Lewicowo.pl – Portal poświęcony polskiej lewicy demokratycznej, patriotycznej i niekomunistycznej

Logo Lewicowo

Teksty

Stanisław Garlicki: Strajki okupacyjne [1937]

Nie tylko więc wzrasta ilość strajków i ilość uczestników, lecz i przeciętna ilość uczestników na jeden strajk. Przeciętna ta w 1936 r. była o 50% większa aniżeli w 1935 r. To nam pozwala sformułować wręcz przeciwne aniżeli „Gazeta Polska” twierdzenie, a mianowicie, że strajk okupacyjny zdradza tendencje do obejmowania coraz większych zakładów pracy. Nie tylko więc pod względem ilości, lecz także pod względem jakości, tzn. wpływu na życie gospodarcze kraju strajk okupacyjny staje się zjawiskiem coraz poważniejszym, odgrywa z każdym rokiem donioślejszą rolę. Strajk okupacyjny, jak wskazują doświadczenia, jest trudniejszą formą walki, aniżeli strajk zwykły, nie tylko przez zasób energii, której wymaga, ale i przez czas trwania. Strajki okupacyjne przeciętnie są dłuższe, aniżeli strajki zwykłe. W 1935 r. brało udział w strajkach w ogóle 450000 pracowników przez 2 miliony dni. Jeden strajkujący przeciętnie był nieczynny przez 4,4 dnia. W tymże roku uczestnik strajku okupacyjnego był nieczynny przez 6,2 dnia. Odpowiednie cyfry dla 1936 r. brzmią: 5,9 i 7,5. Strajk okupacyjny trwa więc przeciętnie o 40% dłużej, aniżeli strajk zwykły. Czytaj dalej →

Wiktor Alter: To, co najważniejsze [1938]

Nie możemy dostarczyć żadnych gwarancji, że ruch socjalistyczny na pewno zwycięży. Ale niewątpliwie może zwyciężyć, gdyż reprezentuje dobro olbrzymiej większości ludności i stawia sobie cele możliwe historycznie do zrealizowania. A konkretny wynik walk zależy już od natężenia pasji wolności, jaką ten ruch potrafi rozpalić wśród mas ludowych. Od wysiłku świadomej woli, niezbędnego rozumu politycznego i faktycznego stosunku sił. Każdy prawdziwy bojownik o socjalizm wie, że walcząc ma szanse zwycięstwa. Ale jeśli nawet oblicza, że nie dożyje do chwili triumfu, to jednak treścią i sensem jego osobistego życia jest udział w ruchu, w którym on jako jednostka zrasta się z czymś niezmiernie wielkim i długotrwałym. Walcząc może zwyciężyć, ale gdyby nawet uległ wobec przemożnych sił wrogów, odżyłby później w nowych – a niewątpliwych – wysiłkach ludzkości do urzeczywistnienia społeczeństwa jutra, opartego na pięknie i wolności. Czytaj dalej →

Jan Wolski: Podajmy sobie ręce (spółdzielnie pomocy domowej) [1929]

W wielu rodzinach robotniczych, chociaż zarobek mężowski nie wystarcza na utrzymanie, żona nie może chodzić do fabryki ani do innego całodziennego zajęcia, gdyż nie da się to absolutnie pogodzić z jej obowiązkami domowymi. Natomiast chętnie wychodziłaby ona z domu dla zarobku na parę godzin dziennie lub raz, dwa czy trzy razy w tygodniu na całodzienne odpowiednie dla siebie zajęcie. A więc sprzątanie mieszkań, robienie zakupów na obiad, mycie podłóg czy okien, palenie w piecach, gotowanie obiadu, pranie bielizny itp. Czemuż, jak dotąd, kobiety te nie szukają dla siebie pracy zarobkowej we wskazanym wyżej kierunku? Otóż – po części – dlatego, że się nie domyślają tej drogi. Ale – przede wszystkim – dlatego, iż w stosunkach, panujących dotąd, praca taka, traktowana jako praca służącej, a więc odbywająca się przeważnie w warunkach upokarzających, jest wprost nie do pomyślenia dla kobiety z rozwiniętym poczuciem godności osobistej. Nasuwa się przecież pytanie: czy by się jednak nie dało i w jaki sposób należałoby zorganizować wymianę usług pomiędzy dwiema tymi kategoriami kobiet pracujących? Najwłaściwszym sposobem zorganizowania pomocy domowej jest spółdzielnia pracy. Czytaj dalej →

