Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Młodzież i dzieci

20 lat Cukunftu [1939]

Po dziś dzień żadna z tych wytycznych nie została zakwestionowana przez doświadczenie. Przeciwnie, wszystkie okazały się żywotne i twórcze. Lat dwadzieścia temu „Cukunft” była jedną z wielu organizacji, prawda – największą, ale nie mogła wtedy oświadczyć tego, do czego ma w tej chwili bezspornie prawo – że jest reprezentantką całej młodzieży żydowskiej, pragnącej innego jutra, jutra pracy i wolności. Tak jak za Bundem stanęła większość żydowskiego ludu, cały lud pracy, tak za Cukunftem kroczy całe młode pokolenie, które walczyć chce o lepsze jutro, a wie, czuje i wierzy, że walczyć można o nie pod hasłami walki o Polskę Socjalistyczną. Czytaj dalej →

Stanisław Bańczyk: Do szkoły [1936]

3 września rozpoczął się rok szkolny. Roztworzyły się bramy szkół, a zewsząd miliony dzieci śpieszą po wiedzę, która jest kluczem do wszystkiego, co nieznane i okryte mgłą. Ale niestety nie wszystkie dzieci znajdują pomieszczenie w szkołach i ciasnych izbach przeznaczonych do nauczania. Brak lokali i brak sił nauczycielskich nie pozwala przeszło milionowi dzieci korzystać z dobrodziejstw nauki i wiedzy. Ten milion małych obywateli przeznaczonych na analfabetów – to przeważnie dzieci chłopskie. Dzieci rwą się i płaczą za szkołą, ale muszą czekać, często kilka lat, aby się dostać do szkoły. Widzimy na wsi dzieci, które w jedenastym roku życia rozpoczynają naukę. Z drugiej strony nauczycielstwo jest przeciążone pracą, gdyż na jedną siłę w wielu razach wypada 100 dzieci, a spotkałem i taką szkołę, gdzie jest 127 dzieci na jedną nauczycielkę, a winno być według ostatnich norm 60 dzieci, a jeszcze dawniej 40. Przy takich warunkach nauczanie na wsi stoi na bardzo niskim poziomie, co w połączeniu z tym milionem dzieci pozbawionych możności uczenia się – stwarza olbrzymią armię analfabetów młodego pokolenia wsi. Czytaj dalej →

Jadwiga Borowiczowa: Nie bijmy dzieci [1927]

Bije się dzieci we wszystkich sferach i dziwną pod tym względem solidarność okazują sfery burżuazyjne i proletariackie. Tylko – być może – dzieci burżuazyjne karze się lżej, a dzieci robotnicze bije się bez litości. Nierzadkie są wypadki uszkodzeń cielesnych i zaburzeń nerwowych. Do sfer burżuazyjnych przenika już powoli myśl zastąpienia bicia innymi karami. Oczywiście, że sferom tym łatwiej dostosować się do najnowszych metod pedagogiki, bo w wychowaniu dzieci pomaga im cały szereg bon, nauczycielek i wychowawczyń, a i matka ma więcej czasu i spokoju, by dziećmi swoimi zająć się cierpliwie. Gorzej jest w sferach robotniczych, gdzie dzieci jest dużo, czasu i spokoju mało, gdzie zatroskany ojciec i zapracowana matka całą swoją złość na złe warunki życia odbijają nieraz na własnym dziecku. Nie myśli się wtedy nawet o winie czy karze, odbija się tylko własne zdenerwowanie na dziecku, bo ono właśnie nawinęło się pod rękę. Nowoczesna pedagogika zmierza do tego, by zarzucić zupełnie karę bicia, jako nie tylko nie prowadzącą do celu, ale wręcz szkodliwą. Czytaj dalej →

„Siła”: Młodzież robotnicza a związki zawodowe [1937]

