Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Problemy i rozwiązania socjalne

Ludwik Krzywicki: Działalność inspekcji fabrycznych [1888]

Ukazanie się prawodawstwa fabrycznego ograniczającego czas i warunki pracy w większych zakładach przemysłowych stanowi istotną epokę w dziejach klasy robotniczej. Przyznano otwarcie bezsilność pojedynczych a prywatnych prób dla położenia tamy nadmiernemu przedłużaniu dnia roboczego, zatrudnianiu dzieci oraz zmuszaniu robotników do pracowania w jak najgorszych warunkach zdrowotnych. Zresztą, jeśli rozpatrywać będziemy historię prawodawstwa fabrycznego w Anglii, ujrzymy, że zjawia się ono tutaj jako wynik długoletniej walki klasowej. Jeden paragraf ustawy wywalczano po drugim i sama ustawa jest jedynie zlepkiem z takich częściowych ustępstw dla klasy robotniczej. Tymczasem na lądzie prawodawstwo rozwija się już po części niezależnie od tego rodzaju czynników. Same władze zaniepokojone karłowaceniem ludności miejskiej i upadkiem siły rekruckiej państwa, a zachęcone przykładem W. Brytanii, dają pierwszą podnietę do wypracowania odpowiednich ustaw opiekuńczych. Czytaj dalej →

Stanisław Miłkowski: Zadania spółdzielczości na przyszłość na terenie wsi [1936]

Spółdzielczość jest organizacją ludzi biednych i gospodarczo słabych, którzy na drodze wzajemnej pomocy, wspólnym zbiorowym wysiłkiem pragną osiągnąć poprawę swojego bytu. W dzisiejszym ustroju kapitalistycznym wielkie ośrodki gospodarcze, duże przedsiębiorstwa – a tym bardziej ich zmowy i porozumienia – osiągają zdecydowaną przewagę nad olbrzymią masą drobnych warsztatów rolnych, narzucając im ceny, wyzyskując je tą drogą w dotkliwy sposób. Warstwa chłopska organizacyjnie nie jest przygotowana do świadomego przeciwstawienia się innym ugrupowaniom zawodowym i różnym kapitalistycznym machinacjom. W tym leży jedno z bardzo poważnych źródeł chłopskiej nędzy. Czytaj dalej →

Dorota Kłuszyńska: Przemówienie w Senacie RP dnia 21 czerwca 1928 r.

Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że Ministerstwo Pracy ma faktycznie na wszystkie swoje potrzeby 35 milionów, to jest kropla w morzu potrzeb tego Ministerstwa. To jest markowanie, że się coś robi, wobec zagranicy, no i wobec tej opinii w kraju, która się tymi sprawami interesuje. 135 inspektorów pracy ma zwiedzić wszystkie zakłady, które stoją poniżej wszelkiego dopuszczalnego poziomu. To są warsztaty, w których się wylęga gruźlica, które są siedliskiem chorób, warsztaty bez światła, w podziemiach. Wiem, że człowiek w Polsce nic nie znaczy; rodzi się pół miliona ludzi co roku, więc każdy wie, że w tym wypadku podaż i popyt ma uzasadnienie, skoro tego towaru jest tak niesłychanie dużo. Oczywista rzecz, że o niego nie potrzeba się troszczyć, dlatego że armia zawsze znajdzie rekruta, fabrykanci swych robotników, a wszyscy inni mogą żyć tak czy inaczej. Urządza się w Polsce wprawdzie „Dzień Matki”, urządza się różne uroczystości, daje się kwiatki, lilijki, ale przecież to nie jest poważna sprawa, w ten sposób tego załatwić nie można. Czytaj dalej →

Zofia Daszyńska-Golińska: Przed jutrem. Współczesny ruch kobiecy wobec kwestii robotnic (odczyt) [1897]

Uważając kwestię robotnic i w ogóle sprawę kobiet klas niższych za najważniejsze ze swoich zadań, dzisiejszy ruch kobiecy nie może jej oddzielić od kwestii robotniczej w ogóle, bo jak się wykazało wyżej, jest ona z nią organicznie związaną, ruch kobiecy zaś może tylko na tym zyskać, gdyż wszelkie dążenia jego znajdowały zawsze wśród parlamentarnych reprezentantów stronnictw robotniczych najgorętsze poparcie. To szerokie tło nie pozwoli na separatyzm kobiecy: w sprawach oświaty, stowarzyszeń, samopomocy robotniczej iść muszą ręka w rękę robotnicy płci obojga. Drugim nie mniej ważnym warunkiem jest, aby kobiety klas wyższych nie wyobrażały sobie, że należy im zająć stanowisko opiekunek i kierowniczek. Jak się wykazało wyżej, robotnica współczesna opieki takiej nie znosi, a o ile ma coś osiągnąć, w walce musi pozostać wierną własnemu kierunkowi. Czytaj dalej →

