcji, a więc współwłaściciel przedsiębiorstwa, często nie wie nawet, gdzie się fabryka znajduje, jakie towary wytwarza, a mimo to ma decydujący głos na walnym zgromadzeniu wspólników, a więc udział w zarządzie przedsiębiorstwa i w jego kontroli, udział w wyborach dyrekcji, którego robotnik, związany z przedsiębiorstwem przez długie lata pracy, nie ma. Produkcją kieruje tedy dzisiaj, gdy przeważająca część przedsiębiorstw znajduje się w rękach spółek akcyjnych, chwilowy posiadacz akcji, nabytej na giełdzie, który ustanawia swoich pełnomocników, dyrektorów. Martwy papier, akcja symbolizująca tytuł własności, rządzi w fabryce, podczas gdy robotnik związany z fabryką swoją pracą i całym bytem, jest wszelkiego udziału w zarządzie przedsiębiorstwa pozbawiony: autokracja kapitału zupełnie podobna do autokracji monarchy, który nie troszcząc się o wolę poddanych, mianował według własnego upodobania urzędników tylko sobie odpowiedzialnych. Czytaj dalej →

Kazimierz Zakrzewski: Teoria i praktyka Izb Pracy [1937]

Inaczej wyglądają Izby Pracy w „Założeniach kierunkowych Związków Zawodowych”, uchwalonych na II kongresie Związku Związków Zawodowych (ZZZ) w styczniu 1934 r.; mają one stanowić wyższą, ulepszoną formę klasowych związków zawodowych, posiadającą „rozstrzygający głos w sprawach uprawnień klasy pracującej”. Posiadając pełną niezawisłość – przede wszystkim niezawisłość finansową – i mając powierzoną sobie reprezentację i obronę interesów klasy pracującej, Izby Pracy przyniosłyby osiągnięcie dalszego etapu w syndykalizacji Polski i w wyzwoleniu społecznym proletariatu w granicach Rzeczypospolitej. Czytaj dalej →

Leszek Nowak: Nauki rewolucji węgierskiej [1983]

Nie wolno nam unikać trudnych pytań, jeśli naprawdę chcemy się uczyć z historii. Toteż spytajmy wprost: dlaczego skala oporu mas robotniczych w Polsce – z całym szacunkiem dla tych, co bohatersko bronili hal fabrycznych i kopalń przed kohortami ZOMO-wców – była po rozprawie władz z „Solidarnością” znacznie słabsza niż na Węgrzech? I to mimo tego, że nie było przecież bombardowania Warszawy, że nie strzelano na ulicach nawet, że w ogóle broń używana była, trzeba to przecież stwierdzić, rzadko i powściągliwie, jeśli porównać to z kontrrewolucją radziecką na Węgrzech. Przypuszczać można, że gdyby stan wojenny wprowadzono w Polsce w grudniu 1980, może jeszcze w marcu 1981, odpowiedź mas polskich byłaby nie gorsza od węgierskich. Cóż więc takiego stało się w ciągu tego roku, że w grudniu 1981 masy nie wystąpiły już w obronie „Solidarności” tak zdecydowanie, jak gotowe to były uczynić rok wcześniej, czy może jeszcze nawet w marcu tego roku? Czytaj dalej →

Wiktor Alter: Gdy socjaliści dojdą do władzy – Część gospodarcza [1934]

Powiększenie produkcji? Ależ tego potrafi doskonale dokonać ustrój kapitalistyczny, o ile jest zapotrzebowanie na tę produkcję. Więc gdyby rząd socjalistyczny gospodarował nie gorzej lub nie o wiele gorzej niż dotychczasowy ustrój, to by w krótkim czasie mógł znacznie podnieść produkcję. Technokraci obliczyli, że już przy dzisiejszym stanie sił wytwórczych możliwe jest przy racjonalnej organizacji produkcji zapewnić każdej jednostce za cztery godziny pracy dziennie zarobek umożliwiający nie tylko dobrobyt, ale nawet pewien zbytek. Lecz ustrój kapitalistyczny nie jest w stanie nie tylko podnieść poziomu dobrobytu, ale nawet utrzymać go na poziomie powiedzmy przedkryzysowym. A to dlatego, że choć potrafi produkować, ale nie potrafi zorganizować podziału wyprodukowanych dóbr. Czytaj dalej →

Jan Wolski: Tereny do zastosowania spółdzielczości pracy w Polsce [1937]