Przed klasą robotniczą, a w pierwszym rzędzie przed młodzieżą, jest jeszcze wiele rzeczy do spełniania, i to właśnie w organizacjach zawodowych. Przede wszystkim musimy dążyć do zniesienia klęski bezrobocia i zatrudnienia wszystkiej młodzieży, lecz nie kosztem wyrzucania rodziców z pracy, a przyjmowania na ich miejsce młodzieży jako wydajniejszej i niżej płatnej siły roboczej. Aby dać wszystkim zatrudnienie, musimy walczyć o skrócenie czasu pracy do 6 godzin dziennie przy równoczesnym podwyższeniu zarobków do granic możliwości. Musimy przeprowadzić prawdziwą ochronę pracy młodzieży i dorosłych. Musimy zabezpieczyć młodzieży warunki higieniczne i zdrowotne. Bo chcemy wychować zdrowych moralnie i fizycznie przyszłych pionierów Wolności i Socjalizmu. Czytaj dalej →

Anna Smolikowa: Regulacja urodzin a klasa robotnicza (Robotnicze Towarzystwo Służby Społecznej na posterunku) [1933]

A z tym bezlikiem dzieci co się dzieje? Chowa się to w nędzy, w brudzie, trawiono chorobami, bez opieki, bez czułości, aby pierwszą szkołę życia zaczynać w rynsztoku. Nie ma mowy o staranniejszym wychowaniu, o radości życia; te dzieci ulicy aż nazbyt wcześnie pomnażają kadry prostytucji lub zbrodni. Dla wszystkich wrogów regulacji urodzeń i środków ochronnych przeciw ciąży my, kobiety pracujące i niezamożne, mamy tylko taką odpowiedź: Stwórzcie takie warunki życia, w których każda kobieta mogłaby z radością urodzić i wychować swoje dziecko. Jeśli tego nie potraficie, milczcie! Czytaj dalej →

Eugeniusz Pieńkowski: Wspomnienia „Dziecka ulicy” z lat 1905-1907 [1932]

Byłem wychowany w takich warunkach życia, że nie znałem, co to łzy, ból, głód. Na łzy nie było czasu, na ból nie wolno było narzekać, bo nie było komu się użalić. A jeżeli dokuczał głód, to kładłem się na brzuchu i tak zasypiałem, oczekując powrotu z fabryki matki, która zawsze jakąś kolację ugotowała. W dziewiątym roku mego życia zacząłem chodzić do szkółki prywatnej, która mieściła się w tym samym domu przy ulicy Gubernatorskiej, tylko o dwa piętra niżej. Kiedy zacząłem chodzić do szkoły, już potrafiłem dosyć dobrze czytać i pisać, gdyż uczyła mnie moja matka po ukończeniu pracy w fabryce. Z przyjemnością wtedy i ku udręce stróżów oraz rewirowego wypisywałem na chodnikach: „Niech żyje Polska!” lub „Niech żyje PPS!” itp. Jeżeli jednego dnia zmazali, nazajutrz na nowo mazać musieli. Czytaj dalej →

Przez syndykalizm dla Polski [1939]

Okres 1931-1933 to czas najbardziej wytężonej pracy ideowej. Głoszenie hasła demokracji społecznej przestaje wystarczać Organizacji. Szuka ona dróg wiodących do realizacji tych haseł. Studia nad socjologią i historią ruchów społecznych przekonują dostatecznie, że ruchy polityczne, traktujące zagadnienia gospodarcze pobocznie, nie realizowały nigdy swych postulatów, a akcje ich kończyły się zawsze niepowodzeniami, jeżeli nie bezpośrednio po ich przeprowadzeniu, to w niezamierzonych skutkach, jakie powodowały. W szczegółowych rozważaniach nad charakterem polskiego życia społecznego, gospodarczego i politycznego wynika coraz mocniejsze przekonanie, że – zwłaszcza w Polsce – jedynie syndykalizm daje gwarancje istotnej realizacji sprawiedliwości na wszelkich odcinkach życia zbiorowego. Trzy główne miasta stały się ośrodkami nowej myśli syndykalistycznej: Lwów, Poznań i Warszawa. Niewielki dorobek polski w tej dziedzinie w postaci wypracowań starszych naszych kolegów organizacyjnych – Zakrzewskiego, Wścieklicy i in., szczegółowe przepracowywanie Brzozowskiego i Żeromskiego, oraz studia nad syndykalizmem francuskim, dają podstawę do samodzielnych przemyśleń nad przepracowywaniem szczegółowych problemów składowych ideologii syndykalistycznej. Z ideologii tej wyrasta dążenie do zbratania się z masami, do faktycznego zjednoczenia całego ludu pracy: robotnika, inteligenta i chłopa. Czytaj dalej →