Kazimierz Bentkowski: Policyjno-oportunistyczna rewolucja w Czechosłowacji [1948]

Nie ulega wątpliwości, że przywódcy socjalizmu zachodnioeuropejskiego ponoszą olbrzymią odpowiedzialność za sytuację ruchu robotniczego w Europie Wschodniej. Przez blisko trzy lata powojenne pozwolili się oszukiwać wtyczkom komunistycznym lub stuprocentowym oportunistom i wierzyli, że rozmawiają z prawdziwymi socjalistami. Szakaszicz, Cyrankiewicz, Fierlinger lub ich zaufani uczestniczyli w Międzynarodowych Konferencjach Socjalistycznych, debatowali, głosowali, decydowali na warunkach równi z równymi. Ufano im, traktowano często argumenty, mające uzasadnić ich postawę moralną i kierunek polityczno-społeczny, jako słuszne i przekonywujące. Ofiarom tych wtyczek komunistycznych, prawdziwym socjalistom, odmówiono pomocy, nawet moralnej, ba, nawet nierzadko pożałowano słów zainteresowania i współczucia. Czytaj dalej →

„Polska Ludowa”: Który z nich gorszy? [1943]

My w odpowiedzi na to mamy nie tylko wskazanie na liczniejsze znacznie groby ofiar polskich z ręki niemieckiej, lecz także mamy prawo przypomnieć, co się to działo wiosną 1940 roku, gdy oficerów polskich po kolei przewożono na stracenie ze stacji Smoleńsk na Kozią Górę. Wtedy to, oprawcy bolszewiccy wykonywali swój zbrodniczy czyn przy wzajemnych umizgach i grzecznościach między Hitlerem a Stalinem oraz wzajemnej współpracy nad grzebaniem wolności narodów mniejszych, a przed wielkim skokiem na naród Francuzów. Już wówczas germański barbarzyńca odkrył całkowicie zamiary w stosunku do naszego narodu. Cały nasz dorobek kulturalny długich wieków barbarzyńsko był zdewastowany, już profesorowie uniwersytetów byli maltretowani w Dachau lub Oranienburgu, już setki tysięcy naszych rodaków z dzielnic zachodnich zostało wyrwanych z odwiecznych posiadłości ojczystych i rzuconych na pastwę losu. Czytaj dalej →

Sprawy emigracyjne – Rezolucja sekcji polskich przy Generalnej Konfederacji Pracy [1925]

Należy zerwać z dotychczasowym stanem, który sprawia, ze kapitalista francuski ma monopol na polski proletariat emigrujący, a tym samym dyktuje mu swe warunki. Uznając w zasadzie zjawisko emigracji za szkodliwe, ale nieodłącznie związane z dzisiejszym ustrojem kapitalistycznym, żądamy jednak od czynników miarodajnych należytego prowadzenia polityki emigracyjnej. Pierwszym krokiem na drodze wyrwania robotnika polskiego spod monopolu emigracyjnego kapitalistów Francji będzie otwarcie innych rynków pracy przez zawarcie korzystnych konwencji emigracyjnych z Niemcami, Danią, Brazylią itd. Czytaj dalej →

Wacław Czarnecki: Prasa socjalistyczna – wierna towarzyszka walki robotniczej

Choć redakcja „Robotnika” podobna była do innych warszawskich redakcji pod względem małej ilości stałych pracowników i umiejętności wykonywania przez każdego wszystkich prac redakcyjnych, to różniła się ona zasadniczo jednolitością przekonań politycznych, głęboką wiarą w słuszność idei socjalizmu i wielkim uczuciowym zaangażowaniem się wszystkich swych pracowników po tej stronie politycznej barykady. W „Robotniku” wszyscy, nie wyłączając administracji i drukarzy, byli socjalistami, należeli do PPS. To sprawiało, że praca zawodowa była nie tylko obowiązkiem, ale i wcielaniem w życie własnych poglądów, możnością politycznego wyżywania się w pracy. Dlatego też kwestia zarobków nie była jedyną więzią pracowników z wydawnictwem. Poza stałymi członkami redakcji było jeszcze mnóstwo ludzi, którzy dostarczali artykuły, bądź nawet całkowicie redagowali poszczególne działy, nie biorąc za to żadnego wynagrodzenia. Czytaj dalej →

