Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

S. Kamiński

Karol Marks. Jego życie i nauka

I

Dnia 5 maja 1818 roku, tj. trzy lata po Kongresie Wiedeńskim, który stłumił ostatnie iskry Wielkiej Rewolucji Francuskiej, tlące się pod zgliszczami pozostawionymi przez wojny napoleońskie, w nadreńskim miasteczku Trewir w Prusach przyszedł na świat Karol Marks, któremu sądzone było 30 lat później stać się duszą nowej rewolucji, znanej pod nazwą socjalizmu.

Rodzice Marksa dali swemu synowi staranne wychowanie i gruntowne wykształcenie. Ojciec Karola, adwokat z zawodu, człowiek mądry i światły, bardzo wcześnie zauważył w swym synu niepospolite zdolności i, chcąc je bardziej jeszcze rozwinąć, toczył z nim poważne rozmowy, w których poruszał tematy historyczne, filozoficzne oraz religijne i zachęcał do czytania dzieł Rousseau, Woltera i francuskich encyklopedystów.

Podczas gdy ojciec rozwijał w młodym Karolu zamiłowanie do myślenia, przyjaciel rodziny Marksów, baron Ludwik von Westphalen, radca rządu rejencji trewirskiej, rozpalał w młodym chłopcu, którego bardzo kochał, zamiłowanie do poezji, czytając z nim dzieła Homera, Dantego, Cervantesa, Szekspira, Goethego i innych, które wrażliwy na piękno Karol z całym zapałem swej chłopięcej duszy wchłaniał.

W gimnazjum trewirskim, które ukończył mając lat 17, Karol zdumiewał swoich nauczycieli zdolnościami, a kolegów ujmował wesołym i pogodnym usposobieniem i koleżeńską usłużnością.

Skończywszy gimnazjum, Karol udaje się na studia uniwersyteckie do Bonn, gdzie na życzenie ojca zapisuje się na wydział prawny. Ale Karola, rozmiłowanego w historii, filozofii i literaturze pięknej, prawo nie pociąga. Zarząd urzędniczy, do którego ojciec go chciał przysposobić, nie przemawiał do przekonania młodzieńca, który snuje marzenia o katedrze uniwersyteckiej i sławie wielkiego pisarza.

W Bonn spędził rok nad studiami, które go nie interesowały i powrócił do domu rozczarowany i zgorzkniały.

Otrzymawszy od ojca pozwolenie na kontynuowanie studiów, Karol Marks udaje się do Berlina. Tu się dlań rozpoczyna okres młodzieńczych burz i zmagań, okres jakiejś romantycznej tęsknoty za ideałem, którego sobie dotąd jeszcze dokładnie nie uzmysłowił.

Przed wyjazdem do Berlina osiemnastoletni Marks zaręczył się z córką barona Ludwika Westphalen, piękną Jenny, starszą odeń o cztery lata. Zaręczyny odbyły się potajemnie, bo, choć baron Westphalen bardzo cenił Karola, to niemniej młody student, syn niezamożnego adwokata, nie śmiał prosić sędziwego już wtedy arystokratę i wysokiego urzędnika państwowego o rękę jego córki, o którą w konkury stawał kwiat najprzedniejszej szlachty nadreńskiej. Kilka miesięcy później, będąc już w Berlinie, Karol listownie poprosił rodziców Jenny o jej rękę i został przyjęty.

W Berlinie Karol znów się zapisał na prawo, lecz, nie mogąc pokonać żywionego doń wstrętu, zupełnie je zaniedbuje i z zapałem się zabiera do studiowania filozofii, historii, literatury i języków obcych.

Podczas studiów uniwersyteckich w Berlinie Marks został porwany przez nurtujący wówczas w społeczeństwie niemieckim prąd idealistycznej filozofii Jerzego Wilhelma Hegla.

Filozofia Hegla uważała absolutną ideę za jedyną rzeczywistość, świat zaś i życie tylko za jej odzwierciedlenie. Ten pogląd był w rażącej sprzeczności z filozofią materialistyczną francuskich myślicieli, na których Marks się wychował. Jeśli więc Marks przejął się nauką Hegla, to po pierwsze dlatego, iż wtedy był zdania, że idea Hegla jest mniej abstrakcyjna od idei Kanta i Fichtego, a po wtóre dlatego, że była oparta na zasadzie dialektycznej, tj. na założeniu, że absolutna idea i świat materialny, który ona odzwierciedla, podlega nieustannej ewolucji, nieustannym przemianom i przewrotom. „W każdej chwili swego istnienia wszystko przestaje być tym, czym jest i staje się tym, czym jeszcze nie było” – w tych słowach Hegel ujął swoją teorię ewolucji.

Wyszedłszy z tego założenia, Hegel dowodzi, że każda idea jest logicznym i naturalnym następstwem poprzednich i, jako taka, jest konieczna, a będąc konieczną jest rozumną. Z chwilą zaś, gdy coś przestaje być koniecznym, przestaje tym samym być rozumnym i ustępuje miejsca swojej antytezie, która się tymczasem stała konieczna i rozumna. Każdy więc proces ewolucyjny ma trzy fazy: tezę (założenie), antytezę (przeciwstawienie, zaprzeczenie) wchodzącą w konflikt z tezą oraz syntezę, będącą wynikiem starcia się tezy z antytezą.

Zilustrujemy to na kilka przykładach.

Gdyby bezkształtna masa gazowa, jaką dawniej była ziemia (teza), nie ulegała procesowi ochładzania się i zgęszczania (antyteza), nie byłoby dziś na ziemi życia organicznego (synteza).

Gdyby w państwie autokratycznym (teza) nie nurtowały, sprzeczne z jego formą, prądy wolnościowe (antyteza), rozwój kultury stałby się niemożliwy (synteza).

Gdyby w ustroju kapitalistycznym (teza) nie było proletariatu (antyteza), kapitalizm przemieniłby się w przemysłowy feudalizm (synteza).

Jak z powyższych przykładów widać, antyteza jest raczej czynnikiem twórczym, niż burzycielskim, gdyż z konfliktu antytezy z tezą wyrastają nowe i wyższe formy.

Tę dialektyczną zasadę nieustannego rozwoju idei Hegel wprowadził również i do historii, ujmując dzieje ludzkie jako pragmatyczny łańcuch stałych przeobrażeń i przewrotów ku coraz wyższym formom społecznym i politycznym. Zgodnie z tą zasadą, badania historyczne polegać powinny na obserwacji zjawisk i urządzeń nie w ich stanie statycznym, tj. w stanie równowagi, lecz w stanie dynamicznym, tj. w procesie rozwoju ku coraz innym formom.

Ówczesna młodzież niemiecka, którą wypadki ostatnich lat silnie zradykalizowały i postawiły w opozycji do reakcyjnego państwa pruskiego, szukała zarówno filozoficznego uzasadnienia dla swego stanowiska opozycyjnego, jak i metody walki z pruskim absolutyzmem, reakcją i junkierstwem. W sukurs jej przyszła filozofia Hegla ze swoją doktryną dialektyczną i zasadą, że negacja (antyteza) jest źródłem postępu i życia. Przejąwszy się nauką Hegla, młodzież niemiecka, która nazwała się młodoheglistami, zaczęła ją interpretować rewolucyjnie i ukuła z niej broń krytyczną przeciw przestarzałym pojęciom i urządzeniom.

Ta rewolucyjna interpretacja heglizmu była w rażącej sprzeczności z interpretacją, jaką jej dawał sam Hegel. Podczas gdy młodohegliści użyli filozofii dialektycznej za broń przeciwko państwu pruskiemu, Hegel jej użył za tarczę, uważając germanizm, protestantyzm i państwo pruskie za najwyższy wyraz absolutnej idei, swą zaś zasadę „wszystko, co jest konieczne i rozumne” rozciągnął na państwo pruskie, gloryfikując w ten sposób jego absolutyzm jako coś koniecznego i rozumnego.

Rząd pruski, gwałtownie atakowany przez krytykę młodoheglistów, uciekł się do stosowania wobec nich najsurowszych środków represyjnych i filozofię heglowską, w interpretacji jej autora, podniósł do godności i filozofii urzędowej i nakazał ją wykładać na wszystkich uniwersytetach niemieckich.

