Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Wiktor Alter

O antysemityzmie

[1936]

I. Argumenty antysemickie

Są różni antysemici na świecie. Są tacy, co teoretycznie wierzą w słuszność swego światopoglądu, i są inni, co rozumieją doskonale, iż walka przeciwko Żydom jest tylko środkiem dla osiągnięcia innych, ważniejszych celów.

Z tymi ostatnimi rozmowa jest krótka. Dla nich cel uświęca środki. Kwestia żydowska jako taka interesuje ich niewiele. Gotowi są zgodzić się nawet z paradoksem: gdyby Żydów nie było, to antysemici musieliby ich wynaleźć. Ale ci pierwsi, ci antysemici z przekonania, wierzą, że problem żydowski jest dla nich sam przez się niesłychanie ważny. I mają wiele argumentów na uzasadnienie swego stanowiska.

Najuczciwsi z nich powiedzą tak:

„Żydzi są obcym ciałem w społeczeństwie Polski. Są inni niż my, Polacy. Drażnią nas swą obecnością i odmiennością. Nie lubimy ich i nie chcemy, by mieli coś do gadania w Polsce”.

„Nie chcemy” – i basta. Jest to jedyny szczery argument w całej ideologii antysemickiej. Wszystko inne to mniej lub więcej udane rozumowe upozorowanie tej psychologicznej prawdy.

Toteż nie będziemy rozważali tutaj „argumentów” o grzechach i wadach żydowskich. Przecież antysemici jednakowo zwalczają „cnotliwych” Żydów, jak i tych innych. Przecież dyskwalifikuje Żyda w ich oczach nie brak świadectwa moralności, ale przynależność narodowościowa. Więc różnica między dobrymi a złymi Żydami nie jest dla żadnego antysemity istotna. Śmiertelnym grzechem Żydów jest przede wszystkim to, że są – „inni”.

Nie będziemy również zastanawiali się szerzej nad argumentem, że Żydów jest w Polsce „za dużo”. Powiedział kiedyś syjonista Grynbaum, że w Polsce jest o milion Żydów za dużo. To głupstwo zostało z wdzięcznością przez antysemitów podchwycone. Ale czy antysemityzm w Niemczech, gdzie Żydów jest proporcjonalnie dziesięć razy mniej niż w Polsce, utracił przez to swą jadowitość? Czy jakikolwiek antysemita uzależnia swój stosunek do Żydów od mniejszej lub większej ich liczby?

Niewiele więcej wart jest argument, że gdyby usunąć Żydów, to by bezrobotni Polacy mieli pracę. Ten „kryzysowy” argument (zresztą gospodarczo fałszywy) upada wraz z przezwyciężeniem kryzysu, a przecież antysemityzm nie jest obliczony tylko na okres depresji gospodarczej.

Stawia się Żydom zarzut, że opanowali cały handel w Polsce. Przypuśćmy, że to źle. Ale czy jakikolwiek antysemita chciałby, by Żydzi przeszli z handlu, powiedzmy, do przemysłu? Ach, nie, to by było bodaj jeszcze „gorzej”.

Na uboczu zostawimy argument w rodzaju: Żydzi uprawiają mord rytualny, Żydzi chcą opanować cały świat („Protokoły Mędrców Syjonu”), Żydzi są szpiegami wojennymi, uprawiają handel żywym towarem, szerzą pornografię itd. Argumenty te często bywają skuteczne, ale są zbyt nędznym substratem dla rzeczowej dyskusji.

Więc pozostaje jedyny poważny argument: „Żydzi są inni niż my, więc ich nie lubimy i nie chcemy, by mieli coś do gadania w Polsce”.

Twierdzenie: „Żydzi są inni” jest na ogół bezsporne. Istnieją niewątpliwie pewne cechy charakteryzujące członków danej narodowości, a przynajmniej ich większość. Niemcy są inni niż Francuzi, ci znów są inni niż Anglicy itd. Niewątpliwie przeważająca część Żydów jest inna niż nie-Żydzi.

Już nieco gorzej jest z wnioskiem: „więc ich nie lubimy”. Niechęć do „innych” jest na ogół cechą pejoratywną. Wypływa z niej największy szowinizm, który powinien być zwalczany jako zło powszechne. Ale – serce nie sługa. I jeśli p. Jacek twierdzi, że nie znosi p. Joska, to trzeba mu uwierzyć. Tenże Jacek żywi zapewne antypatię nie tylko do Josków, ale również do wielu Wojciechów. Taki brak miłości jest mało chrześcijański, ale ludzki. I niechęć indywidualna do Żydów nie jest jeszcze antysemityzmem. Są tacy, co nie znoszą rudych. Nie stwarza to jeszcze problematu społecznego.