Edmund Bałuka: Socjalizm to nic złego

A w 1976 r. zorganizowano w Paryżu duży mityng na cześć dwudziestolecia powstania na Węgrzech i w Polsce. Pracowałem w tym czasie w Manchesterze w Anglii w kontroli technicznej. I przyjeżdżają do mnie z Francji, trzech takich panów i proszą, żebym przyjechał na ten mityng. Poszedłem do szefa poprosić o trzy dni wolnego. A on: „Co, znowu, film jakiś robisz?”. Bo kiedy robiliśmy „Trzy dni w Szczecinie”, to dużo brałem wolnego. „My nie zatrudniamy tutaj artysty, lecz robotnika” – powiedział. Ale w końcu mnie puścił. Ale coś będę musiał mówić, prawda? W pociągu do Paryża napisałem trzynastopunktowy program. Napisałem: „Wolność kraju”. Bo przecież każdy chce żyć w wolnym kraju! A Polska i Węgry nie były wolnymi krajami i właśnie o to walczyli wtedy ludzie. I to stale miałem przed oczami później. Dalej: „Zniszczenie monopolu PZPR, która nie reprezentuje interesów klasy robotniczej, lecz jest podporządkowana interesom KPZR”. Wiadoma rzecz, jasna jak słońce: PZPR to nie była klasa robotnicza, tylko świta na górze – a członkowie mieli tylko płacić składki. Kiedyś zaczepiła mnie kontrola graniczna w Anglii, w Dover, kiedy jechałem na imprezę „Marxism ‘77” do Londynu. Jeden z oficerów mówi do mnie: Do you like communism in Poland? Odpowiedziałem: If you look at what is communism in Poland, you no speaking about... Co to jest za komunizm... Później na swojej rozprawie sądowej powiedziałem adwokatowi, który mówił, że broni socjalistycznej Polski Ludowej: „Nie, Panie Majorze, Pan broni swojego stołka. Pan nie broni ani socjalizmu, którego nie ma, ani Polski Ludowej. Polska nie jest wcale »Ludowa«”. Czytaj dalej →

Deklaracja Naczelnego Komitetu Ludowego Zjednoczenia Stronnictw Demokratycznych i Socjalistycznych [9 grudzień 1943]

W zakresie polityki gospodarczej i społecznej Naczelny Komitet Ludowy będzie dążył do natychmiastowego wprowadzenia w niepodległej Polsce następujących postulatów: 1) uspołecznienie banków, fabryk, kopalń, hut, komunikacji, lasów oraz wszystkich większych przedsiębiorstw przemysłowych i handlowych, 2) podziału ziemi obszarniczej i poniemieckiej między chłopów małorolnych, bezrolnych oraz robotników folwarcznych bez wykupu i odszkodowania, 3) jak najszerszego rozwoju ustawodawstwa społecznego. Naczelny Komitet Ludowy popierać będzie szczególnie rozwój spółdzielczości, widząc w niej celową drogę wyzwolenia społeczeństwa z form bytu i myślenia egoistyczno-kapitalistycznego. Czytaj dalej →

Jan Stańczyk: Sprzymierzeńcy bolszewizmu [1924]

Podczas ostatniego strajku na Górnym Śląsku komuniści starali się (ze względu na Komintern i dalsze subwencje) wywołać pozory, że to oni strajk proklamowali i nim kierują, a nie związki zawodowe. W tym celu tworzyli tak zwane „komitety akcji”. Zwołali i w Zagłębiu Dąbrowskim szereg wieców, na których przemawiało wielu agentów Rosji, z posłami Łańcuckim i Królikowskim na czele. Wybierano komitety, proklamowano generalny strajk. Robotnicy jednak, którzy niejednokrotnie już poparzyli się na komunistycznych strajkach – nie zastrajkowali. W dodatku cały szereg robotników, wybranych do komitetów akcji, oświadczył w pismach lub na zgromadzeniach, że nie chcą być w tych komitetach komunistycznych, wybrani zostali wbrew woli, często w nieobecności. A więc kompromitacja komunistów na całej linii. Lecz od czegóż są władze, żeby z tej opresji nie ratować komunistów? Rozpoczyna się więc aresztowanie Bogu ducha winnych robotników i to tych szczególniej, którzy publicznie oświadczyli, że mandatów do komitetów komunistycznych nie przyjmują i wyrzekają się komunistycznej roboty! Czytaj dalej →