Kiedy się Hegel zupełnie niedwuznacznie przesunął ku reakcji i potępił francuską rewolucję lipcową 1830 roku, której młodzież niemiecka przypisywała doniosłe znaczenie, stary profesor stracił wszystkich swoich słuchaczy, którzy się gremialnie zapisali na wykłady innych profesorów uniwersytetu berlińskiego, tych, którzy dialektyczną metodę interpretowali w sposób rewolucyjny.

Chociaż Hegel był obrońcą reakcyjnego państwa pruskiego i zwolennikiem nacjonalizmu w polityce, to jednak, jako filozof, ogromnie się przyczynił do rozwoju myśli radykalnej. Jego dialektyczna metoda, którą pozostawił w spuściźnie uczniom, była dla Marksa kluczem do otwarcia najskrytszych tajników dziejów i czarodziejską lampą, która mu oświetliła drogę do prawdy historycznej. Metoda ta nauczyła Marksa trzeźwo się patrzeć na wypadki i instytucje społeczne i dała mu możność wejrzenia w mechanizm dziejów i odkryć prawa, którymi się rządzą.

Z tej heglowskiej metody dialektycznej wyrósł w późniejszych latach słynny materializm historyczny Marksa.

II

Po ukończeniu studiów na uniwersytecie berlińskim i otrzymaniu w Jenie stopnia doktora filozofii za rozprawę o Demokrytesie i Epikurze, Marks w roku 1841 spieszy do Bonn w nadziei otrzymania tam docentury, ale rychło się przekonał, że o karierze profesorskiej nie ma co marzyć.

W Prusach panowała podówczas szalona reakcja, która się w dziedzinie umysłowej wyraziła zniesieniem na uniwersytetach wolności nauczania. Przyjaciel Marksa, radykalny heglista prof. Brunon Bauer, który się z uniwersytetu berlińskiego przeniósł do Bonn, został po roku za wolnomyślicielstwo zawieszony w czynnościach profesora. Los Bauera wpłynął na Marksa, że porzucił wszelką myśl o karierze profesorskiej i postanowił oddać się niezawisłej pracy dziennikarskiej.

Z początkiem stycznia 1842 roku zaczęła w Kolonii wychodzić „Gazeta Nadreńska”. Pismo to, wydawane przez radykalny odłam burżuazji nadreńskiej, redagował dr Rutenberg, przyjaciel Marksa z lat studenckich w Berlinie. Zaprosiwszy do współpracy najwybitniejszych podówczas młodoheglistów, dr Rutenberg nie pominął również i Marksa, który party żądzą walki z panującą reakcją, skwapliwie przyjął zaproszenie i z Bonn zaczął pisywać do „Gazety Nadreńskiej”. Artykuły, w których autor gwałtownie atakował cenzurę i inne reakcyjne urządzenia pruskie, były chciwie przez wszystkich czytane, gdyż się odznaczały żywym tonem polemicznym, chłoszczącą satyrą i żelazną logiką argumentacji. Bronią Marksa w jego pracy dziennikarskiej była tzw. krytyka negatywna, którą jako młodoheglista uważał za najbardziej konstruktywną, ponieważ burząc stare i nierozumne idee i ich materialistyczną nadbudowę, jednocześnie torowała drogę nowym i bardziej rozumnym.

Chociaż Marks był najmłodszym ze wszystkich współpracowników „Gazety Nadreńskiej”, to jednak był najzdolniejszym i kiedy w październiku tego roku dr Rutenberg zrezygnował ze stanowiska redaktora, wydawcy powołali na jego miejsce Marksa.

Na stanowisku redaktora Marks stanął w obliczu różnych skomplikowanych zagadnień politycznych i ekonomicznych, których zrozumienie i odpowiednie oświetlenie wymagało z jego strony gruntownej znajomości ekonomii politycznej i socjalizmu. Trudności Marksa jako redaktora były tym większe, że cenzura pruska rujnowała pismo ciągłą konfiskatą nakładu.

We wstępie do swojej „Krytyki Ekonomii Politycznej” (1859) Marks w następujący sposób opowiada o swojej krótkiej karierze redaktorskiej:

„W latach 1842-43, jako redaktor »Gazety Nadreńskiej«, po raz pierwszy natknąłem się na trudności w związku z toczącą się podówczas dyskusją nad interesami natury materialnej. Obrady sejmu prowincji nadreńskiej w sprawie kradzieży drzewa w lasach i parcelacji majątków ziemskich, kontrowersja w sprawie ciężkiego położenia chłopów znad Mozeli oraz debaty w sprawie wolnego handlu i protekcjonizmu, po raz pierwszy pobudziły mnie do zajęcia się studiami ekonomicznymi. W tym czasie na łamach »Gazety Nadreńskiej« odezwały się słabe, pseudo-filozoficzne echa francuskiego socjalizmu i komunizmu. W dyskusji nad tym przedmiotem z »Algemeine Augsburger Zeitung« byłem zmuszony się przyznać, że dotychczasowe moje studia nie są wystarczające, żeby wydać niezależny sąd o wartości francuskiego prądu. Więc kiedy wydawcy »Gazety Nadreńskiej« ulegli złudzeniu, że mniej agresywny kierunek uratuje pismo od grożącego mu wyroku śmierci, skorzystałem z tej sposobności, żeby zrezygnować i zająć się studiami”.

Zrezygnowawszy ze stanowiska redaktora „Gazety Nadreńskiej”, która mimo wszystko została w marcu 1843 roku zawieszona, Marks pilnie zasiadł do książek, studiując ekonomię polityczną i dzieła utopijnych socjalistów.

Socjaliści utopijni, jak St. Simon, Fourier i inni, byli w myśleniu metafizykami, gdyż na zjawiska i urządzenia społeczne patrzyli jak na coś oderwanego, jak na niezależne i luźne ogniwa, nie połączone w jeden łańcuch. Utopiści trzymali się zasady, że cokolwiek jest, jest albo złe, albo dobre, bez względu na czas, miejsce i inne okoliczności. Jeśli ta lub owa instytucja jest pożyteczna, to jest ona pożyteczna zawsze i wszędzie; jeśli jest szkodliwa, to jest szkodliwa zawsze i wszędzie.

Własność prywatna – twierdzili utopiści – jest szkodliwą instytucją, gdyż jest źródłem wyzysku i ucisku, a więc należy ją znieść, bodajby zaraz.

W wyniku takiego ujęcia zjawisk i urządzeń społecznych utopiści puścili się na śliskie drogi socjalistycznych eksperymentów, w przekonaniu, że socjalizm można zaprowadzić z chwilą, gdy ludzie zrozumieją, że ustrój socjalistyczny jest lepszy od ustroju opartego na własności prywatnej. Utopiści nie liczyli się wcale z czasem ani z ludzkim materiałem. W ich pojęciu, w każdym czasie można zaprowadzić socjalizm i wszyscy ludzie mogą być jego budowniczymi.

Powszechnie są znane rezultaty socjalistycznych eksperymentów, dokonanych w pierwszej połowie ubiegłego stulecia przez Fouriera, Owena i innych utopistów. Eksperymenty te wywołały ogólne rozczarowanie, gdyż zamiast wydać socjalistyczne owoce, rzuciły ziarna socjalizmu na grunt jałowy, przez co zostały zupełnie zmarnowane.

Karol Marks, zapoznawszy się z socjalizmem, stał się jego sympatykiem, chociaż nie mógł się pogodzić z ujęciem, jakie mu dawali utopiści. Dla Marksa, który do wszystkiego przykładał miarkę dialektyczną, własność prywatna i socjalizm nie były czymś oderwanym i niezależnym od warunków zewnętrznych. Zbadawszy socjalizm i instytucję własności prywatnej w związku ze stale przeobrażającym się życiem społecznym, Marks doszedł do przekonania, że socjalizm nie jest ani bezwzględnie dobry, ani bezwzględnie zły, lecz czasem dobry i czasem zły, zależnie od warunków i okoliczności. To samo jest z własnością prywatną. Ustroju socjalistycznego nie można więc budować, kiedy się chce, lecz w pewnym określonym czasie, a budować go mogą nie wszyscy ludzie, lecz pewna określona klasa.