„Głos Kobiet”: Głos matki. Żądania matki-proletariuszki [1929]

Przecież świadkami tego oszustwa codziennego jesteśmy my, żyjący. Za naszą krwawą pracę, za nasze pieniądze budujecie te place i te piękne kwietniki przed dworcem, wówczas gdy ulice nasze toną w brudach, ciemności i błocie. Poczynania i wysiłki naszych przedstawicieli robotniczych z poprzedniego zarządu niweczycie na każdym kroku. Rady wasze – macie na dni uroczyste. Dzieci nasze, zanim się chodzić nauczą po równych, pięknych pozbawionych kurzu placach 11 listopada, u progu młodocianego ich życia zniszczy je choroba proletariatu – gruźlica, zanim nauczą się cenić piękno kwietników sprzed dworca, zanim nauczą się estetycznych wyrazów – ulegną zatruciu przez wyziewy z kominów Huldczyńskiego, hałd Renardowskich i rynsztoków na ulicach dzielnic zamieszkałych przez robotników. Czytaj dalej →

Stanisław Tołwiński: Program Teodora Toeplitza [1937]

On to przeszczepił na pozór oderwane konstrukcje marzycielskie Żeromskiego z „Przedwiośnia” i Abramowskiego na grunt praktyczny, gdzie zaczynały żyć i rozwijać się bujnie. Nie tylko jednak tradycję własną, tę co „podług nieba i zwyczaju polskiego” wyrosła. Dla budowania teraźniejszości posługujemy się tradycją całej pracującej ludzkości, osiągnięciami techniki i kultury. Czy trzeba przypominać artykuł Toeplitza z 1929 roku pt. ,,Kahun i Gdynia”, przeciwstawiający planowość faraonów, przystępujących do budowy piramid, chaotycznej i żywiołowej rozbudowie Gdyni, przy której zapomniano o potrzebach mieszkaniowych tysięcy robotników stwarzających swoim wysiłkiem polskie ,,okno na świat”. Tradycja pracującej ludzkości – w określeniu tym mieści się podstawowe założenie materializmu filozoficznego, którego Toeplitz, jako marksista i socjalista, był szczerym wyznawcą. „Ziemia nie jest tworem ludzkim, ale może być pracą ludzką ulepszana”. Czytaj dalej →

Stanisław Bańczyk: Do szkoły [1936]

3 września rozpoczął się rok szkolny. Roztworzyły się bramy szkół, a zewsząd miliony dzieci śpieszą po wiedzę, która jest kluczem do wszystkiego, co nieznane i okryte mgłą. Ale niestety nie wszystkie dzieci znajdują pomieszczenie w szkołach i ciasnych izbach przeznaczonych do nauczania. Brak lokali i brak sił nauczycielskich nie pozwala przeszło milionowi dzieci korzystać z dobrodziejstw nauki i wiedzy. Ten milion małych obywateli przeznaczonych na analfabetów – to przeważnie dzieci chłopskie. Dzieci rwą się i płaczą za szkołą, ale muszą czekać, często kilka lat, aby się dostać do szkoły. Widzimy na wsi dzieci, które w jedenastym roku życia rozpoczynają naukę. Z drugiej strony nauczycielstwo jest przeciążone pracą, gdyż na jedną siłę w wielu razach wypada 100 dzieci, a spotkałem i taką szkołę, gdzie jest 127 dzieci na jedną nauczycielkę, a winno być według ostatnich norm 60 dzieci, a jeszcze dawniej 40. Przy takich warunkach nauczanie na wsi stoi na bardzo niskim poziomie, co w połączeniu z tym milionem dzieci pozbawionych możności uczenia się – stwarza olbrzymią armię analfabetów młodego pokolenia wsi. Czytaj dalej →

„Oświata”: Kiedy szerokie masy zaczną interesować się sztuką? [1921]