Otto Pehr: Ruch robotniczy w USA [1958]

W roku 1933 zaczął się okres drugi, trwający po dzień dzisiejszy. Zmienił on psychologię robotnika, dokonując przeobrażenia w ruchu robotniczym. Robotnik, nauczony doświadczeniem, cenił już pomoc państwa i wagę, jaką państwo mieć może w życiu gospodarczym oraz wpływ na los robotnika. W miejsce apolityczności powstała tendencja do upolitycznienia się, do walki politycznej o dobro całej klasy robotniczej. Ruch zawodowy stał się nowoczesnym ruchem masowym, świadomym wielkiej roli, którą ma do odegrania klasa robotnicza. Zmiany dokonane zostały bez ideologii i bez programu. Podyktowała je potrzeba życiowa. Stworzyła ona innego robotnika, powołując do życia nowy ruch robotniczy. Potęga tej przemiany stanowi równocześnie zwrotny punkt w historii Stanów Zjednoczonych. Czytaj dalej →

Program Polskiej Partii Socjalistycznej „Proletariat” [1906]

Także zwrócić należy uwagę na tę okoliczność, że proletariat polski we własnym państwie skuteczniej mógłby walczyć z klasami posiadającymi i własnym rządem niż np. w zaborze rosyjskim z rządem ogólnorosyjskim i warstwami wyższymi. W państwach zamieszkałych przez różne narody walka klasowa zaciemnia się przez antagonizmy rasowo-narodowe. Jednakże uznając ten niewątpliwy fakt, że cały proletariat polski lepiej by się rozwijał w niezależnym państwie polskim niż w trzech państwach z przeważającymi narodami innymi, uznać trzeba zarazem wielkie trudności polityczne, które uniemożliwiają powstanie państwa polskiego w bliskiej przyszłości. Trudności te tkwią przede wszystkim w potędze militarnej państw zaborczych, w ich wspólnym zainteresowaniu w tym, ażeby państwo polskie nie mogło się odrodzić. Nie zagłębiając się w przewidywania różnych zawikłań międzynarodowych, które być mogą lub nie, proletariat polski musi w polityce swej wychodzić z punktu widzenia faktów istniejących i starać się zdobyć dla siebie jak najwięcej w granicach państw zaborczych, pozostawiając sobie wolną rękę na wypadek, gdyby obecne stosunki międzynarodowe zmienić się miały gruntownie. Czytaj dalej →

Zygmunt Heryng: Trades-uniony [1891]

Cele związków takich są bardzo różnorodne. Przeważnie chodzi tu o obronę interesów robotniczych w ogóle. Niezależnie jednak od tych celów, trades-uniony zakładają olbrzymie kasy wzajemnej pomocy na wypadek choroby i troszczą się też niemało o zaspakajanie moralnych i umysłowych potrzeb swych członków. W ogóle trades-uniony nie dążą, a przynajmniej nie dążyły do lat ostatnich do zasadniczej zmiany obecnych warunków ekonomicznych, lecz usiłują polepszyć byt robotników w tych warunkach. Nie mają one zatem na celu ani zniesienia pracy najemnej, ani tym bardziej własności prywatnej, lecz starają się tylko o zabezpieczenie swym członkom możliwie wysokich zarobków, o skrócenie dnia roboczego i w ogóle o osiągnięcie takich warunków najmu, które zabezpieczałyby robotnika od tak szkodliwego dla zdrowia zbytniego natężenia pracy, od samowoli i nadużyć przy wypłacie, wreszcie od krzywd i ucisku ze strony dozorców. Pomimo tak skromnych względnie celów, związki osiągają je tylko drogą ciągłej walki z kapitalistami. Czytaj dalej →

Stanisław Brzozowski: Jerzy Sorel [1907]