Powyższe ujęcie socjalizmu dowodzi, że Marks socjalizmu nie traktował wyłącznie jako dążenia moralnego, jak to czynili utopiści, lecz także jako historyczną konieczność, jako jeden z etapów w społecznym rozwoju ludzkości.

Do takiego ujęcia socjalizmu Marks doszedł nie od razu, lecz po głębokich studiach i rozmyślaniach, którym się oddał w Paryżu, dokąd się udał w r. 1843, poślubiwszy uprzednio swą narzeczoną, Jenny Westphalen, w której znalazł dzielną towarzyszkę doli i niedoli.

III

Lata spędzone w Paryżu były okresem najbardziej krytycznym i najbardziej doniosłym w umysłowym rozwoju Marksa.

W Paryżu, który był podówczas miejscem ucieczki rewolucjonistów ze wszystkich krajów europejskich, Marks zawarł znajomość z poetą niemieckim Heine, z francuskim socjalistą utopijnym Proudhonem, z Bakuninem i wielu innymi przedstawicielami myśli radykalnej. Znajomość ta wkrótce przeszła w zażyłą przyjaźń, szczególnie z poetą Heine, na którego twórczość Marks wtedy wywierał olbrzymi wpływ i z Proudhonem, z którym całymi nocami toczył długie dyskusje.

W pierwszych już miesiącach pobytu w Paryżu w światopoglądzie Marksa zachodzą głębokie przeobrażenia, które wyraźnie zmierzają w kierunku tych idei, które się później stały podstawą historycznego materializmu Marksa.

W dwóch artykułach umieszczonych przez Marksa w „Rocznikach Francusko-Niemieckich” („Franzosich-Deutsche Jahrbucher”), wydawanych w Paryżu pod redakcją Arnolda Ruge, kierunek ten wyraźnie się ujawnia. W pierwszym Marks czyni krytyczny obrachunek z poglądem Brunona Bauera na kwestię żydowską, dowodząc, że osią tej kwestii jest nie czynnik religijny, lecz społeczny. W drugim, będącym krytyką filozofii prawa Hegla, Marks porusza sprawę ewentualnej rewolucji w Niemczech i dochodzi do wniosku, że tylko proletariat, tj. „klasa znajdująca się w okowach i żyjąca w społeczeństwie burżuazyjnym, choć sama do burżuazji nie należy”, potrafi wyzwolić Niemcy z ustroju, w którym „nędza jest zjawiskiem nie naturalnym, lecz sztucznie wytworzonym”. Proletariat tylko wtedy się wyzwoli, kiedy zerwie łańcuchy, którymi jest skuty, zburzy obecny ustrój społeczny i uczyni człowieka członkiem społeczeństwa ludzkiego, zamiast członkiem sztucznie stworzonej klasy. Dalej Marks w tym artykule dowodzi, że proletariat nie będzie mógł wystąpić do walki wyzwoleńczej, póki rozwój przemysłu nie uczyni go liczebnie silną klasą.

Oba artykuły odkładały rozwiązanie zagadnień, które wtedy interesowały Niemcy, a mianowicie sprawy żydowskiej i robotniczej, do przyjścia socjalizmu i pod tym względem niczym się nie różniły od innych socjalistycznych publikacji. Ale czynnik rewolucyjny, wprowadzony przez Marksa, oraz odkryta przez niego misja dziejowa proletariatu i uzależnienie jej od rozwoju przemysłowego, było czymś zupełnie nowym i biegunowo przeciwnym temu, co głosili utopijni socjaliści.

Żywot „Roczników Francusko-Niemieckich” był bardzo krótki, gdyż, zakazane przez cenzurę, nie mogły się w Niemczech rozchodzić i wskutek tego zostały po wydaniu jednego numeru zamknięte.

Marks był się już wtedy wyzwolił spod wpływu ideologii spekulatywnej Hegla i, pozbawiony tego balastu, z większym niż dotąd zapałem zabrał się do studiów i w krótkim czasie przedarł się przez gęstwiny ekonomii politycznej, socjalizmu i historii, i wstąpił na drogę prowadzącą do celu, z którego jasno już sobie zdawał sprawę.

Do celu tego Marks dąży już nie sam, lecz w towarzystwie Fryderyka Engelsa, w którym znalazł nie tylko serdecznego przyjaciela, ale również idealnego współpracownika.

Fryderyk Engels, urodzony w Barmen w roku 1820, mieszkał od szeregu lat w Anglii, gdzie się bliżej zetknął z tamtejszym ruchem robotniczym, tzw. partią czartystów.

Będąc jeszcze w Anglii, Engels zaczął pisywać i swoje dwie rozprawy: „Przyszłość i teraźniejszość” i „Zarys krytyki ekonomii politycznej” umieścił w „Rocznikach Francusko-Niemieckich”. Prace te ujawniają, że ich autor, 23-letni młodoheglista, jest gruntownie obeznany z angielską ekonomią i angielskim socjalizmem utopijnym, którego wpływom w znacznej mierze uległ. Kiedy się Engels w r. 1844 zetknął z Marksem i ten ostatni wyjaśnił mu rolę społeczno-politycznych konfliktów w procesie rozwoju społeczeństw ludzkich, Engels wyzbywa się utopizmu i wstępuje na drogę naukowego socjalizmu, którą już do końca swego życia kroczył.

Marks był wybitnie utalentowanym teoretykiem i niezwykle głębokim myślicielem, ale w życiu codziennym był ogromnie niepraktyczny. Engels natomiast, obok wybitnych zdolności, wykształcenia i wysokiej kultury, posiadał energiczny charakter i wielce rozwinięty zmysł praktyczny.

Zetknięcie się tych dwu wzajemnie uzupełniających się ludzi, miało dla nich samych i dla międzynarodowego proletariatu wprost błogosławione skutki. Engels bez intelektualnego wpływu Marksa najprawdopodobniej nie podniósłby się ponad poziom przeciętnego ekonomisty. Niepraktyczny zaś Marks, obdarzony nieugiętym charakterem buntowniczym, byłby zginął na wygnaniu, gdyby nie przyjaźń oraz literacka i finansowa pomoc Engelsa.

Pierwszym owocem wspólnej pracy Marksa i Engelsa była książka pt. „Święta rodzina”, która jest druzgocącą krytyką Brunona Bauera i jego spekulatywno-radykalnej szkoły, odmawiającej klasie robotniczej siły i dobroczynnego wpływu na bieg dziejów ludzkich. Podstawą dziejów, twierdził Bauer, nie mogący się wyzbyć spekulatywnej ideologii Hegla, jest „idea”, toteż wszystkie ruchy na przestrzeni dziejów skazane były na fiasko i nie miały trwałego powodzenia, gdyż były inspirowane przez masy, których interesy mają podłoże materialne.

Z tym twierdzeniem Bauera i jego zwolenników Marks surowo się rozprawił i drogą analityczną, wykazującą niezwykłą erudycję autora, dowodzi, że podstawą dziejów jest nie „idea”, lecz materialny interes mas. „Idea”, jeśli nie koliduje z interesami mas, może tylko służyć jako czynnik wzbudzający entuzjazm. W przeciwnym bowiem razie „idea” staje się niepopularną.

W tym samym czasie Marks rozpoczął intensywną działalność wśród zamieszkałych w Paryżu robotników niemieckich, którzy hołdowali popularnym podówczas rozmaitym kierunkom socjalizmu i anarchizmu. Robotnicy ci byli zgrupowani w założonym w r. 1836 tajnym Związku Sprawiedliwych (Bund der Gerechten), pozostającym pod wpływem niemieckiego socjalisty utopijnego, czeladnika krawieckiego, Wilhelma Weitlinga. Związek, którego główny zarząd przeniósł się później do Londynu, pozakładał szereg oddziałów w różnych miastach Zachodniej Europy, nie wyłączając Niemiec.