Mylą się ci, którzy sądzą, że kwestia społeczna zamyka się tylko w żądaniu wyższych płac, higienicznych warunków życia oraz większego wpływu masy pracującej na bieg spraw społecznych. Gdyby tak było, cel uspołecznienia najszerszych mas, cel przemiany całego ustroju społecznego, jaka się z wolna w świecie dokonuje – nie byłby zbyt wzniosłym. Oznaczałby jedynie zadowolenie najważniejszych potrzeb materialnych człowieka. Nie byłby też zbyt rewolucyjny, bo zadowolone sfery pracujące, nie odczuwające żywszych pragnień, zamknięte w ciasnym kole codziennych swych potrzeb, zaspokajanych w sposób normalny, a nie czujące żadnego pędu ku jakimś innym, szlachetniejszym formom życia – stałyby się najzwyczajniejszą warstwą spokojnego kołtuństwa, nie znającego innego świata poza życiem wygodnym, bez trosk i marzeń. Przemiana warunków bytu najciężej pracującej warstwy ma uczynić z tych zwierząt pociągowych – ludzi, ma wzbudzić w nich wszystkie władze duchowe, które życie czynią pięknym i wartościowym. Czytaj dalej →

„Przedświt”: Najnowsza zdobycz proletariatu i jej znaczenie [1912]

Uchwalenie prawa minimum płacy w górnictwie jest nową i tym razem bardzo poważną szczerbą w murach fortecy kapitalistycznej, chroniącej przedsiębiorców od interwencji demokratycznego państwa w dziedzinie umowy pracodawców z pracownikami. Prawo to zadaje nowy cios teorii kapitalistycznej, domagającej się najzupełniejszej neutralności państwa w stosunkach między pracą a kapitałem, teorii co prawda bardzo już poszczerbionej dzięki rozwojowi prawodawstwa fabrycznego. To ostatnie, zapoczątkowane w Anglii w r. 1802 przez ustanowienie maksymalnego 12-godzinnego dnia roboczego dla dzieci i przez zakaz pracy nocnej, stopniowo podmywało najsilniejsze forty i bastiony wyzysku kapitalistycznego. Ustawodawstwo fabryczne w swym rozwoju międzynarodowym pod nieustającym parciem walk strajkowych zorganizowanego proletariatu osiągnęło cały szereg zdobyczy poważnych. Czytaj dalej →

Nikodem Kasperek: O prawo do ziemi [1935]

Wywłaszczenie wielkiej własności ziemskiej bez odszkodowania jest tylko częściową naprawą wiekowej niesprawiedliwości i leży w interesie największego dobra państwowego. Wprawdzie ustawą taką nie zadowoli państwo kilku tysięcy zdegenerowanych pasożytów, ale w zamian za to zyska ogromny kapitał – kilka milionów ludzi poczuje się obywatelami, kilka milionów obywateli zwiąże się z ideą państwową węzłem nierozerwalnym. Miliony ludzi, którzy dziś uważają się za niepotrzebnych, poczują swoją godność i wartość w budownictwie wielkiego gmachu państwowego. Ilość biernych obywateli, czekających tylko pomocy państwa, zmniejszy się bardzo znacznie na rzecz obywateli pracujących twórczo. Wywłaszczenie wielkiej własności ziemskiej bez wynagrodzenia leży w pierwszym rzędzie w interesie państwa, a potem dopiero w interesie chłopów. Domagać się wywłaszczenia panów z wielkich obszarów ziemi bez wynagrodzenia, to znaczy domagać się sprawiedliwości. Czytaj dalej →

Władysława Weychert-Szymanowska: Precz z wódką [1928]

W dochodach przewidziano 400 milionów z monopolu spirytusowego, bo trunki obłożone są specjalnym podatkiem. Chcesz pić, mówi państwo do obywatela, to płać podatek. Można by to uznać za słuszne, nie chodzi przecież o to, by trunki były tanie. Ale pytanie, czy państwo, ciągnąc tak wielkie dochody ze sprzedaży alkoholu, będzie chciało tej trucizny sprzedawać mało czy dużo? Wszak każdy chce mieć dochody jak największe. I dlatego niedobrze jest, gdy dochody państwa tym większe są, im więcej piją obywatele, to znaczy: im bardziej zatruwają się organizmy, im więcej jest pijaków marnujących cały zarobek, unieszczęśliwiających rodziny, płodzących dzieci głupawe lub skrofuliczne. Więcej dochodu z alkoholu dla państwa – to więcej nieszczęścia, zbrodni, choroby, zwyrodnienia. Czytaj dalej →

Andrzej Lipski: Obcokrajowcy we Francji [1939]