Nadzieja socjalizmu w Polsce, jak i nadzieja całego naszego plemienia, polega na tym, aby te wielkie wartości pracy i umysłu, jakie istnieją w naszym ludzie, zrosły się i rozwinęły w zetknięciu z nowoczesnym życiem. Zrozumiejmy, że nie ma dla nas innej nadziei i innej podstawy prócz tego rodzenia się wolnego pracownika w masach ludowych. Nie mówmy robotnikom, że socjalizm to wyzwolenie od pracy, nie, to przetworzenie pracy z musu w przedmiot miłości i swobody. Młoda Polsko! młoda Polsko! rodząca się w dymie walki, w kurzawie krwi, zrozum to tylko, to jedno. I z tym zrozumieniem w lud idź, w lud wiejski i miejski, nie przeszłość odgrzebywać, lecz prawo pracy tworzyć, a jak sen rozleci się zgniła mgła dzisiejszej hańby. Miejcie odwagę czuć, miejcie odwagę myśleć, chcieć, wierzyć i niech jedno pokolenie tylko pracuje w znoju, w pocie, a nie poznacie tej Polski, która nas dziś otacza. Myśl trzeba u nas skojarzyć z pracą; niebywałe to na ziemi naszej byłoby małżeństwo i niebywałe wydałoby ono owoce. Czytaj dalej →

Odezwa przyjęta na wiecu robotników-socjalistów polskich w Piotrogrodzie 4 (17) marca 1917 r.

Towarzysze i Towarzyszki! Dzisiaj już żywimy nadzieję, że kraj nasz Wolność i Niepodległość zdobędzie. Pamiętajcie, że nie otrzymamy niepodległej Rzeczypospolitej Polskiej od rządów i burżuazji europejskich; pamiętajcie, że ciemięzcy własnych ludów nie mogą być wyzwolicielami; pamiętajcie, że Niepodległość polityczną kraj nasz może budować tylko na mocy własnej i współdziałaniu ludów; pamiętajcie, że jedyną prawdziwą gwarancją Niepodległości Polski Ludowej mogą być nie akty dyplomatyczne i nie decyzje kongresów, a solidarność międzynarodowa ludów. Czytaj dalej →

Zygmunt Zaremba: Przedmowa do „Praca najemna i kapitał” Karola Marksa [1932]

W ten sposób malują młodego Marksa jego współcześni. Było to w owej chwili, gdy nieuchronna logika poszukiwania motorów zmian dziejowych i odkrycie siły, zdolnej zniszczyć krzywdę społeczną i zapewnić człowiekowi wolność, pchnęły go ku klasie robotniczej. Wstępując na tę drogę, nie zadowolił się jednak popędem uczucia czy sympatii dla cierpiących. Marks był przede wszystkim myślicielem, tym rzadkim typem myśliciela, który przeniknąć musi każdy problemat do dna i nie cofnie się przed żadną konsekwencją swej myśli. Toteż, kiedy w roku 1847, na wygnaniu, w Brukseli, staje po raz pierwszy do bezpośredniej pracy wśród robotników, przystępuje przede wszystkim z właściwą mu żarliwością do badania wzajemnego stosunku pomiędzy kapitałem a pracą. Problemat ten rozwijał w swych wykładach dla robotników. Rewolucjonista Bakunin, rosyjski „buntar”, widział w tym demoralizowanie robotników i przekształcanie ich w wędrujących deklamatorów. Wystarczało mu, jak wielu ówczesnym rewolucjonistom, samo pobudzanie rewolucyjnych instynktów. Marks natomiast wołał o świadomość. Chciał budować przede wszystkim świadomość celów i odrębnych zadań klasy robotniczej. W ten sposób scalał proletariat w odrębną klasę społeczną, powołaną do dokonania rewolucji socjalnej. Czytaj dalej →

Adam Próchnik: Kobieta w polskim ruchu socjalistycznym

W ciągu kilkudziesięciu lat była kobieta polska dzielną współuczestniczką wszystkich walk wyzwoleńczych, toczonych przez klasę robotniczą. Widzieliśmy je na wszystkich, najtrudniejszych nawet placówkach, gdzie trzeba było życie kłaść i krew przelewać, gdzie trzeba było cierpieć w więzieniach i na zesłaniu, gdzie trzeba było dla sprawy pracować, agitować, organizować, mówić i pisać, prowadzić propagandę, uświadamiać, wychowywać i robić codzienną szarą robotę partyjną. Kobiety z różnych środowisk, ale w pierwszym rzędzie inteligentki i robotnice, spotykają się w tej pracy. Nie brak było wśród nich głośnych bohaterek, cichych bojowniczek i niestrudzonych pracownic. Zbiorowy wysiłek, zbiorowy zapał i entuzjazm, suma tylu poświęceń, ofiar i pracy, przyniosły w rezultacie rozwój potężnego ruchu polskich mas pracujących pod sztandarami wyzwolenia narodowego, politycznego i społecznego. W tym pochodzie ku świtającej jutrzence sprawiedliwości i wolności kroczy kobieta obok mężczyzny, robotnica obok robotnika, gdyż wspólna, jest walka i wspólne będzie wyzwolenie. Czytaj dalej →