Związek Sprawiedliwych wyznawał, że sam tylko przewrót polityczny nie byłby wystarczający. Aby osiągnąć jakiekolwiek rezultaty, należy znieść wszelkie przywileje. Najidealniejszą formą polityczną jest republika, gdyż „ona tylko opiera się na równości praw i obowiązków”. Prawami tymi są: prawo do istnienia, tzn. prawo do pracy i utrzymania, prawo do oświaty, „ponieważ umysł ma te same prawa do życia, co i ciało”, i prawo wyborcze, z tym zastrzeżeniem, że lud będzie musiał na czas jakiś zaprowadzić władzę rewolucyjną, aby uzdrowić społeczeństwo, znajdujące się w stanie zakażenia. Obowiązkami obywatela są: posłuszeństwo względem woli ogółu, ofiarność na rzecz ojczyzny i braterski stosunek do każdego członka narodu.

Choć program ten był jasny, to jednak jego interpretacja, a głównie interpretacja punktu o potrzebie zaprowadzenia ustroju republikańskiego, podzieliła Związek Sprawiedliwych na dwa wzajemnie zwalczające się obozy. Jeden z nich, reformistyczny, wyobrażał sobie, że ustanowienie republikańskiego ustroju w państwie samo przez się pociągnie za sobą pojawienie się republiki społecznej. Drugi, komunistyczny, twierdził, że w ogóle nie warto rozpoczynać rewolucji, o ile ona nie miałaby być całkowitą; tj. polityczną i społeczną jednocześnie. Był nawet wśród członków Związku Sprawiedliwych obóz, nieliczny wprawdzie, który marzył o republice mistycznej, chrześcijańskiej, gdzie by panowała wspólność dóbr.

Obozy te nie mogły się również zgodzić co do tego, kiedy ma się odbyć przewrót: natychmiast, w bliskiej czy dalekiej przyszłości.

W atmosferze takich gorących sporów Marks pracował w Związku Sprawiedliwych, starając się jego członków pozyskać dla socjalizmu w swym ujęciu. Stosunkowo krótka działalność w Związku Sprawiedliwych miała dla Marksa niezwykle doniosłe skutki, gdyż zetknął się bliżej z najrozmaitszymi poglądami na socjalizm, z których jedne później wcielił do swoich prac, a inne z całą bezwzględnością zwalczał.

Po upadku „Roczników Francusko-Niemieckich” jedynym organem radykalnej emigracji niemieckiej było niewielkie pisemko „Naprzód” („Vorwärts”), w którym Henryk Heine, pozostający podówczas pod wpływem komunizmu, umieścił swoją głośną „Baśń Zimową”, której pomysł podał mu Karol Marks. W pisemku tym Marks umieścił jeden tylko artykuł pt. „Uwagi na marginesie”. W „Uwagach” tych, będących polemiką z Arnoldem Ruge, nawiązując do głośnych wtedy komunistycznych demonstracji głodnych tkaczy śląskich, Marks staje w obronie socjalizmu i rewolucji, i dowodzi, że każda rewolucja jest jednocześnie polityczną i społeczną.

„Naprzód” upadł w styczniu 1845 r., kiedy rząd francuski, ulegając natarczywym naleganiom rządu pruskiego, wydalił z granic Francji wszystkich redaktorów i współpracowników tego pisma. Marks udał się niezwłocznie do Brukseli, gdzie z krótkimi przerwami zamieszkał do wybuchu rewolucji 1848 r. W Brukseli Marks znów się zajął studiami ekonomicznymi, które mu ułatwił Engels, oddając do jego dyspozycji bogatą bibliotekę dzieł ekonomicznych.

Rezultatem tych studiów są dwie prace: „Nędza Filozofii” i „Manifest Komunistyczny”, w których teoria naukowego socjalizmu została już ostatecznie opracowana.

IV

W Brukseli, do której krótko po Marksie przybył Engels, wokoło obu tych ludzi zebrało się grono rewolucjonistów, rekrutujących się z inteligentów i robotników. Byli wśród nich: Moses Hess, dawny współpracownik „Roczników Francusko-Niemieckich”, Wilhelm Wolff, płomienny polemista, który na łamach „Deutsches Burgerbuch” odmalował dantejskie piekło nędzy tkaczy śląskich i wykazał przyczyny ich buntów, Stefan Bom, zecer „Niemieckiej Gazety Brukselskiej”, zdolny agitator i inteligentny działacz robotniczy, i wielu innych. Grono to założyło „Niemieckie Stowarzyszenie Robotnicze”. Stowarzyszenie to, w którym Karol Marks wygłosił szereg odczytów o pracy najemnej i kapitale, stało się wkrótce pierwszym ogniskiem, skąd promieniował socjalizm w naukowym ujęciu.

Ten socjalizm naukowy, który także przeniknął do brukselskiego oddziału Związku Sprawiedliwych, zadał śmiertelny cios utopijnemu socjalizmowi wszystkich kierunków i odcieni. Weitling, który dotąd był duszą niemieckiego socjalizmu utopijnego, nie mógł zrozumieć nowych dróg nakreślonych przez Marksa, został opuszczony przez swoich zwolenników i, po widzeniu się z Marksem 30 maja 1846 r., urażony w ambicji, wyjechał do Ameryki.

Naukowy socjalizm, czyli tzw. materializm historyczny był, jak się wyraził Karol Marks, postawieniem na nogi filozofii Hegla, która dotąd chodziła na głowie. Wykazał on mianowicie, że zasadniczym czynnikiem dziejów ludzkich, warunkującym zmiany w ideologii i w instytucjach społecznych i politycznych, jest nie rozwój „idei”, lecz rozwój materialnych warunków życia, czyli stosunków gospodarczych, przez które Marks rozumiał sposób, w jaki ludzie przy pomocy sił i bogactw otaczającej natury oraz własnej siły fizycznej i intelektualnej kształtują swe życie materialne, zdobywają środki utrzymania i wytwarzają, rozdzielają i wymieniają produkty niezbędne do zaspakajania swoich potrzeb.

Ze wszystkich czynników życia gospodarczego najważniejszą jest forma produkcji, która jest zależna od charakteru i właściwości sił produktywnych. Te ostatnie Marks dzieli na martwe, tzn. ziemię, wodę, klimat, surowce, rynki, narzędzia i maszyny, oraz na żywe, czyli ludzkie, jak robotnicy, wynalazcy, inżynierowie itp.

Pierwsze i najważniejsze miejsce w rzędzie sił produktywnych zajmują robotnicy fizyczni i umysłowi, drugie zaś współczesna technologia, która jest wybitnie rewolucyjnym czynnikiem społecznym.

Jeśli ustrój gospodarczy zależny jest od form produkcji, to od ustroju gospodarczego zależne są tzw. warunki produkcji, czyli te formy prawno-państwowe i społeczne i te systemy filozoficzne, religijne, oświatowe itp., które regulują prawo własności i układają wzajemne stosunki pomiędzy ludźmi zgodnie z danym ustrojem gospodarczym. Warunki produkcji są dziełem ludzi, którzy je po to stworzyli, aby panującemu w danej chwili ustrojowi gospodarczemu użyczyć siły i zapewnić trwałość.

Formy produkcji, od których zależny jest ustrój gospodarczy, ulegają stałym zmianom, powodując jednocześnie zmiany w całokształcie życia, odzwierciedlającego sam ustrój gospodarczy.

Podstawowym czynnikiem dziejów ludzkich jest zatem rozwój stosunków gospodarczych i form produkcji, co się zaś tyczy ustroju państwowego, prawa, literatury, sztuki, religii, filozofii, moralności itp., to są one tylko ideologiczną nadbudową ustroju gospodarczego, lecz samodzielnego i oderwanego odeń bytu nie posiadają.

Jeśli więc dziś jeszcze mamy kapitalizm ze wszystkimi jego opłakanymi skutkami, to nie dlatego, że go ludzkość uważa za dobry, ale dlatego, że nie wyłoniła się jeszcze w dostatecznej mierze ta siła, ta antyteza, która po starciu się z kapitalizmem, ma stworzyć grunt pod ustrój socjalistyczny. Siła ta, którą jest klasa robotnicza, wyłania się z samego kapitalizmu, i to tym szybciej, im szybciej się rozwijają formy produkcji.