Proletariat obcokrajowy został sprowadzony do Francji przeważnie po wojnie, przez przemysłowców nie znajdujących w kraju odpowiedniej ilości sił roboczych. Przed wybuchem wielkiego kryzysu gospodarczego w 1929 r. Francja pochłaniała corocznie dziesiątki tysięcy nowych robotników. Kryzys ekonomiczny powstrzymał częściowo ten proces, w ciągu kilku lat próbowano nawet pozbyć się robotników obcokrajowych, by zarezerwować „niedostateczną ilość pracy” dla robotników francuskich. Szowinistyczna prasa ogłaszała demagogiczne statystyki, porównujące ilość bezrobotnych robotników francuskich i obcokrajowych. „Wyrzućmy 500 000 cudzoziemców i bezrobocie będzie zażegnane” – oto jej rozumowanie, przypominające bardzo pokrewne hasła pewnych kół w Polsce. Próby przedsięwzięte w tym kierunku dały jednak znikome wyniki. Bezrobotni francuscy na ogół nie należeli i nie należą do gałęzi przemysłu „okupowanych” przez cudzoziemców. Przejście do nowego zawodu jest rzeczą trudną; bezrobotni francuscy odmawiają dostosowania się do nadzwyczaj ciężkich warunków, w jakich pracują cudzoziemcy. Robotnicy francuscy na ogół nie dali się też wciągnąć do kampanii szowinistycznej, nie dali się wziąć na lep agitacji, przedstawiającej cudzoziemców jako winowajców ich nędzy. Związki zawodowe usiłują zorganizować wszystkich robotników, bronią interesów swych wszystkich członków – Francuzów, jak i cudzoziemców; przeciwstawiają się jedynie napływowi nowych robotników do tych gałęzi, w których panuje bezrobocie. Czytaj dalej →

„Równość”: Dlaczego organizują się robotnicy? [1898]

Podczas gdy jedna część robotników aż do upadłego biega, szukając pracy, przy czym naraża się na rozmaite prześladowania i upokorzenia, bywa nazywaną wagabundami, opryszkami, włóczęgami, którym się pracować nie chce itd. – lecz pomimo najlepszej woli i chęci pracy dostać nie może i w końcu rzeczywiście spada do rzędu włóczęgów i zbrodniarzy – to druga część musi ciągnąć jak woły 11, 12, a nawet 16 lub 18 godzin dziennie. I jaką jest ich zapłata za tę pracę? Równa zeru, za mało do życia, za wiele do śmierci. Ogólne skutki tego stanu rzeczy są przerażające: choroba, nędza, umysłowe i cielesne zwyrodnienie, upadek moralny całych mas ludu roboczego. A skąd się to wszystko bierze, dlaczego się tak dzieje? Dlatego, bo lud sam nie dba o to! Będzie to tak długo trwało, dopóki robotnicy sami będą na to pozwalali, dopóki nie zrozumieją, że są oszukiwani i wyzyskiwani, dopóki nie porzucą godnej przekleństwa obojętności i ciemięstwa, a nie nabiorą świadomości klasowej i nie połączą się wszyscy. Ale jeżeli życie robotnika już dziś jest takie marne, to cóż będzie dopiero z naszymi dziećmi? Czy pomyśleliście już kiedy o tym? Czy, Wy ojcowie i matki, nie czujecie tego, iż najświętszym obowiązkiem Waszym jest pomyśleć o losie swych dziatek? Czyż Wasze sumienie nie mówi Wam, że popełniacie zbrodnię nad zbrodniami, zbrodnię samobójstwa i równocześnie zbrodnię zabójstwa swych niewinnych dzieci, jeżeli spoczywacie w leniwej bezczynności i jeżeli cierpliwie, jak barany, dajecie się strzyc i pędzić do rzeźni? Czytaj dalej →

Edward Abramowski: Odnowienie życia [1914]