Dopiero teza: „Nie chcemy, by Żydzi mieli coś do gadania w Polsce” – wprowadza nas w dziedzinę polityki. Antysemityzm to nie indywidualna niechęć do Żydów, lecz chęć  wyrządzenia im  krzywdy dlatego, że są Żydami. Dążenie do usunięcia Żydów z kraju albo do ograniczenia ich praw tylko dlatego, że są Żydami, jest wprowadzeniem w życie zasady, że obywatele narodowości lub pochodzenia żydowskiego są obywatelami drugiej kategorii. Antysemityzm jest zjawiskiem przede wszystkim politycznym lub, jeśli kto woli – społecznym.

Ale moment czysto uczuciowy („nie lubimy Żydów”) nie wystarcza dla uzasadnienia politycznego stanowiska. Czy p. Jacek będzie domagał się pozbawienia praw obywatelskich p. Wojciecha tylko dlatego, że go serdecznie nienawidzi? Przecież i Polacy mieszkają nie tylko w Polsce. W samych Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej jest ich 4 miliony, czyli więcej niż Żydów w Polsce. A przecież gdyby rząd amerykański, powodowany niechęcią do Polaków, zastosował tam praktykę antypolską, to by cała Polska zawrzała oburzeniem. I słusznie. Więc i niechęć do Żydów nie może wystarczyć, nawet z punktu widzenia antysemity, dla uzasadnienia polityki antysemickiej. Ale tu przychodzi w sukurs argument następny:

„Polityka antysemicka jest dobra nie dlatego, że krzywdzi Żydów, lecz dlatego, że jest korzystna dla Polaków”.

Więc moment uczuciowy odpada. Na pierwszy plan wysuwa się zagadnienie społeczno-polityczne. I to nie tyle w stosunku do Żydów, co w stosunku do Polaków. Rozważmy ten argument, gdyż prowadzi on nas do samego sedna sprawy.

Że dola olbrzymiej większości Polaków jest dzisiaj zła, to nie ulega wątpliwości. Robotnikom, chłopom, drobnomieszczaństwu – wszystkim dzisiaj źle się wiedzie. Toteż polityka, która może polepszyć ich dolę, musi być uznana za politykę słuszną.

Ale jakaż winna być ta polityka? Antysemita podsuwa triumfująco swą tezę: „Walcząc z Żydami, polepszamy byt Polaków”. I tak twierdząc, obnaża niechcący najsłabszą stronę antysemityzmu: walka z Żydami ma być receptą na dolegliwości społeczne ludności nieżydowskiej. Więc nie zmiana warunków społecznych, powodujących te dolegliwości, tylko prześladowanie Żydów. Więc nie wyzwolenie społeczne – a antysemityzm.

Antysemityzm staje się par excellence problematem aryjskim. Żydzi – jako narodowość – odgrywają tu rolę kozła ofiarnego. Podsuwa się ich jako obiekt, na którym skupić ma się niezadowolenie mas, natomiast pozostawieni w spokoju mają być rzeczywiści winowajcy nędzy ludzkiej.

Antysemityzm staje się w ten sposób dobrym interesem politycznym dla klas posiadających. A gdzie zabiera głos interes, tam milkną logika, uczciwość i sumienie.

Tak więc antysemityzm pierwszej kategorii – co to naprawdę wierzy, że Żydzi są rodem z piekła – sprowadza się w rzeczywistości do antysemityzmu drugiej kategorii, dla którego kwestia żydowska jest narzędziem w walce klasowej ludności nieżydowskiej. Prymitywne sentymenty prostaków, karmione najbardziej fantastycznymi bajkami o Żydach, są sprytnie wykorzystywane przez reakcyjnych polityków, by utrwalić ich władzę nad wyzyskiwanymi masami.

II. Czy emigracja jest rozwiązaniem?

Jak rozwiązać zagadnienie żydowskie w Polsce? Całe morze atramentu należałoby zużyć, by spisać wszystkie proponowane projekty. Rozpatrzymy tu tylko kilka najważniejszych.

Najbardziej radykalną odpowiedzią może się wydać odpowiedź syjonistyczna: niechaj Żydzi wyemigrują do Palestyny i tam stworzą żydowskie państwo.

Gdy przed 40 laty syjoniści wysunęli to hasło, socjaliści żydowscy natychmiast zrozumieli reakcyjną treść tego postulatu. Sprowadzał się do uznania, że Żydzi są gośćmi w krajach, gdzie zamieszkują, że nie powinni i nie mogą czuć się tam pełnoprawnymi obywatelami i że potencjalnie są już dziś obywatelami… Palestyny.