Dzieje rozwoju kapitalizmu są dziejami mnożenia się szeregów proletariatu. Niezłomne prawa ekonomiczne sprawiają, że sam kapitalizm podważa fundament, na którym jest oparty. Walka konkurencyjna stale się zaostrza i w jej wyniku wielki kapitał pochłania małe kapitały, drobny przemysł i handel coraz bardziej zanikają, a ilość ludzi, w których ręku skupiają się bogactwa, stale się zmniejsza. Drobna burżuazja, stanowiąca pomost pomiędzy wielką burżuazją a klasą robotniczą, ścierana żarnami konkurencji, powiększa szeregi proletariatu. Proces ten stale się odbywa i konsekwentnie prowadzi do tego, że będą tylko dwie klasy: wielka burżuazja i proletariat. Gdy chwila ta nastąpi, proletariat będzie tak potężny pod względem liczby i siły, że dokona społecznej rewolucji, która polegać będzie na wywłaszczeniu wielkiej burżuazji, na zniesieniu własności prywatnej i zastąpieniu jej przez własność wspólną, na zniesieniu pracy najemnej, słowem na stworzeniu ustroju bezklasowego, w którym panować będzie równość praw i obowiązków, i w którym zniesiony będzie wszelki wyzysk i ucisk.

Drogę do wyzwolenia proletariatu Marks widzi w walce klasowej.

Walka klasowa zawsze istniała. Mówiąc słowami „Manifestu Komunistycznego”, „historia wszystkich dotychczasowych społeczeństw jest historią walk klasowych. Wolny i niewolnik, patrycjusz i plebejusz, pan i poddany, majster cechowy i czeladnik, ciemięzcy i ciemiężeni pozostawali w stałej sprzeczności ze sobą, toczyli ze sobą nieustanną – to ukrytą, to jawną, walkę, która za każdym razem kończyła się przeobrażeniem całego społeczeństwa lub wspólną zagładą walczących klas”.

W obecnym ustroju walka ta odbywa się pomiędzy kapitałem a pracą. Jej podłoże ma charakter ekonomiczny. Robotnik zniewolony jest sprzedawać jedyne bogactwo jakie posiada: siłę fizyczną lub umysłową możliwie jak najdrożej; kapitalista zaś chce ją nabyć możliwie jak najtaniej. Ten antagonizm, wynikły na tle ekonomicznym, przeistacza się w antagonizm społeczny, a ten ostatni w polityczny. Antagonizmy klasowe stale się zaostrzają w miarę tego, jak rozwój kapitalizmu powiększa szeregi proletariatu.

Antagonizmy te nabierają wybitnych cech walki klasowej z chwilą, gdy robotnicy dochodzą do przekonania, że ich niedoli winien jest ustrój ekonomiczny, oparty na własności prywatnej, że ustrój ten może być zmieniony na ustrój socjalistyczny, i że nowy ten ustrój może zaprowadzić solidarny w swych dążeniach i akcji proletariat.

Zasługą teorii Marksa było więc to, że wykazała klasie robotniczej, iż socjalizm musi zwyciężyć. Nie wyłącznie dlatego, że jest lepszy i sprawiedliwszy, ale również i dlatego, że w tym kierunku dąży rozwój kapitalizmu, który z jednej strony proletaryzuje drobnomieszczaństwo, a z drugiej strony rewolucjonizuje proletariat.

Całokształt tych poglądów, stanowiących podstawę socjalizmu naukowego, Marks po raz pierwszy zobrazował w „Nędzy Filozofii”. Dzieło to było druzgocącą krytyką pracy Prudhona pt. „Filozofia Nędzy”, w której autor wyraża szereg naiwnych poglądów na sprawę wyzwolenia klasy robotniczej. Teorię swoją Marks wspólnie z Engelsem dalej rozwija w „Manifeście Komunistycznym”, arcydziele literatury socjalistycznej.

Przewidując, że Europa wkrótce się stanie widownią walk rewolucyjnych, angielska grupa Związku Sprawiedliwych wysłała w styczniu 1847 roku do Brukseli swego członka Józefa Molla, żeby naradzić się z Marksem nad sprawą ideologicznej i organizacyjnej przebudowy Związku. W wyniku tej narady Związek Sprawiedliwych odbył w Londynie dwa kongresy: jeden w sierpniu, a drugi w listopadzie.

Na pierwszym kongresie, w którym wziął udział Fryderyk Engels, zreorganizowano Związek Sprawiedliwych, opierając go na zasadach demokratycznych, nadano mu charakter międzynarodowy, postanowiono zerwać z konspiracją i przystąpić do jawnej akcji organizowania klasy robotniczej i szerzenia idei socjalistycznej w duchu komunistycznym. A żeby swój rozbrat z sentymentalno-utopijnym socjalizmem zaakcentować, kongres przemianował Związek Sprawiedliwych w Ligę Komunistów, a hasło „Wszyscy ludzie są braćmi” zastąpiono hasłem „Proletariusze wszystkich krajów łączcie się”.

W drugim kongresie, w którym reprezentowane były angielskie, francuskie, belgijskie, niemieckie i szwajcarskie grupy Związku Sprawiedliwych, wzięli udział Marks i Engels. Na kongresie tym Marks odczytał opracowane przez siebie zasady programu, które po dziesięciodniowej debacie przyjęto, polecając Marksowi i Engelsowi opracowanie ich w postaci manifestu.

Po paru miesiącach „Manifest Komunistyczny” był już gotowy, a 24 lutego wyszedł z druku równocześnie w języku niemieckim, francuskim, angielskim, polskim i duńskim, stając się nieocenionym skarbem klasy robotniczej całego świata.

V

W tym samym dniu, kiedy pierwsze egzemplarze „Manifestu Komunistycznego” wyszły z druku, nowa fala rewolucyjna zalała Francję i z błyskawiczną szybkością zaczęła się szerzyć po całym kontynencie europejskim.

Na skutek nalegania rządu pruskiego Marks zostaje wydalony z granic Belgii, skąd na zaproszenie francuskiego rządu rewolucyjnego udaje się do Paryża, dokąd się również przeniósł się Komitet Centralny Ligi Komunistów.

Choć w Paryżu rewolucja była u szczytu, to jednak nie Francja, lecz Niemcy pociągały wzrok Marksa. Dla Niemiec też Marks wespół z Engelsem, Mollem, Wolffem i innymi pisze okólnik, w którym żąda republiki jednej i niepodzielnej, opartej na ustroju parlamentarnym, uspołecznienia dóbr feudalnych, kopalni, środków komunikacji, rent ziemskich i hipotek, ograniczenia prawa spadkowego, podatku postępowego, prawa do pracy dla dorosłych, opieki nad dziećmi, bezpłatnego nauczania itp. reform.

Ale w jaki sposób osiągnąć te zdobycze? W jaki sposób wywołać w Niemczech rewolucję? Wśród niemieckich rewolucjonistów w Paryżu była grupa, która doradzała wysłanie do Prus legionu niemieckiego celem zbrojnego obalenia monarchii pruskiej. Marks ze względów praktycznych zwalczał ten projekt, przeciwstawiając mu projekt wysłania agitatorów, którzy by w Prusach szerzyli ferment rewolucyjny. Grupa takich agitatorów, rekrutujących się z członków Ligi Komunistów, ze Stefanem Bornem na czele, udała się do Niemiec, gdzie później wzięła żywy udział w walkach rewolucyjnych, które niebawem wybuchły.

Marks długo w Paryżu nie zabawił. Wraz z Engelsem udaje się do Kolonii, gdzie pierwszego czerwca 1848 roku zakłada pierwszy wielki dziennik socjalistyczny „Nową Gazetę Nadreńską” („Neue Rheinische Zeitung”), której, jako redaktor, nadał charakter zaczepny i wybitnie rewolucyjny.

W „Nowej Gazecie Nadreńskiej”, w której współpracowali Engels, Wolff i Lassalle, Karol Marks w genialny sposób oświetlał ze stanowiska rewolucyjnego socjalizmu wszystkie wypadki i zagadnienia społeczno-polityczne doby ówczesnej, zwanej „Wiosną Ludów”.