Jerzy Grotowski: Cywilizacja i wolność – nie ma innego socjalizmu [1957]

Żyjemy w kraju szkapy i furmanki panującej na gościńcach. Ilu ludzi w tym kraju na własne oczy oglądało telewizory? Kraj, którego przemysł z grubsza rozbudowany jest przestarzały. To nie znaczy, że przez dwanaście lat nasz trud szedł na marne. Przeciwnie. To znaczy między innymi, że spadek kapitalizmu był fatalny i nie zawsze budowaliśmy dobrze. Jednocześnie należy stwierdzić, że w chwili obecnej jeszcze ciągle temu krajowi bliższy jest wiek XIX aniżeli atomowy. Żyjemy w kraju ciemnych zakamarków, w których gnieździ się biurokracja, kliki, koteria, złodziejstwo, spekulacja, marnotrawstwo, krzywda ludzka, ciemnota, zabobony, rządy plebanii. W kraju, w którym ludzi dręczy zmora, w którym ludzie wzdrygają się, czy nie wyrzucą ich z pracy... dzisiaj, jutro, za miesiąc... W tym kraju młodzież tęskni do cywilizacji, do ludzkiego poziomu życia, do sprawiedliwości, do decydowania o swoich losach, do postępu technicznego. Ta tęsknota pokazuje nam drogę. Cywilizacja i Wolność. Nie ma innego socjalizmu; Karol Marks, Albert Einstein. Czytaj dalej →

Zygmunt Piotrowski: Precz z ministrem oświaty (przemówienie w Sejmowej Komisji Budżetowej) [1925]

Uważamy za podstawę szkolnictwa w Państwie szkołę powszechną, która winna być bezpłatna, obowiązkowa, przystępna dla wszystkich dzieci, o organizacji i typie 7 klas. Każdy obywatel winien przejść i ukończyć taką szkołę, a szkoła średnia powinna być nadbudową i po zniesieniu trzech najniższych obecnych klas przystosowaną do dalszego kształcenia. Mówcy poprzedni atakowali szkołę średnią, jako przeznaczoną dla specjalnych sfer, która wiele kosztuje Skarb i produkuje jedynie „nadmiar inteligencji”. Jesteśmy za udostępnieniem szkoły średniej dla wszystkich, zdolności winny jedynie decydować o możności korzystania ze szkoły. Nie możemy cofać się w rozwoju szkolnictwa i sztucznie zamykać dostęp do szkół średnich, ale będąc za ogólnokształcącymi szkołami średnimi, musimy jak najkategoryczniej zastrzec się i zaprotestować przeciwko obecnemu duchowi, który zapanował w szkole średniej. Duch serwilizmu i biurokratyzmu panoszy się, jest przepaść między wychowawcą a uczniem. Władze tolerują taki stan, że duch w szkole jest obcy naszemu życiu demokratycznemu. Czytaj dalej →

Praca kulturalno-oświatowa Powązkowskiego Koła Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego [1939]

Sekcja Samokształceniowa miała zadanie skupiać tych, którzy byli chętni i chcieli uczyć się w sposób zorganizowany. Gorzej czy lepiej, praca w tej sekcji nie ustawała nigdy. Sekcja Samokształceniowa skupiała w swoim ręku przeszkolenie społeczne i polityczne wszystkich nowo wstępujących do organizacji. Cykl wykładów, przez który obowiązkowo musiał przejść każdy nowy członek, nazywał się „ABC Socjalizmu”. Na czele sekcji stał zarząd obieralny spośród członków, a prowadził ją przeważnie ktoś delegowany przez Towarzystwo Uniwersytetu Robotniczego czy Związek Niezależnej Młodzieży Socjalistycznej. Oprócz tej działalności, mającej charakter stały, organizowano także kursy, co należało do kompetencji Zarządu Koła. Kursy bywały liczne i rozmaite w zależności od wyłaniających się potrzeb. Czytaj dalej →

Jarosław Górski: Estetyk – przyrodnik – czarodziej. Pisarskie powinności Janusza Korczaka