Jan Strzelecki: Mój nauczyciel [1963]

Nie przestaję, pisząc tekst powyższy, pisać o Stanisławie Ossowskim. Poznałem go w czasie okupacji, na polskim dnie morderczego ciśnienia uruchomionego przez zwycięski faszyzm. Czynił on na mnie zawsze wrażenie człowieka, który widząc walenie się instytucji, sprzyjać mających trwaniu i rozwojowi cennych właściwości społecznego życia, uważał za oczywiste działać tak, jakby dalsze tych właściwości trwanie zależało od jego wierności. To, podobno niesocjologiczne, rozstrzygnięcie stanowiło o jego ludzkim kształcie. Tamten czas był przecież nie tylko czasem walki, był również czasem świadectwa. A raczej były w nim akty świadectwa, które były udziałem w walce, i były postacie walki, które były udziałem w świadectwie. Czytaj dalej →

Maurycy Orzech: „Stabilizacja” kapitalizmu [1937]

Stajemy przed największym paradoksem i absurdem w dziejach kapitalizmu. Jeszcze nie obeschła farba drukarska w artykułach, które obwieszczały radośnie światu, że uporano się z kryzysem. Jeszcze szereg krajów, z Francją na czele, zaledwie zaczyna wyłazić z kryzysu i ma do przebycia spory szmat drogi, zanim przybędzie do upragnionej mety, tzn. do poziomu produkcji z 1928 r. Koniunktura światowa nie zdołała nawet się utrwalić. Handel międzynarodowy (91 krajów) pod względem wartości obrotów wynosi nadal jeszcze 37,3 w stosunku do r. 1928. Osławiona „poprawa” jest tylko statystyczna, znajduje swój wyraz w biuletynach statystycznych, w rencie niektórych przedsiębiorstw kapitalistycznych, ale masy ludności w swych żołądkach nie odczuły dotychczas tej poprawy. A tu burżuazyjni, nie socjalistyczni, ekonomiści i publicyści obwieszczają i przestrzegają świat, że Hannibal ante portas! – nowy kryzys, może jeszcze groźniejszy niż ten ubiegły, puka do wrót kopalń, hut, banków, fabryk, domów towarowych i sklepów! Czytaj dalej →

Ignacy Daszyński: Ksiądz w polityce [1924]

Taki ksiądz politykujący miesza ciągle rzeczy ziemskie z niebieskimi lub piekielnymi, widzi wszędzie „masonów” czy diabłów, każe się modlić tam, gdzie działać trzeba, każe być pokornym, gdzie trzeba być opozycyjnym, a zawsze i wszędzie zasłania swoją ziemską, często marną osobę Panem Bogiem, przez co staje się gorszym bluźniercą, niż największy niedowiarek. Używać bowiem religii dla uzasadnienia np. zwolnienia i księży od podatków, albo dla obrony wyzyskiwaczów czy dla sfałszowania prawa wyborczego, to w czasach dzisiejszych nikczemność, to największa klęska dla prawdziwego i religijnego uczucia! A iluż księży to robi w polityce bez żadnych ceremonii! A ma to takie następstwa, że w ślad za księżmi pierwszy lepszy ich świecki naganiacz także w podobny sposób Boga wciąga do polityki! Aż doczekaliśmy się tego, że endecja i chadecja używają religii tak w agitacji wyborczej, jak niegdyś szlachta używała wódki i kiełbasy... Nie wiadomo nawet, co gorsze, czy dawna szlachecka metoda upijania ludzi wódką, czy dzisiejsze klerykalne ogłupiania i straszenia piekłem. Czytaj dalej →

← Starsze tekstyNowsze teksty →
↑ Wróć na górę