Żadnej jednak sprawie na łamach „Nowej Gazety Nadreńskiej” Marks nie poświęcił tyle uwagi, ile sprawie polskiej, którą znał doskonale i której z zapałem bronił.

Jako obrońca Polski Marks dał się już poznać w Londynie dnia 29 listopada 1847 roku, kiedy Bractwo Demokratyczne, znajdujące się pod egidą Ligi Komunistów, zwołało zgromadzenie ludowe celem uczczenia powstania polskiego 1830 roku. Przemawiając na tym zgromadzeniu w imieniu Międzynarodowego Stowarzyszenia Demokratycznego, Marks wystąpił w obronie niepodległości Polski, rozwijając myśl, że Polska wtedy będzie mogła wrócić do niepodległego bytu, kiedy robotnicy wszystkich krajów zorganizują się w klasowe partie polityczne i wszędzie będą zwalczali rodzimą burżuazję i rząd. To da hasło innym podbitym narodom do walki o niepodległość i najskuteczniej pomoże Polsce do odzyskania niezależnego bytu politycznego.

Asumpt do zajęcia się sprawą polską na łamach „Nowej Gazety Nadreńskiej” dała Marksowi tygodniowa debata parlamentu frankfurckiego poświęcona wypadkom w zaborze pruskim. W dziewięciu obszernych artykułach Marks z całą bezwzględnością wypowiada się przeciw germanizacji i występuje w obronie idei odbudowania Polski Niepodległej.

Garść wyjątków z tych artykułów najlepiej nam zilustruje stanowisko, jakie Marks w sprawie polskiej zajął i sposób, w jaki ją ujął.

„Do Poznańskiego systematycznie i z nieubłaganą regularnością nasyłano kolonistów do dóbr państwowych, do lasów, do rozparcelowanych polskich dóbr rycerskich na to, żeby miejscową ludność polską i jej język wyprzeć z własnego ich kraju i wytworzyć prawdziwie pruską prowincję”.

„Nie wolno robić ludzi Niemcami lub Polakami według widzimisię urzędników pruskich, lecz podług własnej ich woli”.

„Ostatnim dobrodziejstwem rządu było ulepszenie szkolnictwa. Ale to było tylko środkiem prusaczenia. W wyższych szkołach miała się prusaczyć młoda szlachta i przyszli księża katoliccy, w niższych – chłopi, dzięki pruskim nauczycielom. Wszystkie te dobrodziejstwa rządu pruskiego redukują się do obdarzenia pruskich podoficerów w Poznańskiem posadami czy to instruktorów wojskowych, czy też nauczycieli, żandarmów lub poborców podatkowych”.

„Pierwsze rozbiory Polski aż do roku 1815 były jawnym zbrojnym rabunkiem ziemi; rozbiory 1848 r. są kradzieżą”.

„Kwestia poznańska, wzięta osobno, sama w sobie nie jest możliwa do rozwiązania. Jest ona ułamkiem kwestii polskiej i może być tylko w niej i za jej pomocą rozwiązana. Granicę między Niemcami a Polską można określić dopiero wtedy, gdy Polska będzie znowu politycznie wolna. A czy Polska może istnieć i czy będzie istniała? W obradach parlamentu przeczono temu. Pewien historyk francuski powiedział: »il y a des peuples necessaires« (są na świecie ludy niezbędne). Do tych ludów niezbędnych w XIX wieku bezwarunkowo należy lud polski”.

„Od pierwszej próby zgniecenia Polski przez sprzymierzeńców, Polacy nie tylko walczyli powstańczo o swą niepodległość, ale zarazem występowali rewolucyjnie wobec własnych wewnętrznych porządków społecznych. Rozbiór Polski doszedł do skutku dzięki sojuszowi wielkiej arystokracji feudalnej w Polsce trzema mocarstwami zaborczymi. Był on ostatnią ucieczką dla wielkiej arystokracji, chcącej ratować się przed rewolucją”.

„Skutkiem już pierwszego rozbioru było przymierze innych klas; szlachty, mieszczaństwa, a w części i chłopów – przymierze skierowane zarówno przeciw najeźdźcom Polski, jak i wielkiej arystokracji własnego narodu. Jak dokładnie rozumieli Polacy już wówczas, że ich niezależność zewnętrzna nierozłącznie związana jest z obaleniem arystokracji i reformą agrarną wewnątrz kraju, czego dowodzi Konstytucja 1791 roku” (Konstytucja 3 go Maja).

„Dopóki pomagamy ciemiężyć Polaków, dopóki zachowujemy część Polski przykutą do Niemiec, dotąd sami jesteśmy do Rosji przykuci, dotąd u siebie samych nie możemy gruntownie złamać absolutyzmu patriarchalno-feudalnego. Zbudowanie demokratycznej Polski jest pierwszym warunkiem zbudowania demokratycznych Niemiec”.

„Ma się rozumieć, że idzie tu nie o zbudowanie jakiejś Polski od parady, niezależnej li tylko na papierze, lecz o stworzenie państwa istotnie zdolnego do życia, państwa na trwałych podstawach. Polska musi posiadać nie tylko dorzecza, ale i ujścia samych wielkich rzek oraz nad Morzem Bałtyckim wielki pas wybrzeża”.

„Polska wskutek stosunków społecznych, które wyżej opisaliśmy, stała się rewolucyjną częścią Rosji, Austrii i Prus. Opozycja jej przeciwko zaborcom jest zarazem opozycją przeciwko wysokiej arystokracji własnego kraju. Nawet szlachta, która w części stała jeszcze na gruncie feudalnym, z bezprzykładnym poświęceniem przyłączyła się do demokratyczno-agrarnej rewolucji. Polska była już ogniskiem demokracji europejskiej, gdy Niemcy błądziły jeszcze po manowcach najpospolitszego konstytucjonalizmu i najfantastyczniejszej ideologii filozoficznej. W tym spoczywa gwarancja niezawodnego odbudowania Polski”.

Serię tych artykułów poświęconych sprawie polskiej Marks zakończył słowami, które poseł poznański Janiszewski rzucił w parlamencie: „Połknęliście Polaków, ale zaiste nie strawicie ich!”. [Przypis redakcji Lewicowo.pl – choć Marks przez długie lata i stanowczo popierał „sprawę Polską” i odzyskanie niepodległości przez nasz kraj, autor niniejszego tekstu popełnił kardynalny błąd, przypisując Marksowi słowa Fryderyka Engelsa, pochodzące z cyklu jego tekstów pt. „Debata polska we Frankfurcie”, zamieszczonego w „Neue Rheinische Zeitung” w nr 70, 73, 81, 82, 86, 90, 91, 93, 96, wydanych między 9 sierpnia a 7 września 1848 r.]

Agresywna, w duchu rewolucyjnym utrzymywana „Nowa Gazeta Nadreńska” była rządowi nie na rękę. Póki rewolucja francuska czyniła postępy i głośnym echem odbijała się w Niemczech, póty rząd tolerował przewrotową działalność Marksa. Ale z chwilą, gdy fale rewolucyjne zaczęły we Francji opadać, rząd niemiecki odzyskał pewność siebie i wytoczył Marksowi proces o zdradę stanu i podburzanie do rewolucji. Na sprawie Marks sam się bronił i logiczną argumentacją, opartą na głębokiej wiedzy, zmusił koloński sąd przysięgłych do wyniesienia wyroku uniewinniającego.

Kiedy reakcja w Prusach zwyciężyła, rząd zawiesił „Nową Gazetę Nadreńską”. Ostatni jej numer wyszedł 18 maja 1849 roku na czerwonym papierze z rewolucyjnym wierszem pożegnalnym poety Freiligratha.

Po zawieszeniu pisma Marks z własnej kieszeni pokrywa jego długi w wysokości 7000 talarów i spieszy do Paryża, gdzie jest świadkiem nie triumfu rewolucji, lecz kontrrewolucji, dokonanej przez złączone siły drobnej i wielkiej burżuazji przy pomocy chłopów. 19 marca 1849 r., tj. w sześć dni potem, jak ostatni wysiłek uczyniony przez proletariat paryski, żeby uratować rewolucję, został zatopiony w morzu krwi, Marks na rozkaz nowego reakcyjnego rządu francuskiego opuszcza Paryż i udaje się do Londynu, stolicy jedynego podówczas kraju, w którym rewolucjoniści mogli znaleźć miejsce ucieczki i schronisko.