A właśnie takie stanowisko odpowiadało najbardziej antysemitom. I nie jest przypadkiem, że kulturalni antysemici w Polsce, np. książę Radziwiłł i hrabia Rostworowski, podjęli ostatnio ten postulat syjonistyczny w Senacie, rzekomo w zgodzie z interesami ludności żydowskiej, sformułowanymi przez syjonistów. Toteż ci ostatni przerazili się, gdy ujrzeli, jak naprawdę wyglądają ich postulaty w rzeczywistym życiu politycznym Polski.

Charakterystyczny pod tym względem był wypadek, który się przydarzył syjonistycznemu posłowi Sommerszeinowi. Pojechał on do Przytyka wnet po wypadkach, które rozsławiły nazwę tego grodu. Na szosie spotkał rodzinę żydowską z Przytyka, opuszczającą miasteczko wraz z całym swym dobytkiem.

Syjonistyczny poseł ponoć powiedział tej rodzinie: „Dokąd idziecie? Mieszkacie tu na tej ziemi 800 lat i tu musicie się ostać. Wracajcie do domu!”.

Tym razem p. poseł powiedział prawdę. Ale jakże fałszywie musiały w jego własnych uszach brzmieć później jego syjonistyczne deklaracje!

„Tu musicie się ostać” – to jest prawdą dla mas żydowskich w Polsce. Prawdą niezależną nawet od ich woli. Prawdą dyktowaną przez cały rozwój życia politycznego w Polsce.

Ale dlaczego emigracja nie jest w stanie wyprowadzić mas żydowskich z Polski, jak niegdyś Mojżesz wyprowadził je z Egiptu?

To jest zagadnienie rozstrzygające dla losów ludności żydowskiej w Polsce. Sprowadza się ono do pytania: Gdzie leży przyszłość tych mas – w Polsce czy poza Polską?

Rozważmy po kolei różne możliwości emigracyjne.

Więc Palestyna. Według najbardziej optymistycznych przewidywań syjonistów Palestyna nie będzie w stanie wchłonąć nawet naturalnego przyrostu ludności żydowskiej w Polsce. Przyrost ten wynosi około 40 tysięcy osób rocznie. Zaś przeciętna emigracja polskich Żydów do Palestyny jest o wiele mniejsza.

Toteż książę Radziwiłł, zdając sobie sprawę z małej pojemności Palestyny, wysunął szerszą koncepcję: niechaj Żydzi jadą do Palestyny i do innych miejsc, które w drodze rokowań międzynarodowych zostaną im wydzielone. Sprawa emigracji żydowskiej winna stać się sprawą międzynarodową. Wszystkie rządy i… międzynarodowe żydostwo winni łącznie przesiedlić Żydów na jakieś terytorium.

Utopijność tego pomysłu uderza w oczy. Gdyby emigracja mogła rozwiązać kwestię żydowską, to by z pewnością mogła rozwiązać wiele innych zagadnień społecznych. Weźmy dla przykładu Anglię, posiadającą olbrzymie imperium kolonialne oraz stałą armię bezrobotnych, wynoszącą dwa miliony ludzi. Dlaczegóż nie próbowali Anglicy załatwić sprawy swych bezrobotnych drogą przesiedlenia ich do którejś ze swych kolonii? Przecież przeszkód natury politycznej ani finansowej nie było.

Próbowali. Ale szybko zrezygnowali, gdyż trudności okazały się nie do pokonania. Dziewiczych krajów nadających się do kolonizacji białych obecnie już nie ma. Zaś kraje, które przez długie lata stały otworem dla olbrzymiego potoku emigracyjnego (Stany Zjednoczone, Kanada, Ameryka Południowa, Australia, Afryka Południowa), zamknęły ostatnio swe granice przed nowymi emigrantami, gdyż nie są w stanie zatrudnić swej własnej ludności. Kryzys wzmógł w starej Europie tęsknotę emigracyjną. Ale jednocześnie przekreślił wszelkie możliwości masowej emigracji zarówno kontynentalnej, jak i zamorskiej.

A w Polsce? Czyż problem emigracyjny tyczy się tylko Żydów? Czy nie jest on również palący dla ludności wiejskiej polskiej i ukraińskiej, która ongiś dostarczała więcej emigrantów niż Żydzi? Czyż powrót emigracji polskiej z Francji nie jest złem, wobec którego państwo jest bezsilne? Liczba „zbędnych gospodarczo” ludzi w Polsce wynosi ponoć około 9 milionów. Czyż dla tych milionów emigracja nie byłaby radosnym ratunkiem? Czyż rząd, wszelki rząd, nie poczyniłby wysiłków, by tę emigrację umożliwić?

A zresztą był czas, gdy emigracja mogła bez przeszkód kierować się do krajów tak chłonnych jak Stany Zjednoczone. Utworzyły się tam w przeciągu krótkiego czasu wielkie skupiska Polaków, Żydów. Jest tam dzisiaj więcej Żydów niż w Polsce. Czy ten odpływ ludności żydowskiej istotnie przyczynił się do rozwiązania sprawy żydowskiej w Polsce? Bynajmniej!