W opowiadaniach i powieściach Korczaka bardzo często odnajdujemy takie marzenia, wyobrażenia, plany, projekty, które później, po pewnej obróbce i przycięciu do potrzeb rzeczywistości, wejdą do jego pism teoretycznych, a także do praktyki wychowawczej „Domu sierot” i „Naszego domu”. Czy są to niewielkie wzmianki i uwagi bohaterów-marzycieli, tak jak w „Dziecku salonu”, „Bankructwie małego Dżeka” czy niezliczonych opowiastkach i humoreskach, czy też jest to całościowy, systematyczny plan przebudowy świata, jak w znakomitej, awangardowej i unikalnej w skali światowej, a niemal zupełnie dziś zapomnianej powieści utopijnej „Szkoła życia”. Często, jak w obu powieściach o Królu Maciusiu, znajdujemy jakby podanie w wątpliwość marzeń samego Korczaka, żywionych przez niego przekonań, nadziei czy planów związanych z oddaniem dzieciom pełni władzy, czy to nad samymi sobą, czy to nad Domem Sierot, czy w końcu nad światem. Wygląda to tak, jakby literatura była dla Starego Doktora czarodziejskim (czy jak kto woli – zgodnym z najlepszymi praktykami wizualizacyjnymi) pierwszym etapem w drodze do działania, w którym musi dojść do jak najdokładniejszego, jak najbardziej plastycznego wyobrażenia sobie tego, co chce się w świecie zmienić, tego, jak się chce tego dokonać oraz tego, jak ma świat wyglądać po przemianie. Czytaj dalej →

Wanda Sztetnerowa, Maria Błaszczykowa: Młodzież robotnicza w Austrii. Ochrona pracy – organizacja urlopów [1928]

Możność zetknięcia się z tym bujnie tętniącym życiem organizacyjnym, ogarniającym nie dziesiątki, jak u nas, lecz tysiące ludzi, krzepiąco działa na nas – pracowników małych i tak bardzo ubogich instytucji polskich. A gdy przy bliższym poznaniu okaże się, że i tamte olbrzymie dziś organizacje wyrosły z małych ośrodków wolą i energią poszczególnych ludzi, którzy realizowali swe myśli wśród piętrzących się trudności, utwierdza się w nas wiara, że kiedyś i z naszych miast znikną tłumy młodzieży bezmyślnie spędzającej wolne od pracy chwile w zaduchu i kurzu ulic i podwórzy, że tłumami radosnej młodzieży zapełnią się doliny Podkarpacia i wybrzeża morskie, że każda bledziutka pochylona nad igłą dziewczyna i każdy chłopiec z hali fabrycznej będą mogli przeżyć swój dwutygodniowy urlop wśród słońca i niefrasobliwej radości. Czytaj dalej →

Polska młodzież socjalno-demokratyczna Uniwersytetu Jagiellońskiego: Niech żyje strajk powszechny! [1905]

Jeśli odczuwacie krzywdę ludu, który swą pracą umożliwia Wam kształcenie się i chodzenie do szkół, zsolidaryzujecie się czynnie z tym ludem w dniu 28 bieżącego miesiąca i przyłączycie się do powszechnego strajku w tym dniu ludowej manifestacji politycznej za reformą wyborczą. Niechaj na jeden dzień zostaną wykłady zawieszone, niech tylko jeden głos rozbrzmiewa z piersi młodzieży, głos domagający się wolności, swobód i praw politycznych dla ludu! W dniu tym powinniśmy wszyscy być na ulicy, na ludowej demonstracji i przekonać masy, że w walce tej my stoimy z nimi, a nie idziemy przeciw nim. Czytaj dalej →

Bolesław Piach: Dzwonnik roczdelski

Tym razem zebranie jest liczniejsze. Biorą w nim udział także kobiety, młodzi chłopcy, dziewczęta. I już nie w alkowie starego Henry’ego wszystko się odbywa, tylko w obszernej izbie pani Winders. Zresztą i tu jest ciasno. John jest wyraźnie wzruszony. Stoi przed zastawionym stołem ze szklanką piwa w ręku i drżącym głosem mówi: – Za chwilę wybije dwunasta godzina. Zacznie się nowy rok, rok 1845. Powiedziałem już wam, cośmy przez te parę tygodni zrobili i jaka czeka nas praca w tym nowym roku. Wypiliśmy zdrowie Karola Howarda, który pierwszy wpadł na pomysł założenia w Rochdale kooperatywy pod nazwą Sklep Pionierów. Dziękowaliście mi za moją pracę, a teraz ja dziękuję wam, że nie zapomnieliście o mnie. Ale jest wśród nas ktoś jeszcze, o kim nie wolno zapomnieć. Ktoś, kto włożył w nasz ruch całe serce i całą pracę małych rąk, na jaką go było stać. Mam na myśli małego tkacza, „dzwonnika roczdelskiego”, Boba Sanderta. Czytaj dalej →