VI

W Londynie zaczęły się dla Marksa i jego rodziny lata ciężkich prób. Do Londynu Marksowie przybyli z trojgiem małych dzieci, a czwarte rychło potem przyszło na świat. Zarobki Marksa były mniej, niż skromne. Dla bogatych pism nie mógł pracować, gdyż jego rewolucyjne idee niezgodne były z ich duchem. Pisma radykalne i robotnicze były za biedne, aby mogły zapewnić mu minimum egzystencji. Od organizacji robotniczych, w których wygłaszał odczyty, nie chciał pobierać zapłaty. Marksowie wskutek tego popadli w taką nędzę, że głód i nieodłączni ich towarzysze, jak choroby i śmierć, w ich domu często gościły. Jedynym źródłem utrzymania Marksa i jego rodziny były korespondencje do „New York Tribune”, za które pobierał angielskiego funta tygodniowo.

Marks był za dumny, żeby prosić swoich przyjaciół o pożyczki. Toteż w chwilach krytycznych zastawiał lub sprzedawał resztki biżuterii, którą jego żona dostała od swoich rodziców jako podarunek ślubny lub udawał się do lichwiarzy, którym za pożyczki dawał 20, 30, a nawet 50 procent. Nędza w domu Marksa była tak wielka, że nie było na opłacenie lekarza, ani na komorne i dochodziło do tego, że Marksa z rodziną wyrzucano z mieszkania na bruk.

W tych ciężkich latach borykania się z losem, Marks napisał szereg prac i zbierał materiał do epokowego dzieła „Kapitał”. Marks całe dnie spędzał w bibliotekach, a po nocach pisywał bądź to artykuły do wznowionej przez siebie w Londynie „Nowej Gazety Nadreńskiej”, której wydał pięć zeszytów, bądź do „New York Tribune”, w której dał mistrzowskie oświetlenie całokształtu rewolucji i kontrrewolucji 1848 r. W tym samym okresie Marks również napisał szereg większych prac, jak „18 Brumaire’a”, gdzie oświetlił zamach stanu Napoleona III, „Krytykę Ekonomii Politycznej”, zawierającą zarys teorii wartości, którą później rozwinął w „Kapitale” i kilka innych.

Angielski ruch robotniczy, który w owym czasie dał się unieść prądowi konserwatywnemu, nie mógł się ostać rewolucyjnemu wpływowi Marksa. Potęgą swej wymowy i świetnym piórem Marks wpłynął na angielskich robotników, że zajęli radykalne stanowisko względem ruchów rewolucyjnych w rozmaitych krajach na kontynencie europejskim.

Dzięki Marksowi angielska klasa robotnicza zainteresowała się polskim powstaniem 1863 r. Dzięki Marksowi, robotnicy angielscy wszczęli żywy ruch, wymierzony przeciw angielskiej burżuazji i jej politykom, chcącym w Amerykańskiej Wojnie Domowej użyczyć zbrojnego poparcia Południowym Stanom.

Kiedy w Polsce wybuchło powstanie 1863 r., angielskie związki zawodowe zwołały w Londynie na 22 lipca wielkie zgromadzenie robotnicze celem obmyślenia akcji dla poparcia powstania. Na zgromadzeniu tym, w którym wzięli udział delegaci francuskich robotników, została rzucona myśl założenia międzynarodowej organizacji robotniczej dla obrony interesów klasy pracującej. Myśl ta, zrodzona z potrzeby przeszkodzenia przemysłowcom angielskim w sprowadzaniu łamistrajków z kontynentu, padła na wdzięczny grunt i dla jej zrealizowania uchwalono zwołać następne zgromadzenie w ostatnim tygodniu września 1864 roku.

W oznaczonym terminie do Londynu zjechali się delegaci z Francji, Niemiec, Włoch i Polski, którzy po trzydniowych debatach w St. Martin’s Hall, wieczorem dnia 28 września powołali do życia Międzynarodowe Stowarzyszenie Robotników, tzw. Pierwszą Międzynarodówkę, która odegrała doniosłą rolę w dziejach socjalizmu i ruchu robotniczego.

Do Komitetu Międzynarodówki, którego zadaniem było opracowanie statutów i programu, wybrany został również Marks, który brał udział w poprzednich pracach przygotowawczych do zwołania zgromadzenia.

Komitetowi przedłożyli projekty programu i statutów włoski rewolucjonista Mazzini i Marks. Po dyskusji komitet odrzucił projekt Mazziniego i przyjął ułożony przez Marksa Adres Inauguracyjny i statut.

Adres Inauguracyjny, w którym Marks podał dzieje walk angielskiej klasy robotniczej od 1825 do 1864 roku oraz wnioski, jakie z tych walk wyciągnął, zamknął końcowymi słowami Manifestu Komunistycznego: „Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!”. Statut zaś otworzył zdaniem: „Wyzwolenie robotników powinno być dziełem samych robotników!”.

W ten sposób sprawa polska przyczyniła się do powstania Pierwszej Międzynarodówki.

Pomiędzy socjalistą Marksem a anarchistą Bakuninem, który nie uznawał walki politycznej, od dawna już odbywały się ostre tarcia, które po założeniu Międzynarodówki przeszły w gwałtowną walkę, a ta Marksowi przysporzyła wielu przyjaciół. Marks w walce był bezwzględny, ale i jego przeciwnicy nie odznaczali się zbytnią łagodnością i delikatnością, gdyż go obrzucali najohydniejszymi kalumniami i malowali w najczarniejszych kolorach.

VII

Pierwszy tom „Kapitału”, który Marks skończył w roku 1862, został wydany dopiero w roku 1867. Praca ta, stanowiąca koronę działalności naukowej Marksa, jest do dziś dnia sztandarowym dziełem ekonomii politycznej Marksa, dziełem, którego najwybitniejsi ekonomiści burżuazyjni nie mogą obalić.

„Kapitał” Marksa może być określonym jako krytyka i objaśnienie kapitalizmu. Jest on jednocześnie wykładem socjalizmu, gdyż według nauki Marksa, kapitalizm, dzięki niewzruszonym prawom ekonomicznym, w swym historycznym rozwoju konsekwentnie dąży do socjalizmu.

W dziele tym Marks dowodzi, że swój cel nagromadzania olbrzymich bogactw, kapitaliści osiągają drogą przywłaszczania sobie tak zwanej nadwartości.

Przed przystąpieniem do omawiania nadwartości, która jest źródłem bogactw kapitalistów, Marks poddaje szczegółowej analizie samo pojęcie wartości.

Istotę bogactw społeczeństw kapitalistycznych stanowi olbrzymie nagromadzenie towarów. Towar jest przedmiotem, który przede wszystkim służy do zaspakajania potrzeb ludzkich. Ta jego użyteczność nadaje mu wartość, którą Marks nazywa wartością użytkową. W ustroju kapitalistycznym towary są produkowane nie tyle dla zaspakajania potrzeb ludności, ile dla zaspakajania popytu na rynkach światowych, tj. dla sprzedaży, czyli wymiany, przeto każdy towar obok swej wartości użytkowej, ma jeszcze wartość rynkową, inaczej mówiąc, wartość wymienną. W ustroju kapitalistycznym za podstawę wymiany jednego towaru na drugi nie może służyć ich użyteczność, bo gdyby tak było, płacilibyśmy za artykuły pierwszej potrzeby drożej, niż za przedmioty zbytku. Skoro wartości wymiennej towaru nie może stanowić jego użyteczność, to musi być inna jakaś cecha towaru, która o jego wartości wymiennej decyduje. Cechą tą, jak wykazał Karol Marks, jest ilość włożonej w jego wytworzenie, a społecznie pożytecznej, pracy ludzkiej.