Z powyższego wynika, że pogląd, iż Żydzi mogą z Polski wyemigrować, jest fikcją, gdyż odciąga uwagę od realnych możliwości rozwiązania tego zagadnienia i od walki o takie rozwiązanie.

Zaznaczmy, dla uniknięcia nieporozumienia, że bynajmniej nie jesteśmy zasadniczymi wrogami emigracji. Przeniesienie się z jednego kraju do innego winno być bezsprzecznym prawem każdego człowieka. W niektórych wypadkach może ono wybawić jednostki lub nawet grupy od nieznośnych warunków bytowania w ich krajach ojczystych. Ale z całą stanowczością należy wystąpić przeciwko szkodliwej iluzji, jakoby emigracja – do Palestyny czy gdzie indziej – była rozwiązaniem zagadnienia mas żydowskich w Polsce.

Masom tym, czy chcą, czy nie chcą, sądzone jest być tu w Polsce, tu pracować, walczyć i umierać! Polska jest ich ojczyzną, choć reakcja polska odmawia im prawa obywatelstwa w tym kraju. To stanowisko reakcji jest wyrazem polityki ucisku narodowościowego, ale nie jest ono w stanie zmienić istotnego stosunku mas żydowskich do kraju, w którym mieszkają.

III. Stronnictwa burżuazyjne a Żydzi

Jeśli rozwiązanie emigracyjne kwestii żydowskiej w Polsce odpada, jeśli masy żydowskie w Polsce pozostają i pozostać muszą, to jak może się ułożyć współpraca tej ludności żydowskiej z otaczającą ją ludnością polską (a na Kresach – ukraińską lub białoruską)?

Na pozór zdawałoby się, że odpowiedź nasuwa się sama przez się: w interesie obu narodowości i całego kraju leży, by współżycie to było jak najbardziej przyjazne, oparte na wzajemnym zrozumieniu i na lojalnej współpracy dla wspólnego dobra.

Powiedzmy od razu: w dzisiejszej Polsce ta prosta, ludzka odpowiedź jest – utopią. W innych artykułach niniejszego zbioru poruszone zostały istotne przyczyny i charakter antysemityzmu w Polsce. Został również stwierdzony fakt, że antysemityzm ogarnia  wszystkie odłamy kapitalistyczne społeczeństwa polskiego. Czy wszystko to jest chwilowe, przemijające, czy też stanowi stałą cechę dzisiejszego życia politycznego w Polsce?

Chciałoby się uważać obecny rozrost antysemityzmu za rzecz przemijającą. Ale nawet największemu optymiście trudno by było w to uwierzyć. Badając rzeczywistość Polski, należy dojść do wprost odmiennych wniosków: antysemityzm jest u nas tak ważną funkcją w walkach społecznych całego społeczeństwa, że póki walki te istnieją, nie ma widoków na znaczny spadek fali antysemickiej, przeciwnie – raczej liczyć się trzeba z jej systematycznym wzrostem.

Innymi słowy: antysemityzm jest u nas tarczą ustroju kapitalistycznego. Póki istnieje  kapitalizm, będzie istniał i kwitł antysemityzm.

I odwrotnie:  Zwalczyć antysemityzm można tylko i wyłącznie przez obalenie ustroju  kapitalistycznego.

Nacjonalizm, zarówno polski, jak i żydowski, kwestionuje powyższe stanowisko. Twierdzi, że nienawiść narodowościowa – a w szczególności antysemityzm – jest czymś wiecznym. Że nie jest to funkcja społeczna, zależna od konkretnych warunków społecznych, lecz właściwość przyrodzona, która objawiać się będzie przy wszelkich ustrojach. Gdyby nacjonalizm miał rację, sprawa żydowska w Polsce byłaby beznadziejna. Walki narodowościowe, ruch narodowościowy, gwałty wobec słabszych – wzmagałyby się stale i demoralizowałyby do cna zarówno większość, jak i mniejszość ludności.

Całe szczęście, że nacjonaliści racji nie mają.

Wystarczy dla sprawdzenia tej tezy porównać sytuację na zachód i na wschód od Polski. Na zachodzie hitleryzm używa wszelkich środków dla zachowania władzy klas kapitalistycznych. I wśród tych środków antysemityzm zajmuje jedno z miejsc najpoważniejszych. Na wschodzie zaś, gdzie ustrój kapitalistyczny został zniesiony, automatycznie niemal odpadła sprawa antysemityzmu jako możliwości praktyki państwowej. W ten sposób doświadczenie przesądziło spór między socjalistami a nacjonalistami. Dzisiaj oba te pojęcia – antysemityzm i kapitalizm – są ze sobą tak ściśle związane, że nie dadzą się więcej oddzielić ani w psychice jednostki, ani w życiu praktycznym. Kto popiera kapitalizm, ten siłą rzeczy przyczynia się do wzrostu antysemityzmu. A kto chce walczyć z antysemityzmem, ten z konieczności musi zdecydowanie zwalczać kapitalizm.