Remigiusz Okraska: Społeczeństwo naprawdę obywatelskie. Związek Młodzieży Wiejskiej RP w latach 1928-1939

Był to w dziejach naszego kraju prawdziwy fenomen. W szczytowym okresie liczył ok. 100 tys. członków. Skupiał najbardziej zaangażowaną w życie publiczne młodzież spoza dużych i średnich miast. Jako jedyna w Polsce tak duża inicjatywa dopracował się własnej, oryginalnej ideologii, nie zapożyczonej z Zachodu lub Wschodu. Jej przedsięwzięcia praktyczne – kulturalne, społeczne, spółdzielcze – można liczyć w tysiącach. A wszystko to zostało dokonane nader skromnymi środkami, na bardzo trudnym terenie zacofanej i biednej wsi polskiej. Czytaj dalej →

Jarosław Górski: Korczak, jakiego znać nie chcemy

Dziś nie chcemy pamiętać, że nożyk do obierania ziemniaków, ścierka i szczotka do klozetu były nie mniej istotnymi emblematami korczakowskiego systemu wychowawczego niż sąd, gazeta czy pełna zrozumienia rozmowa z wychowawcą. Że potłuczone kolana, rozbite nosy i blizny na buziach mogły być świadectwem nie złego, ale dobrego wykonywania obowiązków przez wychowawcę. Że były świadectwem życia, czyli – to może warto powtórzyć – jedynego korczakowskiego środka i celu wychowania. Wyobrażamy sobie Korczaka jako zawsze otoczonego gromadką dzieciaków (jak na jego znanych fotografiach), które zawsze do niego lgnęły, mimo że on sam, z konsekwencją godną zauważenia, pisał o takich, które go nie znosiły, które odliczały dni dzielące je od opuszczenia Domu Sierot. Może warto o tym przypominać? Nie po to, aby Korczaka zrzucać z pomnika, nie po to przecież, żeby dowodzić, że był złym wychowawcą. Ale właśnie po to, aby podkreślić, że dzisiejszy powszechny wizerunek Starego Doktora nie ma nic wspólnego z jego życiem (ani w ogóle z życiem), działaniem, systemem wychowawczym. Warto zapomnieć choć na chwilę o świętym Starym Doktorze, który zginął męczeńską śmiercią, zerknąć w przyżółcone książki Janusza Korczaka i zastanowić się nad tym, jak dzisiejszym dzieciom oszczędzić zarażania śmiercią. Jak dzisiejszym dzieciom, dzisiejszym wychowawcom, dzisiejszym ludziom – pozwolić żyć. Czytaj dalej →

Justyna Budzińska-Tylicka: Otwarcie kursów dla pielęgniarek żłobków fabrycznych [1927]

Doniosłe więc mają znaczenie żłobki fabryczne i dlatego, zanim zdecydują się przemysłowcy i kapitaliści zakładać żłobki pod przymusem prawa, zakłady i przedsiębiorstwa państwowe i miejskie-samorządowe – powinny jak najprędzej organizować żłobki przy swych instytucjach, gdzie pracuje ponad 100 kobiet, i z naszego pierwszego zastępu kursów brać wyszkolone ideowe pielęgniarki, które z zamiłowaniem oddadzą swą wiedzę i swe serce sprawie opieki i ochrony zdrowia niemowląt, a matkom-robotnicom będą służyć radą i doświadczeniem z zakresu higieny. Czytaj dalej →