Ponieważ towary wytwarzane w ustroju kapitalistycznym muszą przy wymianie przynieść kapitaliście zysk, zachodzi pytanie, co jest źródłem tego zysku? Na to Marks odpowiada, że robotnik, który, będąc pozbawiony narzędzi produkcji, sprzedaje na rynku jedyny towar jaki posiada, a mianowicie swą siłę roboczą. „Towar” ten robotnik sprzedaje na określony czas i za określoną cenę, którą nazywamy płacą zarobkową.

Płaca zarobkowa, jaką robotnik pobiera, starczy zaledwie na zaspokojenie najniezbędniejszych jego potrzeb i równa się ułamkowi wartości pracy, jaką wykonuje. Resztę wartości pracy przywłaszcza sobie kapitalista i ta reszta nazywa się nadwartością.

Przywłaszczanie nadwartości pracy nie jest wyłączną cechą kapitalizmu. W ustrojach społecznych, w których produkcja odbywała się przy pomocy niewolników lub poddanych, przywłaszczanie owoców cudzej pracy odbywało się jawnie. W ustroju kapitalistycznym przywłaszczanie odbywa się pod maską wolnego najmu. Skutek jednak jest ten sam, gdyż robotnik pozbawiony środków produkcji, nie może się obyć bez kapitalisty i pod groźbą śmierci głodowej zmuszony jest sprzedawać swą siłę roboczą za cenę, jaką mu dyktuje kapitalista.

Dowiódłszy, że kapitaliści ciągną zyski z nadwartości pracy, Marks przechodzi do omawiania tych metod, jakie kapitaliści stosują, żeby jak najwięcej tej nadwartości z robotników wydostać. Powołując się na niezliczone źródła historyczne i dokumenty państwowe, Marks demaskuje przemysłowców, którzy dla powiększenia nadwartości przedłużają robotnikom godziny pracy, straszliwie wyzyskują siłę roboczą kobiet i dzieci, w sposób zbrodniczy lekceważą zdrowie i życie robotników przy pracy i uciekają się do wielu innych metod, zmierzających do zmniejszenia kosztów produkcji oraz jednoczesnego powiększania płynących do ich kieszeni zysków.

Skrócenie dnia pracy przy niezmiernych środkach technicznych i inne pod tym względem ulepszenia w prawodawstwie robotniczym i społecznym, mogą zmniejszyć nadwartość, ale nigdy tego źródła zysków nie zburzą. Nadwartość pracy, a więc wyzysk człowieka przez człowieka, wtedy istnieć przestanie, kiedy kapitaliści zostaną pozbawieni środków produkcji, co nastąpi nie wcześniej, aż zostanie zaprowadzony ustrój socjalistyczny.

Starość Karol Marks miał bardzo smutną. Ostatnie kilkanaście lat żywota zatruły mu choroby, które go często nawiedzały i śmierć ukochanej żony i równie ukochanej najstarszej córki.

Mimo ciężkiej choroby Marks nie przerywał pracy. Socjalizm między latami 1870 a 1880 uczynił w całej Europie olbrzymie postępy i socjaliści w każdej ważnej sprawie zasięgali jego światłej rady.

Na łożu boleści Marks wykańczał ostatnie tomy swego „Kapitału”, krzepiąc się nadzieją, że pracę tę poświęci swej ukochanej towarzyszce życia. Los jednak zrządził inaczej, gdyż dnia 2 grudnia 1881 roku umarła mu żona, a krótko potem, 9 stycznia 1883, najstarsza córka Jenny, żona wybitnego socjalisty francuskiego Karola Longueta.

Marks, który uprzednio stracił dwoje dzieci, nie mógł przeżyć ostatnich dwóch ciosów i czternastego marca 1883 roku wyzionął ducha, okrywając żałobą dwie pozostałe córki i cały świat socjalistyczny.

Pochowano go 17 marca, obok żony, na cmentarzu Highgate w Londynie.

***

Ruch socjalistyczny wydał wielu wielkich mężów, ale żaden z nich nie dostąpił zaszczytu, żeby jego imię klasa robotnicza wymawiała z taką czcią i wdzięcznością, jak imię Karola Marksa.

Dla zorganizowanych robotników całego świata Karol Marks jest więcej, niż wielkim Nauczycielem, więcej, niż wzorem nieustraszonego bojownika. Dla nich jest on symbolem wielkiej Sprawy, sztandarem, pod którym walczą o lepszy i piękniejszy świat.

Co sprawiło, że imię Marksa jest otoczone taką czcią? Co sprawiło, że dokoła jego osoby międzynarodowy proletariat snuje złotą nić legendy? Czy jego burzliwe życie tułacze? Czy jego udział w rewolucjach? Czy jego nauka?

Życiorys Marksa jest mało znany szerokiemu ogółowi robotników, a jego nauka, mimo prób jej popularyzacji, jest dla nich zamkniętą księgą.

Naszym zdaniem, Marks dlatego wywiera tak potężny wpływ na zbiorową duszę międzynarodowego proletariatu, bo wykazał, że z chaosu, w którym ludzkość żyje, musi się wyłonić ład, wolność i szczęście. Mogą sobie kapitaliści ile chcą starać się powstrzymać postęp, mogą mu pod nogi rzucać kłody i kamienie, ale to im nie pomoże. Nowy, lepszy i piękniejszy świat musi się narodzić, bo taki jest niewzruszony wyrok dziejów.

Choć klasa robotnicza, ograbiona z wszelkich praw ludzkich, wije się w fizycznych i moralnych bólach, choć rzeczywistość wydaje się tak brutalną, a ponure „dzisiaj” tak beznadziejnie długim, tym niemniej sprawiedliwość i wolność muszą zatriumfować, nowy świat musi się narodzić, ludzkość musi się wyzwolić.

Żadna religia nie wlała jeszcze w serca maluczkich i wydziedziczonych tyle nadziei, ile duch nauki Marksa, żadna nauka tak nie orzeźwiła omdlałej duszy klasy robotniczej, jak optymizm zawarty w nauce tego wielkiego Nauczyciela.

Wytrwajcie, a będziecie wyzwoleni! Wejdźcie do rydwanu dziejów, zespólcie się z historyczną koniecznością, a doczekacie się słońca Wolności!

A jak się to słońce zapali? Jak się złote wrota do Wolności rozewrą?

Przez walkę klasową!

Walka klasowa jest siłą popędową i duchem dziejów.

Choć walka uciemiężonego z ciemięzcą, niewolnika z panem, chłopa z obszarnikiem i robotnika z kapitalistą wydaje się brutalną, to jednak jest ona tą siłą, która pędzi koła potężnej machiny życia.

Za każdym razem, kiedy robotnik wychodzi na strajk, kiedy obchodzi święto Pierwszego Maja, kiedy czyta gazetę, broszurę lub książkę socjalistyczną, kiedy w ten lub inny sposób popiera ruch wyzwoleńczy, dodaje on cegłę do wspaniałej świątyni przyszłości, do świątyni wolności, którą wspólnym wysiłkiem wznosimy.

Choć polskiego górnika, angielskiego tkacza i robotnika w amerykańskiej stalowni dzielą olbrzymie przestrzenie, słupy graniczne, różność języków i wyznań, to jednak są oni członkami jednej wielkiej rodziny robotniczej, żołnierzami jednej potężnej armii, idącej na podbój świata.

Walka klasowa i socjalizm nie są więc samą tylko teorią. Są one obowiązkiem, służbą na rzecz ludzkości, nakazem dziejów.

Niechaj sobie burżuazja, jakie chce, układa plany na najbliższą lub najdalszą przyszłość, my, silni jednością, uzbrojeni w ideał, kroczmy drogą, którą nam wytknęła historia i którą nam oświetlił nasz wielki Nauczyciel Karol Marks.

S. Kamiński


Powyższy tekst to cała broszura, Nakładem i drukiem „Robotnika Polskiego”, Detroit, Biblioteczka Związku Socjalistów Polskich, nr 2, brak daty wydania. Od tamtej pory nie była wznawiana, poprawiono pisownię według obecnych reguł. Ze zbiorów Remigiusza Okraski. Tekst publikujemy w w 132. rocznicę śmierci Karola Marksa.

↑ Wróć na górę