Wnioski powyższe mają zupełnie konkretne zastosowanie w dzisiejszym życiu praktycznym Polski. Tłumaczą one całą beznadziejność „polityki żydowskiej” wszystkich stronnictw mieszczańskich w naszym kraju, zarówno polskich, jak i żydowskich.

Bo jak wygląda realnie polityka tych stronnictw?

Endecy propagują wszechstronny bojkot Żydów i wszechstronny ucisk narodowy wobec mas żydowskich. Chcą stworzyć dla tych mas jak najbardziej nieznośne warunki życia, zarówno pod względem materialnym, jak i moralnym. Chcą w ten sposób wytworzyć w Polsce kastę pariasów, pozbawionych wszelkich praw i pałających przeto nienawiścią do swych ciemięzców. Oznaczałoby to perspektywę wojny domowej, ciągnącej się dziesiątki lat. Zapewne ludność żydowska byłaby w tej wojnie stroną słabszą, ale jednak nie jest rzeczą łatwą wytępić trzy i pół miliona ludzi. Chyba, gdyby uciec się do masowej rzezi, jakiej ludzkość jeszcze nie widziała. Nie trzeba dowodzić, że Polska jako całość na takiej „wojnie” wyszłaby jak najgorzej, zarówno pod względem moralnym (zdziczenie wywołane „wojną” z Żydami), jak i materialnym.

Bardziej „kulturalny” antysemityzm sanacji i części Stronnictwa Ludowego odrzuca endeckie metody noża i pałki, ale z równą konsekwencją dąży do usunięcia Żydów z życia gospodarczego i społecznego kraju. Przy mniej jaskrawych formach – ten sam ostateczny wynik: spauperyzowanie i wygłodzenie mas żydowskich. Dla uspokojenia „humanitarnych” wyrzutów sumienia dodaje się: postaramy się, by ci „usunięci” Żydzi mogli wyemigrować… Ale owa emigracja pozostaje mrzonką, a pozbawienie pracy – realnością. I ta polityka może tylko goryczą i nienawiścią nasycić masy żydowskie, nie przynosząc w rzeczywistości żadnej korzyści polskim masom pracującym. Rozwiązania kwestii żydowskiej na tej drodze znaleźć nie można.

Równie jałowa jest polityka żydowskich stronnictw burżuazyjnych.

Klerykalizm żydowski, którego politycznym przedstawicielem jest tzw. Aguda, jest – jak każdy klerykalizm – ostoją wstecznictwa wśród Żydów i tym samym naturalnym sojusznikiem reakcji polskiej. Aguda popiera gorliwie wszelkie rządy burżuazyjne w Polsce w myśl zasady „oddaj cesarzowi, co cesarskie”. W zamian domaga się niewiele: wystarczy jej, by dano klerowi żydowskiemu możność rządzenia w gminach żydowskich. A masy żydowskie odsyła do Boga, obiecując wyzwolenie na „tamtym świecie”, gdzie wszystkie krzywdy zostaną wyrównane. Ta „polityczna” perspektywa byłaby zabójcza dla Agudy, gdyby nie żerowała na ciemnocie i religijnym fanatyzmie swych zwolenników.

Niewiele lepiej wyglądają horoskopy stawiane masom żydowskim przez drugą partię burżuazji żydowskiej, przez syjonistów. I ci są przykuci kajdanami swych interesów klasowych do galery kapitalizmu. Ciasny egoizm klasowy przesłania im oczywisty fakt, że naprawdę narodowy interes mas żydowskich jest z gruntu sprzeczny z ich interesami burżuazyjnymi. Syjoniści nienawidzą socjalizmu, gdyż zagraża on ich stanowi posiadania, jako części klas posiadających. Przeciwstawiają mu swój nacjonalizm, którego bezpłodność najjaskrawiej uwydatnia się w fakcie, że jedyną drogę do wyzwolenia mas żydowskich widzi w Palestynie. Do rzeczywistego życia mas żydowskich odnosi się z niechęcią i z niewiarą, kierując wszystkie swe myśli i wysiłki ku ewentualnej, a możliwej w najlepszym razie dla niewielkiej ilości Żydów, emigracji do Palestyny w celu utworzenia tam „państwa żydowskiego”. Syjonizm nie kryje się bynajmniej z tym, że gotów z milionowych mas żydowskich w „krajach rozproszenia” wycisnąć wszystkie soki żywotne dla „dobra” drobnego odłamu Żydów, zamieszkujących w Palestynie.