Dotychczasowe niepowodzenia podejmowanych niewłaściwie prób kooperatyzacji chałupników nie powinny nas zniechęcać. Wiemy bowiem, w czym tkwi przyczyna tych niepowodzeń. Lecz dalsze próby należy podejmować w sposób właściwy. A mianowicie – jednocześnie ze spółdzielczym organizowaniem chałupników trzeba organizować masowy popyt na ich produkcję, i oba te rodzaje organizacji ściśle ze sobą łączyć do współpracy we wspólnym ich interesie. Jest to jedyna droga, która może doprowadzić do likwidacji chałupnictwa. I jakkolwiek na tej drodze potrzebne jest współdziałanie dwóch czynników, jednak główna rola, jeśli idzie o pracę przygotowawczo-organizacyjną, powinna tu przypaść czynnikowi bardziej zainteresowanemu, a więc chałupnikom, zrzeszającym się w spółdzielniach pracy. Czytaj dalej →

Aleksander Matejko: Wolszczyzna [1971]

Wolszczyzna nie mieściła się w tym, co utarte, nie była bliska ani ludowemu katolicyzmowi, ani ufrazesowionemu marksizmowi. Wolski, ten dziewiętnastowieczny ideolog z niedzisiejszym poczuciem honoru, zarówno ich śmieszył, jak i zawstydzał. Nie ubiegał się o dobra materialne dla siebie samego, nie chodziło mu o awans – czego więc w końcu chce? Koneksje Wolskiego z anarchizmem musiały dodatkowo razić „porządnych” ludzi, którzy nie wyobrażają sobie życia społecznego bez policjanta czy milicjanta, byleby tylko ktoś pilnował ich spokoju i dobytku. Wolski popełnił rzecz w Polsce najstraszniejszą, wręcz towarzysko niedopuszczalną: pozostał sobą, żywym człowiekiem wśród martwych dusz. I dlatego musiał zejść na społeczny margines, przestać liczyć się zarówno na szczeblu rządzących dygnitarzy, jak i tych, którzy mieliby ochotę im dorównać, ale tymczasem ograniczają się do plotkowania w kawiarniach. Dla Wolskich nie ma miejsca w społeczeństwie z „Wesela” Wyspiańskiego dlatego, bo Wolscy proponują coś nowego, a społeczeństwo „Wesela” jest w swej istocie głęboko konserwatywne, niezależnie od różnic w orientacji ideologicznej i zaangażowaniu politycznym. Łatwiej przejść z katolicyzmu obrzędowego do marksizmu zrytualizowanego, aniżeli dopuścić możliwość faktycznego obalenia tradycyjnego podziału władzy na tych, co ją mają i na tych, którzy jej nigdy mieć nie będą. Czytaj dalej →

Edward Abramowski: Sprawa robotnicza [1892]

Dlatego też hasło niezależnej rzeczypospolitej polskiej – powinno być hasłem wszystkich robotników, którzy sprawę swoją szczerze do serca wzięli. Oprócz tego robotnicy, którzy swą sprawę dobrze poznali i przylgnęli całą duszą do socjalizmu, zrozumiawszy, że celem ich ostatecznym, celem sprawy robotniczej – jest wyzwolenie człowieka od nędzy za pomocą wspólnej własności, zaprowadzenia braterstwa na ziemi, ci robotnicy powinni we wszystkich swoich postępkach być uczciwymi ludźmi, nie popełniać żadnych krzywd i szachrajstw, gdyż inaczej znieważyliby swoją sprawę, która dla nich powinna być święta i niepokalana. Oto jakie są obowiązki każdego uczciwego robotnika. Świadomy robotnik jest dzisiaj apostołem największej i najświętszej sprawy – sprawy ludu pracującego. Robi on teraz to samo, co przed wiekami Chrystus robił: głosi swobodę, braterstwo i szczęście ludzi. Toteż kiedyś ludzkość będzie go czcić i uwielbiać. Czytaj dalej →

Melania Borstein-Łychowska: Izby robotnicze w Austrii [1929]

Zamożność Izb Robotniczych pozwala im na rozwijanie pewnej działalności, niejako przekraczającej właściwe cele robotnicze. Niektóre Izby prowincjonalne, np. Izba w Grazu, utrzymują własnym kosztem, niekiedy zaś wspólnie z gminami, ochrony i żłobki dla dzieci robotniczych, wzorowo urządzone i prowadzone. Prócz tego Izba w Grazu posiada bursę dla studentów synów robotników i pracowników, która za bardzo małą opłatą daje mieszkanie i utrzymanie; udziela innym studentom stypendiów; subwencjonuje stowarzyszenia o celach kulturalnych itd. Izba w Lublanie w nowym swoim gmachu urządza jadłodajnię ludową, w której za cenę własnego kosztu będzie można otrzymywać obiady i kolacje, odpowiednie dla rozmaicie uposażonych sfer pracowniczych. Izba wiedeńska bierze żywy udział we wszelkich poczynaniach mających bliższych lub odleglejszy związek z zagadnieniami zdrowia publicznego. Czytaj dalej →

← Starsze teksty
↑ Wróć na górę