Krzysztof Wołodźko: Żywe dziedzictwo – Korczak dzisiaj

Pomysł na „Układankę” wydaje się prosty: skonfrontować czasy i postać Korczaka z naszymi realiami. Ale w gruncie rzeczy jest to bardzo śmiałe zamierzenie, wymagające dobrej znajomości idei i praktyk społecznych naszych lewicowych antenatów, a także umiejętności opisania i zdolności do współuczestnictwa w problemach dzisiejszych właśnie z perspektywy „społecznie zaangażowanej”. Mam wrażenie, że projekt się udał – nie ma tu fałszywych nut, rozziewu: zagadnienia, tematy, perspektywy dopełniają się, tworząc czytelną przestrzeń dla refleksji. Punkty odniesienia są jasne – Korczak staje się lepiej zrozumiały, widzenie jego świata – znacznie szersze. Także to, co dotyczy dzisiejszych realiów pokazane jest w żywych barwach, jest autentyczne i gromadzi doświadczenia wielu środowisk i osób angażujących się dziś w budowę społeczeństwa obywatelskiego. Jeśli często – nierzadko nie bez przyczyny – narzekamy, że „lewicowy etos”, dorobek intelektualny kilku pokoleń Polaków, poszedł na marne, to „Układanka” pozwala nam dostrzec, że postawa malkontenta, wiecznego krytykanta to stanowczo za mało. Bo wokół nas powstaje jednak ten inny, lepszy świat, zbudowany z wielu elementów, o których istnieniu często nie wiemy. Czytaj dalej →

Instytut Spraw Społecznych: „Młodzież sięga po pracę” (zakończenie) [1938]

W warunkach obecnych sytuacja młodzieży na rynku pracy jest bardzo trudna. Ogromne bezrobocie panuje w jej szeregach, częściowo w postaci braku pracy wskutek utraty posiadanego poprzednio zajęcia, ale przede wszystkim w postaci coraz bardziej wydłużających się okresów poszukiwania pierwszego zajęcia. Zdobywanie pracy jest stosunkowo łatwiejsze tylko w drobnych przedsiębiorstwach typu rzemieślniczego, będących w najgorszych warunkach, a do przemysłu, do służby publicznej itd. dostaje się młodzież dopiero w starszym wieku i to oczywiście tylko w ograniczonej liczbie. Już w czasie spisu ludności 1931 r. stwierdzono, że wśród młodzieży w wieku 15-17 lat przeszło połowa chłopców i dziewcząt mających już szkołę za sobą nie zaczęła jeszcze normalnie pracować, nie mówiąc o tych, którzy, uzyskawszy pracę, po pewnym czasie ją utracili. Nawet wśród starszej młodzieży osoby czekające jeszcze na pierwszą pracę nie były rzadkimi wyjątkami. Od tego czasu stan zatrudnienia młodzieży uległ dalszemu stosunkowemu zmniejszeniu. Osiągnięcie rzeczywistej poprawy bytu młodzieży, zdobycie dla niej miejsc w dobrym, nowoczesnym, wydajnym aparacie wytwórczym, uzależnione jest od zasadniczej przebudowy życia gospodarczego Polski, a zwłaszcza od przyspieszenia uprzemysłowienia kraju. Czytaj dalej →

Jadwiga Dziubińska: Do walki o oświatę powszechną [1935]

Konstytucja obecna kwestionuje bezpłatność szkolnictwa powszechnego, co uderza przede wszystkim w masy ludowe. Nowy ustrój szkolnictwa krzywdzi najbardziej tych, którzy bronić się nie mogą. Ustrój przewiduje obniżenie poziomu szkolnictwa powszechnego przez wprowadzenie na wieś zamiast 7-klasowej pełnej szkoły powszechnej – szkołę 4-klasową, tzw. pierwszego stopnia, w której dzieci mają przesiedzieć 7 lat, przy czym zdolniejsze zniechęcą się do nauki. Po ukończeniu szkoły pierwszego stopnia młodzież wiejska do żadnej szkoły zawodowej ani gimnazjalnej dostępu nie ma, gdyż tam wymagane jest ukończenie szkoły powszechnej 2 stopnia. Ustrój przewiduje dla dzieci wsi specjalne szkoły zawodowe 2-letnie, np. szkoła niższa zawodowa rolnicza 2-letnia ma przygotowywać ekonomów dla dworów, a żeńska – gospodynie dworskie i księże. Czytaj dalej →

← Starsze tekstyNowsze teksty →
↑ Wróć na górę