Jak „mocne” są te podstawy, na których syjoniści „państwo żydowskie” budują – o tym świadczą wymownie ostatnie tragiczne wypadki w Palestynie. Dlatego syjonizm nie może wykazać się  żadnym twórczym czynem wśród mas żydowskich w Polsce. Dlatego stanowi siłę szkodliwą dla tych mas i przez swą politykę popierania kapitalizmu wzmaga realną siłę antysemityzmu i staje w poprzek prawdziwej walce wyzwoleńczej mas żydowskich w Polsce.

Uwagi powyższe tyczą się w równej mierze wszystkich odłamów i ugrupowań syjonistycznych. Zarówno rewizjonistów, którzy publicznie przyznają się do faszyzmu, jak i „mizrachistów”, którzy reprezentują wsteczny klerykalny element syjonizmu, tak samo tzw. ogólnych syjonistów, którzy uważają się za przedstawicieli „klasycznej” myśli burżuazyjnego nacjonalizmu, jak i poalej-syjonistów, stanowiących ekspozyturę syjonizmu wśród klasy robotniczej.

Poalej-syjoniści chętnie używają frazesu socjalistycznego. Zdobyli sobie dużo sympatii wśród przedstawicieli międzynarodowego socjalizmu, wykorzystując ich sentyment dla uciskanych mas żydowskich. Ale żydowski klasowy ruch robotniczy odnosi się do poalej-syjonizmu równie wrogo, jak do innych odłamów syjonizmu. Gdyż sądzi go przede wszystkim według jego czynów tu na miejscu, w krajach, gdzie masy żydowskie żyją i walczą. A czyny te sprowadzają się w Polsce do propagowania idei nacjonalistycznych, nastrojów emigracyjnych oraz do nieustannych prób rozbijania ruchu robotniczego w imię syjonizmu.

Szczególną niechęć ściągnęli na siebie poalej-syjoniści swą transakcją z rządem Hitlera (tzw. umowa transferowa), na mocy której zobowiązali się łamać bojkot antyhitlerowski, więcej: stali się agentami hitlerowskich Niemiec w celu… uratowania majątku pewnej ilości zamożniejszych Żydów niemieckich, emigrujących do Palestyny.

Tak więc cały obóz burżuazyjny zarówno polski, jak i żydowski z radością (jak endecy) lub z rezygnacją akceptuje stanowisko, że walki narodowościowe w Polsce muszą istnieć tak długo, póki Żydzi mieszkają w tym kraju. Dla jednych rozwiązaniem tego zagadnienia jest fizyczne wytępienie Żydów (endecy), dla innych gospodarcze wygłodzenie (kulturalni antysemici), dla trzecich – królestwo Boże (żydowscy klerykałowie), dla czwartych – państwo żydowskie (syjoniści).

Ale wszystkie odłamy myśli kapitalistycznej łączy wspólna cecha: przyszłość mas żydowskich w Polsce widzą w barwach najczarniejszych. Z ich podejścia do sprawy żydowskiej zionie beznadziejność.

Ta sama beznadziejność, która charakteryzuje współczesną myśl burżuazyjną we wszystkich dziedzinach życia gospodarczego i społecznego. Beznadziejność ustroju, który się przeżył, i klas, które historia skazała na zagładę.

IV. Socjalizm a kwestia żydowska

A jakież jest socjalistyczne rozwiązanie kwestii żydowskiej w Polsce?

Opiera się ono przede wszystkim na wyżej uzasadnionym przeświadczeniu, że wyzwolenie mas żydowskich z jarzma ucisku narodowego jest nie do pomyślenia bez jednoczesnego wyzwolenia mas polskich z jarzma ucisku społecznego. Wspólnota doli skuła masy żydowskie z masami polskimi, niezależnie od chwilowego psychicznego nastawienia tych mas. Zrozumienie tej wspólnoty doli jest kamieniem węgielnym socjalistycznego rozwiązania kwestii żydowskiej.

Nacjonaliści żydowscy odpowiadają na to histerycznie: „Zwalczenie antysemityzmu odkładacie więc aż do zwycięstwa socjalizmu? A przecież my, Żydzi, już dziś chcemy żyć jako wolni ludzie!”.

Nie, nie my odkładamy, lecz historia odkłada. Trzeba mieć odwagę patrzeć prawdzie prosto w oczy. Zwycięstwo ruchu robotniczego może przeciwnikom socjalizmu wydawać się rzeczą odległej przyszłości. Gdyby nawet tak było, to dla mas żydowskich wynika stąd jeden tylko nakaz: walczyć wytrwale, nie szczędząc ofiar, o przyspieszenie zwycięstwa socjalistycznego. Wszystko inne jest szkodliwą złudą. Nasza rzekomo długa droga jest w rzeczywistości najkrótszą, gdyż jedynie ona prowadzi do celu.