Ta zmiana moralna, jaka w nas zaszła, jest tak doniosłą i głęboką, że uważam za konieczne, żebyśmy na ten fakt zwrócili specjalną uwagę. Przypomnę tutaj, że przed kilku laty podniosłem kwestię tworzenia „związków przyjaźni”, które by zastąpiły w życiu naszym filantropię i jałmużnę, i które by zarazem uczyły od dziecka wielkiej zasady pomocy wzajemnej, braterstwa czynnego. Myśl ta przeszła wtedy bez żadnego śladu, spotkała się z powszechnym prawie powątpiewaniem o możliwości podobnej organizacji i napiętnowana została mianem utopii. A jednak czymże są te dzisiejsze kamienice Warszawy, zorganizowane pod hasłem pomocy wzajemnej, jak nie związkami przyjaźni? Stworzyła je na poczekaniu wielka chwila przełomowa, wstrząśnienie umysłów i serc, oczekiwanie czegoś wielkiego, co ma nastąpić, a za czym tęskniły całe pokolenia polskie. Ale też od nas samych zależy teraz, żeby ten przedziwny ogień dusz ludzkich nie zagasł, żeby go nie przytłumiły popioły szarego życia, znużenia, zwątpień, egoizmu. Od nas zależy, aby tworząca się dzisiaj pomoc sąsiedzka przeobraziła się na instytucje trwałe, na związki przyjaźni, które przetrwają burzę dziejową i staną się podkładem dla nowego życia. Zorza, jaka idzie ku nam, zorza odradzającej się ojczyzny, powinna zastać nowych ludzi, oczyszczonych z samolubstwa, wychowanych w braterstwie. Pamiętajmy o tym, że takich właśnie obywateli potrzebować będzie teraz Polska, że naród odradzający się na nowo musi mieć przede wszystkim czystą i mocną duszę. Czytaj dalej →

Kazimierz Kelles-Krauz: Czy teraz nie ma pańszczyzny? [1897]

A to widzisz, do tego, że z tą pańszczyzną to jest tak samo jak z tą raną: tak jak tę ranę ten nieumiejący zawinął gałganem, żeby jej aby Wincenty nie widzieli, a ona ciągle była i bolała ich, tak i ludziom dali tam po trochu ziemi i to nie wszystkim, żeby ich aby oszukać, żeby im oczy zamydlić, żeby nie mogli widzieć pańszczyzny, żeby myśleli, że tej pańszczyzny już nie ma. A ona jest; jest pańszczyzna taka sama, jak była przed carskim ukazem, ino że jej ludzie nie widzą, bo choć ich ona wyniszcza, to myślą, że jej nie ma. Jak usłyszał te słowa jeden i drugi, tak sobie pomyśleli: oho! To tu ciekawe jakieś gadanie będzie i dla ludzi dobre do posłuchania. Więc choć niektóry już chciał iść do domu, to się zostali; przybliżyli się bardziej do Michała i słuchają, co dalej będzie. A Bartek go się pyta: Jakże to, Michale, powiadacie że teraz jest pańszczyzna? Przecie w ukazie było napisane, że ludzie będą wolni, że już nie będą na nikogo robić, to znaczy, że nie będzie pańszczyzny? A wy powiadacie, że pańszczyzna jest. Czytaj dalej →

Antoni Szczerkowski: Robotnicze kooperatywy i instytucje samopomocowe w Łodzi podczas I wojny światowej

Klasowe stowarzyszenia spółdzielcze w okresie pierwszej wojny światowej, w okresie głodu, paskarstwa, panujących chorób zakaźnych, oddały klasie robotniczej wielkie usługi. Należy zaznaczyć, że po chleb i inne artykuły w sklepach miejskich i u prywatnych sklepikarzy ludzie wystawali długie godziny, a nieraz i w nocy. W spółdzielniach tego nie było, a jeżeli nieraz pewna liczba osób oczekiwała przez krótki czas, pomieściła się w sklepach, a nie na dworze. Były okresy, kiedy chleb w spółdzielniach był sprzedawany po cenach niższych niż u prywatnych piekarzy. Należy podkreślić, że działalność robotniczych spółdzielni nie ograniczała się do tanich kuchni i herbaciarni. Pracownicy tych instytucji byli to społecznicy, oddani wiernie sprawie wyzwolenia społecznego i wyzwolenia narodowego ludu polskiego, ludzie zahartowani w pracy i walce podziemnych organizacji politycznych, którzy za marne wynagrodzenie pracowali z całym poczuciem odpowiedzialności. W tych instytucjach wrzała jednocześnie praca polityczna. W lokalach ich odbywały się zebrania robotnicze, pogadanki, wykłady, odczyty itp. Idea socjalizmu przesiąkała głęboko do serc i umysłów klasy robotniczej. Krystalizowało się oblicze społeczno-polityczne mas robotniczych, co ma historyczne znaczenie w polskim ruchu robotniczym. Czytaj dalej →