Nacjonaliści negują tę prawdę. Czyż nie widzicie – powiadają – ile antysemityzmu tkwi w polskim robotniku i chłopie? Czyż polskie masy pracujące po swym zwycięstwie nie będą prowadzić równie antysemickiej polityki, jak i dzisiejsze klasy posiadające?

Nie negujemy bynajmniej, że nastroje antysemickie docierają również do mas pracujących polskich, a niekiedy wdzierają się nawet do szeregów zorganizowanych klasowo robotników polskich (świadczy to o tym, jak daleko sięgają wpływy ideologii burżuazyjnej). Ale ruch klasowy jest dziś jedyną siłą w Polsce, co przeciwstawia się wyraźnie i zdecydowanie agitacji antysemickiej. I to nie tylko dlatego, że socjalizm z istoty swej sprzeciwia się wszelkiemu uciskowi mas pracujących, lecz i dlatego, że socjaliści polscy, zwalczając antysemityzm, walczą o swą własną wolność, o swe własne zwycięstwo. Rozumieją bowiem doskonale, że walne zwycięstwo antysemityzmu oznaczałoby nie tylko wzmożone prześladowanie Żydów, lecz również, a bodaj przede wszystkim, zniszczenie polskiego ruchu klasowego. Tak się stało w Niemczech, i tak byłoby w Polsce. Wspólnota doli mas żydowskich i polskich jest realnością również dla socjalistów polskich.

A po zwycięstwie socjalizmu? Czy nie odezwie się i wówczas wśród mas polskich niechęć do Żydów, tak długo i usilnie wpajana przez wszystkie czynniki kapitalistyczne dzisiejszej Polski?

Możliwe, że tu i ówdzie uzewnętrznią się, szczególnie w masach, nastroje antysemickie. Ale będą to raczej echa dnia ubiegłego. Albowiem nowy ustrój przekreśli istotne przyczyny antysemityzmu, zniszczy grunt, na którym wyrastają zatrute owoce nienawiści rasowej. Zaniknie walka klasowa, w której antysemityzm jest potężnym narzędziem warstw posiadających. Do twórczego życia gospodarczego i społecznego wciągnięci zostaną wszyscy ludzie zdolni do pracy! Zniknie zagadnienie konkurencji, a każdej jednostce przywrócona zostanie jej istotna wartość społeczna. Wreszcie, duchowa treść socjalizmu – która stanie się wiarą wyzwolonych mas ludowych – jest ideologicznym przeciwieństwem antysemityzmu, gdyż proklamuje prawo jednostki i grup narodowych do wolnego, nieskrępowanego rozwoju.

Stąd nasze przeświadczenie, że zwycięstwo socjalizmu oznacza równocześnie decydującą klęskę antysemityzmu. Zagadnienie żydowskie, jako realny problem polityczny, istnieć będzie i wówczas, lecz w zgoła odmiennej płaszczyźnie. Istotą jego będzie wówczas problem przystosowania się ludności żydowskiej do nowych warunków życia gospodarczego i  społecznego.

A więc przede wszystkim „przewarstwowienie” znacznej części ludności żydowskiej, skierowanie jej z zawodów przeludnionych lub zbędnych do zawodów społecznie pożytecznych. Nie ulega na przykład wątpliwości, że zbyt wielka ilość Żydów zatrudniona jest dziś w handlu. Dzieje się to w dużej mierze na skutek zamknięcia przed tą ludnością dostępu do innych dziedzin życia gospodarczego; w każdym razie stwarza to sytuację anormalną. Odpływ znacznej części tej ludności do przemysłu, rzemiosła itd. będzie dobrym i dla niej, i dla całości społeczeństwa.

Zapewne pod rządami socjalistycznymi nie będzie to zagadnieniem specyficznie żydowskim: sprawa „przewarstwowienia” będzie stała również ostro przed milionowymi rzeszami chłopskimi, które są już dziś zbędne na wsi. Ale ten ogólny problem będzie musiał w całej rozciągłości stanąć i dla ludności żydowskiej.

Stanie również zagadnienie przyspieszenia procesu likwidacji resztek średniowiecza w życiu kulturalnym mas żydowskich. Już dziś odbywa się ten proces pod parciem żydowskiego ruchu robotniczego, który przeciwstawia zaśniedziałej kulturze klerykalizmu żydowskiego swą kulturę świecką. Ale wstecznictwo trzyma jeszcze w swych łapach szerokie rzesze ludności żydowskiej, opierając się z jednej strony na pomocy organów władzy, a z drugiej – na niesłychanej nędzy i ciemnocie tych rzesz.

Oczywiście, że i to zagadnienie nie będzie specyficznie żydowskie. Będzie ono stało i przed masami pracującymi innych narodowości w Polsce.

Tu analogia zadań przesądza o analogii rozwiązań. W społeczeństwie, które potrafi poradzić sobie z kapitalizmem i z władzą klas posiadających, wszystkie te problemy staną w płaszczyźnie nie walk narodowościowych, ale wspólnych wysiłków mas pracujących wszystkich narodowości dla wspólnego dobra.

Wiktor Alter


Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w zbiorowej broszurce „O Żydach i antysemityzmie”, która stanowiła bezpłatny dodatek do pisma „Myśl Socjalistyczna” nr 12-13, Warszawa 1936, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.

Wiktor Alter (1890-1943) – działacz i publicysta socjalistyczny. Urodził się w żydowskiej chasydzkiej rodzinie w Mławie. Ukończył w Belgii studia jako inżynier-mechanik. Po powrocie ze studiów do Polski zaangażował się mocniej niż dotychczas w działalność w żydowskiej partii socjalistycznej Bund (jej członkiem był od roku 1905), za co został aresztowany i zesłany na Syberię. Uciekł stamtąd najpierw do Belgii, a po wybuchu I wojny światowej do Wielkiej Brytanii, gdzie wstąpił do Labour Party. Po wybuchu rewolucji lutowej wyjechał do Rosji, w marcu 1917 r. jako członek Piotrogrodzkiej Rady Delegatów Robotniczych i Żołnierskich był autorem deklaracji opowiadającej się za prawem Polski do pełnej i bezwarunkowej niepodległości. W grudniu 1917 r. został członkiem Komitetu Centralnego Bundu. Po odzyskaniu niepodległości powrócił do Polski, kontynuując działalność polityczną w Bundzie, do którego głównych liderów należał obok Henryka Ehrlicha. Początkowo zwolennik współpracy partii socjalistycznych (Bundu i PPS) z komunistami, w miarę narastania terroru w ZSRR zmienił stanowisko i sprzeciwiał się forsowanej przez komunistów idei „frontów ludowych”, był także przeciwnikiem wstąpienia Bundu do Międzynarodówki Komunistycznej i przeforsował ideę przynależności partii do Międzynarodówki Socjalistycznej (wszedł w skład jej władz centralnych). W międzywojniu kilkakrotnie wybierany radnym Warszawy, w latach 1921-1939 był reprezentantem żydowskich socjalistów w Komisji Centralnej Związków Zawodowych. Od roku 1936 zasiadał wskutek wyborów w zarządzie warszawskiej Wyznaniowej Gminy Żydowskiej, z której próbowano go usunąć pod pretekstem, iż jako osoba krytyczna wobec tradycji żydowskiej nie dokonał obrzezania swego syna. Po wybuchu II wojny światowej znalazł się na terenach objętych okupacją sowiecką, 29 września 1939 aresztowało go NKWD. Został skazany na śmierć, karę zamieniono jednak na 10 lat więzienia. Po podpisaniu układu Sikorski – Majski objęła go amnestia. Wraz z Ehrlichem zostali zwolnieni na mocy pomysłu Berii, by objęli funkcje liderów Żydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego – było to uzależnione od ich zgody na współpracę z NKWD, jednak zaraz po uwolnieniu odmówili wszelkich kontaktów z sowiecką bezpieką. Zajęli się m.in. próbą wyjaśnienia sowieckiego mordu na polskich żołnierzach w Katyniu, Charkowie i Miednoje. 4 grudnia 1941 został wraz z Ehrlichem aresztowany przez NKWD, następnie przetrzymywany w więzieniu (towarzyszyły temu liczne protesty środowisk żydowskich, socjalistycznych i związkowych w państwach alianckich), a później zamordowany (data nie jest znana) – władze sowieckie w 1943 r. wydały komunikat, iż Alter został skazany na śmierć za „szpiegostwo na rzecz Hitlera”, co było oczywiście zarzutem całkowicie fałszywym. Jego symboliczny grób powstał w roku 1988 na cmentarzu żydowskim w Warszawie przy ul. Okopowej. W międzywojniu był bardzo aktywnym publicystą prasy socjalistycznej i związkowej oraz autorem kilku książek: „Socjalizm walczący”, „Gdy socjaliści przyjdą do władzy...”, „Jedność i plan”, „O problemie żydowskim w Polsce”, „Antysemityzm gospodarczy w świetle cyfr”, „Hiszpania w ogniu”, „Comment Réaliser Le Socialisme”, „Der emes vegn Palestine”, „Grund-printsipien fun der proletarisher kooperatsye”, „Człowiek w społeczeństwie”.

↑ Wróć na górę