Anna Smolikowa: Regulacja urodzin a klasa robotnicza (Robotnicze Towarzystwo Służby Społecznej na posterunku) [1933]

A z tym bezlikiem dzieci co się dzieje? Chowa się to w nędzy, w brudzie, trawiono chorobami, bez opieki, bez czułości, aby pierwszą szkołę życia zaczynać w rynsztoku. Nie ma mowy o staranniejszym wychowaniu, o radości życia; te dzieci ulicy aż nazbyt wcześnie pomnażają kadry prostytucji lub zbrodni. Dla wszystkich wrogów regulacji urodzeń i środków ochronnych przeciw ciąży my, kobiety pracujące i niezamożne, mamy tylko taką odpowiedź: Stwórzcie takie warunki życia, w których każda kobieta mogłaby z radością urodzić i wychować swoje dziecko. Jeśli tego nie potraficie, milczcie! Czytaj dalej →

Teodor Toeplitz: Jaka powinna być nowa dzielnica robotnicza w miastach? [1925]

Okres ostatnich dziesięcioleci przed wojną, okres wielkiego rozwoju przemysłowego, okres najwyższego rozkwitu nie dającego się niczym skrępować kapitalizmu, jest jednocześnie okresem, w którym w miastach zapanował powszechnie typ domu koszarowego i jednocześnie okresem, w którym zginęło zupełnie piękno architektury. Tak przyzwyczailiśmy się do spędzania życia w otoczeniu, w którem piękna wcale prawie nie ma, że straciliśmy niemal poczucie, jak powszechnie we współczesnym życiu wielkomiejskim zapanowała brzydota. Jednocześnie z kapitalizmem rozwinęła się i potężniała klasa robotnicza, będąca w przeciwieństwie do kapitalizmu, mającego indywidualne zyski na celu, nosicielem społecznego na świat poglądu, klasa wnosząca do wszystkich dziedzin życia przeświadczenie o konieczności kształtowania go dla korzyści ogółu, nie jednostek. W okresie zmagania się kapitalizmu z ruchem robotniczym poczęły się wzmacniać ograniczenia dotyczące sposobu budowania w miastach, powstała świadomość konieczności istnienia planu regulacyjnego miasta. Czytaj dalej →

Aleksy Rżewski: Z dziejów robotniczego magistratu w Łodzi [1922]

Robotniczy magistrat łódzki stanął na czele gospodarki miejskiej w okresie dla miasta najtrudniejszym. A jednak w tych ciężkich warunkach robotniczy zarząd miejski zrobił więcej aniżeli jakiekolwiek inne miasto w Polsce. Urzeczywistnienie zaś powszechnego nauczania jest największą realną zdobyczą rządów robotniczych w samorządzie łódzkim. Niezależnie jednak od bezpośrednich rezultatów praktycznych osiągniętych przez magistrat m. Łodzi, podkreślić należy jego rolę wychowawczą dla proletariatu. Samorząd łódzki stał się warsztatem pracy twórczej dla szerokich warstw ludności pracującej, która dotychczas odsunięta była od wszelkiego wpływu na instytucje miejskie. Czytaj dalej →

Adam Próchnik: Zadania kulturalno-oświatowe spółdzielczości mieszkaniowej [1936]

Skupienie ludzkie na mocy swego prawa bezwładności zacznie z pewnością współżyć, współdziałać i zaspakajać swe potrzeby kulturalno-oświatowe. Ale te samorzutne i żywiołowe tendencje tylko drogą zorganizowanej i planowej akcji można przekształcić w wielką działalność, mającą na celu luźne i często przypadkowe skupisko ludzkie przetworzyć w świadomą swych celów i zadań społeczność. Bo to wszakże musi być naszą zasadniczą dążnością. Ta czy inna potrzeba ekonomiczna ściąga nas do ruchu spółdzielczego. Stanowi ona jednak tylko punkt wyjścia. Doszedłszy najpierw do przekonania, że trzeba się łączyć i solidarnie działać, aby osiągnąć tę konkretną potrzebę, która nas skłoniła do wstąpienia do spółdzielni, musimy z kolei dojść do wniosku, że i szereg innych potrzeb możemy również najlepiej zaspokoić przez współdziałanie i zorganizowaną współpracę. Szczytowym punktem rozgrywającego się w naszej świadomości procesu będzie wytworzenie się przekonania, że stanowimy zorganizowaną społeczność, obejmującą całokształt życia. Czytaj dalej →

← Starsze tekstyNowsze teksty →
↑ Wróć na górę